Inspiracją do „The Royal Hotel”, drugiego pełnometrażowego filmu Kitty Green, był dokument „Hotel Coolgardie” Pete’a Gleesona z 2016 roku. Zrobił on takie wrażenie na Green, że zdecydowała się ona nakręcić fabułę inspirowaną tą historią. Do głównych ról zaangażowała Julię Garner oraz Jessicę Hewnick, znaną m.in. z filmu „Miłość i potwory”. Oprócz nich w obsadzie znajdują się również Hugo Weaving („Matrix”, „V. Jak Vendetta”) oraz Tobby Wallace („Society”).
Pub z piekła rodem
Hanna i Liv (Garner i Henwick) podróżują z plecakami po Australii. Po tym, jak skończyły im się pieniądze, Liv namawia przyjaciółkę do podjęcia tymczasowej pracy barmanki w pubie The Royal Hotel na prowincji. Dziewczyny wprowadzają się do mieszkania nad pubem i próbują odnaleźć się w specyficznej atmosferze, zdominowanej przez mężczyzn. Przybycie nowych barmanek na trzymiesięczny kontrakt do The Royal Hotel zawsze jest dużym wydarzeniem wśród lokalnej społeczności…
Green sprawnie buduje napięcie, a australijskie słońce kontrastuje z czerwonymi flagami, na które nasze bohaterki natykają się na każdym kroku. Dziewczyny prezentują odmienne podejście do sprawy. Liv nie przejmuje się komentarzami, sporadycznie flirtując z mężczyznami i popijając z nimi shoty. Hanna z kolei jest dużo bardziej ostrożna i nie kryje swojej dezaprobaty wobec seksistowskiego traktowania. W The Royal Hotel granica między żartem a zagrożeniem jest diabelnie cienka. W końcu to tylko komentarze napalonych mężczyzn, prawda? Nikomu nie dzieje się krzywda.
mat. pras. Galapagos Films
Terror bycia kobietą
Problem w tym, że granica „żartu” regularnie jest przesuwana. Dziewczyny nie bardzo mogą również przebierać w sprzymierzeńcach. Owszem, zdarzają się sporadyczne akty życzliwości, ale głównie motywowane są tym, co dane jednostki mogą od dziewczyn otrzymać. Nie zmieniają również faktu, że bohaterki są pozostawione same sobie na końcu świata i ciąży nad nimi widmo katastrofy. Miejscowi mężczyźni traktują Liv i Hannę, jakby nie były żywymi istotami, ale ładnymi przedmiotami – trofeami. The Royal Hotel rządzi się swoimi zasadami i miejscowi ani na chwilę nie pozwalają Hannie i Liv zapomnieć, że to oni rozdają tutaj karty.
W poczuciu zagrożenia towarzyszącym Garner i Henwick wiele widzek odnajdzie odbicie własnych doświadczeń. To na przykład ten moment, kiedy mówisz natrętnemu chłopakowi, że nie jesteś zainteresowana, a on się wkurza. Może wkurzy się, a później zostawi cię w spokoju. A może spróbuje cię skrzywdzić. Ta niepewność nieustannie wisi nad dziewczynami. Doskonale widać to na przykład w scenie, gdy Hanna próbuje wyprosić z pubu natrętnego Dolly’ego. To wszystko czyni thriller Kitty Green jednym z najbardziej realistycznych i przerażających filmów tego roku.
Oczywiście niektóre elementy historii zostały podkręcone, w tym na przykład dość mocny finał. Film „The Royal Hotel” można obejrzeć w kinach od piątku 28 czerwca.
mat. pras. Galapagos Films
Na podstawie prawdziwych wydarzeń
Tak jak wspomniałam wcześniej, inspiracją do „The Royal Hotel” był dokument „Hotel Coolgardie” Pete’a Gleesona. Co ciekawe, początkowo Gleeson chciał po prostu nakręcić film o zderzeniu kulturowym. To, co zastał na miejscu, przekroczyło jego najśmielsze wyobrażenia.
W prawdziwym życiu Lina i Steph trafiły do pubu, ponieważ zostały okradzione na Bali. Przyjęły ofertę pracy, aby zarobić na dalszą podróż. Wydarzenia miały miejsce w 2012 roku.
„Dlatego musiałyśmy zagryźć zęby i być dla nich miłe, a płakać za zamkniętymi drzwiami”, powiedziała Lina w rozmowie z „The Guardian”.
W Hotelu Coolgardie doświadczyły rasizmu, seksizmu i mizoginii. – Jecie tam foki i inne takie gówna, prawda? – zapytał jeden z miejscowych. Inny klient zasugerował, że któraś z nich powinna się z nim przespać, ponieważ jego penis jest bardzo mały, więc stosunek będzie „krótki i bezbolesny”.
„Zastanawiałam się, dlaczego tak się zachowywali. Może się popisywali, a może bali się tego, że zostaną zranieni. Czułyśmy, że nas uprzedmiotawiają. Każdego dnia słyszałyśmy, że jesteśmy głupie. Albo głupie jak konie. Coś takiego “”, zdradziła Lina.
A co stało się z Hotelem Coolgarie? Dalej istnieje, ale znajduje się pod zupełnie nowym zarządem, który twierdzi, że po dawnych praktykach nie ma już śladu.