Jednym z elementów wystawy miała być autentyczna stara łódź uchodźcza, którą imigranci dopływają do brzegu Lampedusy. Ta część miała być odniesieniem do „Boskiej Komedii” Dantego, ale również zwróceniem uwagi na współczesną tragedię. Władze muzeum uznały pomysł ze sprowadzeniem łodzi za zbyt kosztowny, a następnie przeniosły premierę na 2022 rok. Ostatecznie zadecydowano, że wystawa za 3 miliony to jednak za dużo i w ogóle do niej nie dojdzie. Sprawę nagłośnił dziennikarz Aleksander Hudzik, którego możecie kojarzyć także z łamów K MAG-a. Dyrektor Muzeum przekazał „Newsweekowi”, że wystawa nie odbędzie się z „przyczyn organizacyjnych i technicznych”.
„– Nie bardzo wiadomo, kto i na jakim szczeblu podjął tę decyzję i jakie jest jej uzasadnienie. Został zmarnowany wielki wysiłek i entuzjazm zespołu przygotowującego wystawę. Na szwank narażono wiarygodność Muzeum prowadzącego niełatwe negocjacje wypożyczeniowe. Roztrwoniono wiele pieniędzy. Przede wszystkim jednak polska publiczność została pozbawiona niezwykłej okazji poznania jednego z największych arcydzieł europejskiej kultury. (...) Co się stało, że wystawa mająca akceptację władz została zatrzymana na etapie bardzo daleko zaawansowanych przygotowań? Trudno uwierzyć, ale nasuwa się tylko jedno wytłumaczenie. Stało się to w czasie zaostrzenia sytuacji na wschodniej granicy. Temat losu uchodźców stał się w oficjalnej narracji tematem tabu. Polska nie chce uchodźców. Nawet gdy nazywają się Dante Alighieri”, napisała w „Dwutygodniku” historyczka sztuki Maria Poprzęcka.
Przez ostatnie trzy lata twórcy wystawy negocjowali wypożyczenia wielkich dzieł. Lista jest imponująca. Watykan zgodził się wypożyczyć pierwsze wydanie „Boskiej Komedii", a Biblioteka Jagiellońska rękopis Kopernika „De revolutionibus". Twórcy pozyskali również takie obrazy jak „Sąd Ostateczny" Memlinga, „Amor" Caravaggia czy „Wrota Piekieł" i „Myśliciel" Rodina. Jak podaje „Dwutygodnik", przed śmiercią Christian Boltansky zgodził się na pokaz swojego „Teatru cieni", który miał tworzyć przestrzeń „Czyśćca". Na wystawie miały się też znaleźć ilustracje francuskiego artysty Gustave Dorego, wszystkie wczesne polskie wydania „Boskiej Komedii", a także rękopisy tłumaczeń Mickiewicza i Norwida. Całości miała towarzyszyć specjalna oprawa muzyczna i teatralna.
Decyzja uderzyła we wszystkie osoby zaangażowane w powstawanie wystawy. „Do dziś trudno nam uwierzyć, że jej nie będzie” – napisał na swoim Facebooku pomysłodawca, Jarosław Mikołajewski. Dodatkowe kontrowersje wzbudza fakt, że za zbyt kosztowną uznano wystawę wycenioną na 3 miliony złotych. Tymczasem jak podaje Aleksander Hudzik, to samo Muzeum w grudniu ubiegłego roku zakupiło kilkanaście grafik Marca Chagalla za 20 milionów złotych.
Niedoszła wystawa w Muzeum Narodowym to kolejne pokłosie rządów obecnego Ministerstwa Kultury, które ostatnimi czasy coraz odważniej ingeruje w sztukę. W krakowskiej Cricotece zakazano wystawy fotografii ze Strajków Kobiet, a w sąsiednim Teatrze Słowackiego wciąż trwa burza związana z „Dziadami”. W styczniu PiS powołało nowego dyrektora warszawskiej Zachęty – Jana Janowskiego, artystę bliskiego telewizji publicznej, w której krytykował m.in. „antyludzką ideologię gender i LGBT”. Teraz, z powodu łodzi uchodźczej, zaprzepaszczono wielką szansę dla polskiego Muzeum Narodowego.
Sztuka rządzi się swoimi prawami i nie są to prawa polityczne. To również zapis i interpretacja tego, co nas otacza, a nie tylko części, która jest wygodna dla danej grupy. Dopóki będzie powstawać bez oglądania się na innych, będzie wiarygodna. Z drugiej strony, wizja tego, że ktoś jednym ruchem długopisu może zniszczyć czyjąś wieloletnią pracę, może zniechęcać artystów. Pozostaje wierzyć, że szokujące decyzje władz będą tylko prowokować twórców i napędzać ich do kreowania samodzielnych, prawdziwych w swoim wydźwięku dzieł. A prawda nie zawsze jest wygodna.