Najważniejszym pytaniem, które zadawali sobie wszyscy, było to, kto zastąpi mistrza za sterami Chanel. Władze domu mody na czele z Brunem Pavlovskym zaspokoiły ciekawość publiki jeszcze tego samego dnia. Nie było zaskoczeniem, że posadę objęła właśnie Viard, która do tej pory szefowała studiu projektowemu i określana była mianem prawej ręki Lagerfelda. Szara eminencja paryskiego atelier stanęła w świetle reflektorów. Czy ten blask ją oślepił?
Nie mniejszy problem z obsadzeniem wakatu miało Fendi. To właśnie we włoskim domu mody Karl przepracował przeszło 50 lat i nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że stał się częścią rodziny jego założycieli. Tam w wieku czterech lat poznała go Silvia Venturini Fendi, która po śmierci wielkiego projektanta stała się jego następczynią. Już wcześniej współtworzyła z nim kolekcje – jej domeną były te męskie – i ramię w ramię wychodziła na wybieg, kiedy przyszła pora ukłonić się po pokazie.
Po śmierci Karla Lagerfelda przed wyzwaniem stanęła także marka Karl Lagerfeld. Dyrektorem studia pozostał Hun Kim. Jego decyzje miała jednak wspierać Carine Roitfeld mianowana doradcą do spraw stylu. Wybór francuskiej stylistki uzasadniony był ich długoletnią współpracą. Była redaktor naczelna francuskiej edycji Vogue’a pracowała z Lagerfeldem podczas tworzenia jego nowatorskiej jak na tamte czasy kolekcji dla H&M i przy realizacji albumu „The Little Black Jacket”.
„Jeśli zapytacie, jaki jest największy wynalazek w modzie, którego autorem chciałbym być, powiem: żałuję, że to nie ja wymyśliłem białą koszulę. Dla mnie koszula to podstawa wszystkiego. Wszystko inne przychodzi potem”, mówił kiedyś Karl.
By upamiętnić projektanta, marka stworzyła więc serię białych koszul we współpracy z gwiazdami. Interpretacji tego klasycznego motywu podjęli się m.in. Kate Moss, Takashi Murakami, Cara Delevingne czy Tommy Hilfiger. Dochód ze sprzedaży został przekazany Sauver la Vie –programowi wspierającemu rozwój badań medycznych.
Niektórzy twierdzą, że wraz ze śmiercią Lagerfelda mieliśmy do czynienia z końcem ery. Bez wątpienia pewien znaczący okres historii mody dobiegł końca. Można jednak zaryzykować stwierdzenie, że sam zainteresowany namawiałby nas, by patrzeć jedynie w przyszłość. W myśl tej zasady to, co ma nadejść nie rysuje się w ciemnych barwach. Na jednym, wielkim tronie zajmowanym niegdyś przez niepodzielnie rządzącego cesarza zasiadły trzy królowe, dając tym samym znak, że moda jest kobietą nie tylko z gramatycznego punktu widzenia.