„Pracuję nad Z Archiwum X. To jest to, co będę robił jako następne. Jestem tym podekscytowany od dłuższego czasu i jestem gotowy, by do tego wrócić”, deklaruje reżyser, używając paradoksalnego sformułowania o powrocie do czegoś, co w jego własnej twórczej biografii nie istniało.
Widmo Scully
Coogler nie kryje, że rozmawiał z „wielką Gillian” – Anderson, która w zbiorowej świadomości pozostaje esencją postaci Dany Scully. Aktorka, znana z bezkompromisowej postawy wobec kierunku, w jakim jej postać ewoluowała w późniejszych sezonach, może stać się kluczem do naprawienia tego, co fani określają jako „największy błąd serialu”.
Echo nieudanego odrodzenia serialu z 2016 roku kładzie się cieniem na nowym projekcie. Tamta inkarnacja, mimo powrotu oryginalnej obsady, spotkała się z chłodnym przyjęciem zarówno krytyków, jak i fanów. Publiczna krytyka ze strony Gillian Anderson, która odrzuciła możliwość powrotu po 11. sezonie, pozostaje trwałym memento – ostrzeżeniem przed popełnieniem tych samych błędów.
„Spróbujemy stworzyć coś naprawdę dobrego, coś dla prawdziwych fanów Z Archiwum X. I może znajdziemy nowych”, deklaruje reżyser z typową dla siebie powściągliwością, która kontrastuje z hiperaktywną promocją większości wysokobudżetowych produkcji.
Fenomen zaufania do Cooglera wynika z jego umiejętności balansowania między artystyczną wrażliwością a masową rozrywką – rzadkiej zdolności, którą zademonstrował odmładzając franczyzę „Rocky'ego” w „Creed” czy rewolucjonizując kino superbohaterskie „Czarną Panterą”. Teraz ta sama wrażliwość zostanie zastosowana do materii jeszcze bardziej ezoterycznej – paranormalnej mitologii lat 90.
Istnieje pewna ironia w fakcie, że serial, który dekonstruował teorie spiskowe i kwestionował oficjalne narracje, sam stał się przedmiotem narracji rebootowej – kulturowym ready-made, gotowym do recyklingu. Coogler, świadomy tej metawarstwy, zdaje się sygnalizować chęć wyjścia poza prostą replikację.
„Niektóre z tych odcinków, jeśli wykonamy naszą pracę właściwie, będą naprawdę przerażające”, obiecuje twórca, sugerując więcej niż tylko sentymentalną podróż dla wiernych fanów.
Jego „Z Archiwum X” ma być czymś więcej niż nostalgicznym powrotem – ma przerażać w kontekście nowych lęków, nowych technologii i nowych teorii spiskowych. I tak jak Mulder i Scully penetrowali mroczne zakamarki amerykańskiej paranoii końca XX wieku, tak Coogler stoi przed zadaniem zmapowania naszych współczesnych lęków – wpisanych już nie w industrialne krajobrazy, lecz w cyfrową infosferę, gdzie prawda rozmywa się w morzu danych, a panika moralna szerzy się z prędkością światłowodów.
Powracając do słów reżysera o „prawdziwych fanach” – czy nie to właśnie jest sedno każdego udanego rebootu? Odnalezienie duchowego DNA oryginału, a następnie transplantacja go w nowy organizm kulturowy. W tym sensie Coogler stoi przed zadaniem prawdziwie archeologicznym – musi odnaleźć esencję „Z Archiwum X” ukrytą pod warstwami nostalgii, fanowskich projekcji i komercyjnych kalkulacji.
A prawda – jak zawsze – jest gdzieś tam.