Advertisement

Zabłysnął w nagrodzonych „Wszystkich naszych strachach”. Kim jest Oskar Rybaczek? [wywiad]

26-11-2021
Zabłysnął w nagrodzonych „Wszystkich naszych strachach”. Kim jest Oskar Rybaczek? [wywiad]

Przeczytaj takze

Zmotywowany, świetnie przygotowany, uśmiechnięty i otwarty – tak po pierwszym spotkaniu można opisać Oskara Rybaczka. Aktor zabłysnął w nagrodzonych Złotymi Lwami na festiwalu w Gdyni „Wszystkich naszych strachach”, a krytycy i widzowie już wróżą mu wielką karierę. Patrząc na zapał, z jakim opowiada o najtrudniejszych aktorskich zadaniach, nie sposób mu nie kibicować.
Pytając dzieci w przedszkolu, kim chciałyby być w przyszłości, zwykle można usłyszeć odpowiedzi: „strażak, policjant, lekarz”. Ty już w przedszkolu wiedziałeś, że chcesz być aktorem.
Postanowiłem o tym w „starszakach” [śmiech]. Rodzice zapisali mnie do kółka teatralnego, gdzie mi się bardzo spodobało. Przygotowywaliśmy spektakl, a ja nauczyłem się całego tekstu: swojej roli, ról kolegów, a nawet didaskaliów. Podczas premiery, gdy kolega pomylił się w swojej kwestii, poprawiłem go i wszyscy zaczęli się śmiać. Można powiedzieć, że tak zaczęła się moja trwająca do dziś przygoda. Uwielbiam ten stan, kiedy mogę pobyć w fikcji, w ciele, w którym nigdy bym nie był. To pociągające, a dla mnie wciąż stanowi tajemnicę i jednocześnie zawód. Trudno mi się od niego odciąć, dlatego na przykład jadąc tramwajem robię notatki, kiedy zobaczę bądź usłyszę coś interesującego. Mam w sobie jakąś ciekawość świata i tego, co siedzi w ludziach.
Przenosisz tę ciekawość na swoje aktorskie wcielenia?
To jest jakiś fragment mnie, tkwi w mojej duszy i głowie. Od dziecka byłem bardzo otwarty, lubiłem występować, to mi zostało. Chociaż zrozumiałem, że to właśnie rola, a nie film, stanowi dzieło. Jest niematerialna, nienamacalna i nieuchwytna. I to mnie fascynuje!
Znajdujesz się na początku profesjonalnej drogi, ale już masz ogromne aktorskie doświadczenie zdobywane głównie w półprofesjonalnych teatrach.
Właśnie w tych amatorskich czy półprofesjonalnych teatrach zawsze miałem dużą dowolność, jeśli chodzi o temat i interpretację roli. W filmie jest trochę inaczej, znacznie bardziej konkretnie. Najczęściej postać została już dość dokładnie nakreślona, trzeba się w niej usadowić. Są reżyserzy, którzy pozwalają ją kreować od początku, ale znacznie częściej trzeba się po prostu wpasować w ramy. Teatry amatorskie dały mi ogromne poczucie wspólnoty, ale i odpowiedzialność za cały spektakl, nie tylko za swoją rolę. To mi zostało do dziś, nawet grając epizod, czuję się współtwórcą całości.
Tak było też przy „Wszystkich naszych strachach”, filmie Łukasza Rondudy i Łukasza Gutta nagrodzonym Złotymi Lwami w Gdyni?
Przy „Wszystkich naszych strachach” mieliśmy sporo swobody, jeśli chodzi o kreowanie postaci. Na samym początku wiedziałem, dokąd zmierzamy, resztę wypełniła moja relacja z Dawidem Ogrodnikiem. Z Dawidem miałem wcześniej warsztaty aktorskie na studiach, potem zupełnie przypadkowo usłyszałem, że znaleźliśmy się na jednym castingu. Od niego dowiedziałem się, że zagramy razem w tym filmie. Zaopiekował się mną jako młodszym kolegą, bo wiedział, że to mój pierwszy tak duży plan, miesiąc poza domem. Razem przygotowywaliśmy się do roli, budowaliśmy zaufanie, dzięki temu potem nie czuliśmy dyskomfortu. Dzięki tej współpracy „wszystkie strachy” odpłynęły i została super atmosfera na planie. Po tym doświadczeniu mógłbym tylko powtórzyć to, co często powtarza mój kolega Przemek: „Ból jest chwilowy, ale chwała wieczna”.
W jaki sposób chciałbyś wykorzystać w pracy zawodowej swoje zainteresowania i umiejętności, takie jak znajomość sztuk walki, akrobatyka?
Szczególnie podziwiam kino Christophera Nolana i moim największym marzeniem jest zagranie w „Interstellar” albo „Incepcji”, jeśli tylko byłoby to możliwe. Dzięki temu mógłbym połączyć to, co bardzo lubię w kinie, czyli intelektualną zabawę i rozrywkę, z fizycznością. Przez trzynaście lat trenowałem kickboxing i karate, a przez trzy lata służyłem w oddziałach obrony terytorialnej, więc ten aspekt jest mi bardzo bliski. Z drugiej strony pociąga mnie kino psychologiczne, w którym jest sporo prawdy. Cenię sobie w filmie również naturalność i brak przesady.
I bardzo lubisz wyzwania.
Lubię. Jednym z nich będzie pewnie rola w „Ślubach panieńskich”, którą gram w Teatrze STU. To gimnastyka dla aktora, a ja dbam o swój rozwój, chcę sięgać po różne role, nie zamierzam utknąć w jednym nurcie.
/tekst: Magdalena Maksimiuk/
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement