Najbardziej kontrowersyjnym bookingiem w dotychczasowej historii SNL okazał się jednak Żabson. Samo ogłoszenie występu młodego rapera sprawiło, że w facebookowych komentarzach zaczęło się gotować. Prawdziwy sądny dzień dla obiecującego MC zaczął się zaraz po emisji prowadzonego przez Piotra Gąsowskiego odcinka.
Czołowy polski "ziomal" jest jednym z pionierów przeszczepiania nasz rodzimy grunt trendów obowiązujących od jakiegoś czasu w światowym rapie: notorycznego używania autotune'a oraz trapowych podkładów. Nie wszyscy jak widać byli na to gotowi. "To jedna z parodii?", "najbardziej nieudany skecz SNL Polska, no bo niestety hip hop też trzeba umieć parodiować", "Mandaryna polskiego rapu". To najłagodniejsze pojazdy, które może odnaleźć w pękatej sekcji z komentarzami pod zamieszczonym występem na żywo.
Gościnny udział w programie miał być ukoronowaniem zwycięskiego tygodnia dla rapera z Opoczna. Jego, wydany kilka dni wcześniej, debiutancki longplay "To ziomal" właśnie w tym czasie piął się na podium listy sprzedaży OLiS (zajmując ostatecznie trzecie miejsce). Zaproszenie na tę samą scenę, na której prezentowali się głównie artyści związani z popem i elektroniką wydawało się uznaniem tego, że trap staje się równorzędnym i poważanym gatunkiem. Dla wielu stylistycznie okazało się to zbyt odważne. Być może niemożność poszerzenia swoich horyzontów sprawiła, że jad wylał się na całego.
Po wyprzedanych koncertach i nowatorskich, nadal zyskujących kolejne miliony odtworzeń i pochwał fanów, klipów, Żabson przypomniał o sobie klipem do "INTERNET.WAV" i dystansuje się od hejterów: "Widzę was tam na dnie/Chcecie znaleźć winowajcę/Żyję w innej bajce". Tutaj stosunek "łapek w górę" do negatywnych reakcji wynosi 85 do 15 (w wypadku występu w SNL, było ich po tyle samo).
Żabson bierze na siebie odpowiedzialność bycia newschoolowym trendsetterem na naszym rodzimym podwórku. Tych, którzy nie są gotowi na jego stylistykę, serdecznie pozdrawia błyskotliwymi linijkami i wiadomym palcem.
Żyjemy w epoce, w której każdy pod płaszczem anonimowości może wyrazić swoją opinię. Zachwytom i wyrazom wsparcia często towarzyszy jednak hejt – najczęściej bezsensowny i nieuzasadniony. Muzycy i artyści muszą pokornie znosić opinie tych, którzy bagatelizują ich ciężką pracę. Przykładem jak z dystansem podchodzić do tego zjawiska jest wideo, którego bohaterami jest producencki duet Flirtini. W zrealizowanej przez Ballantine's, pod hasłem True Music, akcji, marka kontynuuje wspieranie artystów, którzy są autentyczni i mają zdrowe podejście do rzeczywistości.