Advertisement

Zara Larsson: „W końcu nauczyłam się, że miłość powinna być łatwa” [WYWIAD]

Autor: Monika Kurek
18-03-2024
Zara Larsson: „W końcu nauczyłam się, że miłość powinna być łatwa” [WYWIAD]
Na początku marca do naszego kraju powróciła szwedzka księżniczka popu, znana z takich hitów jak „Uncover”, „Never Forget You”, „Lush Life”, „Symphony”, „Girls Like” czy „Ain’t My Fault”.
Szwedzka muzyka pop utożsamiana jest przede wszystkim z bardzo wysoką jakością, a Zara Larsson jest tego świetnym dowodem. W 2008 zadebiutowała w lokalnej edycji „Mam Talent”, którą wygrała, wykonując w finale cover „My Heart Will Go On” Celine Dione. Jej debiutancka EP-ka „Introduction” pokryła się potrójną platyną. Na trackliście znajduje się m.in. utwór „Uncover”, po dzisiaj będący jednym z jej największych przebojów. Serca fanów podbiła nie tylko chwytliwymi melodiami i szczerymi tekstami, ale także ciętym językiem oraz niebanalnym poczuciem humoru.
W zeszłym roku Zara Larsson porwała polską publiczność swoim występem na Orange Warsaw Festival 2023. Na początku marca natomiast powróciła do naszego kraju w tramach trasy koncertowej towarzyszącej jej czwartemu krążkowi „Venus”, który promują single „Can’t Tame Her”, „On My Love”, „End of Time” oraz „You Love Who You Love”. Przed koncertem na Torwarze spotkaliśmy się z Zarą i porozmawialiśmy z nią o mitologii, presji związanej z byciem gwiazdą pop oraz o tym, jak na przestrzeni lat zmieniało się jej postrzeganie miłości.

„Ciałopozytywność jest ważna, ale myślę, że najlepsza jest ciałoneutralność”

Tytuł twojej płyty nawiązuje do mitologii. Zawsze było to coś, co cię interesowało?
Niektórzy myślą, że Wenus rządziła kobietami i jest to część prawdy, ale nie jest to cała prawda. Według mitologii rzymskiej Wenus była boginią miłości. Ostatnio zaczęłam interesować się mitologią skandynawską, ponieważ mamy niesamowitą historię i pochodzi stąd wiele niezwykłych historii. Moi rodzice mieszkają w Rzymie…
Twoi rodzice mieszkają w Rzymie? Wow!
Afrodyta to ta sama dziewczyna, tylko pod innym imieniem. Nazwałam tak też piosenkę, ponieważ chciałam, aby wszystko ładnie spięło się w jedną całość. Album opowiada o różnych rodzajach miłości – przyjacielskiej, rodzinnej, romantycznej czy miłości do samego siebie. Miłość, siła, piękno. Stwierdziłam, że Wenus uosabia rzeczy, o których piszę. Nawet, teraz gdy jestem w trasie, czuję, że towarzyszy nam iście boska energia. Na scenie i za kulisami otacza mnie wiele świetnych kobiet. Mój zespół składa się z samych kobiet. To wszystko przekłada się na energię, jaką ma ten projekt. Eksploruję moją boską formę niczym Wenus.
Czy w mitologii skandynawskiej coś szczególnie przyciągnęło twoją uwagę?
Wiele historii znam z dzieciństwa. Na przykład mit o kobiecie, która ma dziurę w plecach i zabija mężczyzn. Być może to jakaś wersja Wenus. Tak jak wszyscy widziałam też „Thora”, czyli oraz inne filmy Marvela.
Wydaje mi się, że świat jest obecnie na etapie fascynacji mitologią.
Też tak mi się wydaję! Szwecja ma wspaniałą kulturę i historię. Paradoksalnie im więcej czasu spędzam z dala od Szwecji, tym większą czuję potrzebę zgłębiania miejsca, z którego pochodzę. Rozmawiałam o tym z moimi przyjaciółmi z Ameryki, ponieważ wielu z nich nie wie, skąd pochodzi. W przeciwieństwie do mnie nie mają drzewa genealogicznego. Znalazłam je w sieci i okazało się, że jestem tak bardzo szwedzka… (śmiech). To szalone. Jednocześnie to po prostu bardzo oczywiste. To coś, co we mnie jest i jestem za to bardzo wdzięczna. Miło jest mieć miejsce, z którego się pochodzi; miejsce, w którym znajdują się twoje korzenie. Mamy niesamowicie ciekawą historię i bardzo chciałabym zgłębić to na swoim kolejnym albumie.
Jesteś bardzo aktywna na TikToku. Pytałaś swojego chłopaka, jak często myśli o Imperium Rzymskim
Mój chłopak w ogóle o tym nie myśli. Bardzo mnie zaskoczyło. Myślę o tym o wiele częściej niż on, co w dużej mierze jest kwestią tego, że moi rodzice mieszkają w Rzymie. Na przykład jestem u nich w Rzymie i nagle mój ojciec pyta: „Możesz wyobrazić sobie, że Rzymianie chodzili tymi ulicami?” (Śmiech). Czuje się więc, jakbym trochę oszukiwała!
Album skupia się na zagadnieniu miłości. Jak zmieniało się twoje postrzeganie miłości na przestrzeni lat?
Jestem obecnie w bardzo zdrowym miejscu. Mam zdrowe relacje z moimi przyjaciółmi, rodziną, chłopakiem. W końcu nauczyłam się, że miłość powinna być łatwa. Nie powinna być bolesna; powinna dawać siłę i zapewniać wsparcie. Nie powinnaś czuć się mała, smutna, dziwna. Wcześniej często tak się czułam.
To chyba przychodzi z wiekiem.
Totalnie. Jestem młoda, ale swoje przeżyłam. Teraz kiedy wiem, jak dobra może być miłość, mam nadzieję, że już zawsze będę tak się czuć.
Na okładce jesteś niemalże naga. Czy swobodne podejście do nagości to coś, co wyniosłaś z kultury szwedzkiej?
Tak mi się wydaje. Nagość nie zawsze musi być seksualna, choć okładka zdecydowanie jest sexy (śmiech). W mojej rodzinie i kulturze nagość nigdy nie była czymś wielkim. To tylko ciało. Często przychodziłam do mamy lub taty, żeby popływać, być z ludźmi. Obecnie często chodzę do koreańskiego SPA, gdzie ludzie po prostu spędzają czas w swoich ciałach. Jest coś pięknego i ponadczasowego w tym, jak prezentuje się na tej okładce. Chciałam, aby wyglądała jak współczesny obraz. To tylko ja i malutka muszla, dzięki czemu nigdy nie wyjdzie z mody (śmiech). Jest w tym coś boskiego – oto ja, niczego nie ukrywam.
Czy podobne podejście było szkołach?
Tak. Ciałopozytywność jest ważna, ale myślę, że najlepsza jest ciałoneutralność. Czyli nie „moje ciało jest wspaniałe” albo „moje ciało jest brzydkie”, tylko po prostu „moje ciało jest”.
Lubisz zabierać głos i wypowiadać się na różne tematy. To wcale nie takie oczywiste w przypadku gwiazd pop.
Nie potrafię się zamknąć (haha). Po prostu taka jestem. Niektórzy ludzie dbają o swoją prywatność i dzielą się tym, czym chcą się dzielić; lubią być nieco tajemniczy. Ja taka nie jestem.
Czy to coś, co odziedziczyłaś po swojej mamie?
Zarówno po mamie, jak i tacie. Mają mocne osobowości i chętnie wyrażają swoje zdanie. To mnie ukształtowało, ale to tylko część mojej osobowości. Jestem artystką i czasem ludzie oczekują, że będę tkwić na piedestale i nie wypowiadać się na żadne tematy. Jestem zwykłą osobą, która ma opinie na różne tematy. Tak jak każdy. Kilka razy zdarzyło mi się mieć przez to kłopoty, ale zawsze niosło to ze sobą jakąś lekcję. Myślę, że w ostatecznych rozrachunku bycie sobą i wyrażanie swojej opinii nigdy nie będzie dla mnie niekorzystne. Poza tym zawsze wierzę, że mam rację i mówię to, co akurat chcę powiedzieć (śmiech).

„Chcę porównywać samą siebie do samej siebie”

Czujesz czasem presję związaną z bycia gwiazdą pop? Rina Sawayama powiedziała kiedyś, że czuje nieustanną presję związaną ze swoim wyglądem.
Myślę, że większość kobiet odczuwa tę presję. W przypadku osób popularnych dochodzi kwestia odbiorców. Jeśli chodzi o mnie, to głównie odczuwam presję, którą sama na siebie nakładam w kwestii występów i wizji, którą realizuję. Lubię rywalizację. Gdybym zajmowała się nauką, to również chciałabym być najlepsza. W przypadku muzyki jest o tyle ciężko, że trudno jest powiedzieć, kto właściwie jest najlepszy. To kwestia opinii. Ja słucham czegoś innego, moi znajomi słuchają czegoś innego. Ciężko jest być najlepszym w muzyce, bo nie ma czegoś takiego jak bycie najlepszym w muzyce.
To prawda!
Chcę porównywać samą siebie do samej siebie. Dziś jestem tutaj i gram koncert na hali. Kiedy wrócę następnym razem do Polski, chciałabym zagrać na arenie. Podczas kolejnej mojej wizyty chciałabym zrobić coś jeszcze większego. Chodzi o to, aby ewoluować, rozwijać się. Dla mnie kluczem do dobrego życia jest poczucie, że przemieszczam się do przodu, że staję lepszą wersją samej siebie.
Pod twoimi klipami, ale też klipami innych popowych dziewczyn takich jak Charli XCX czy Tove Lo, czasami pojawiają się komentarzy fanów, którzy twierdzą, że jesteście „niedoceniane”. Zgadzasz się z tym?
Myślę, że zarówno życie, jak i kariera to pasmo górek i dolin. Czasem masz hita i jesteś przez chwilę na szczycie, a potem zwalniasz tempo na kilka miesięcy. Albo wypuszczasz kolejną piosenkę, która radzi sobie nieco gorzej, a potem następną, która znów okazuje się hitem. I tak w kółko. Ogólnie rzecz biorąc, radzę sobie bardzo dobrze, ale jednocześnie mam wobec siebie bardzo duże oczekiwania, więc chcę odnosić tak wiele sukcesów, jak to tylko możliwe. Wciąż mam tyle do zrobienia. Nie postrzegam siebie jako artystki, która jest niedoceniona.
Wydajesz się bardzo pewna decyzji, które podejmujesz.
Mam tyle do pokazania światu. Nie jestem jeszcze nawet blisko osiągnięcia pełnego potencjału. Powtarzam to od początku mojej kariery. I wiesz co? Pewnie już zawsze będę to powtarzać. Chyba nigdy nie dojdę do momentu, w którym stwierdzę: zrobiłam to.
Czyli zawsze chcesz więcej.
Zawsze. Jest cienka linia pomiędzy byciem wdzięcznym i obecnym a posiadaniem celi i dążeniem do rozwoju zarówno jako artysta, jak i człowiek. Zawsze jest kolejny cel. Życie to podróż. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę robić to, co kocham. Otaczają mnie świetni ludzie. Po prostu staram się zachować balans. Myślę, że w końcu też poukładałam sobie wszystko w głowie. Kilka lat temu często zdarzało mi się czuć, że nie jestem w miejscu, w którym powinnam być. Gdy miałam 14 czy 15 lat i wypuściłam swój pierwszy album, to często czułam, że nie jestem wystarczająca. Płakałam, wściekałam się. Byłam niezadowolona ze swoich występów na żywo. Przez całe życie byłam dla siebie niesamowicie surowa, a teraz po prostu dobrze się bawię. Nigdy nie bawiłam się tak dobrze, jak teraz. Czuję się naprawdę dobrze, ale wciąż jestem głodna nowych wyzwań.
Jednym z nowych wyzwań jest twój debiut aktorski w filmie Netflixa, który napisała twoja przyjaciółka. Co możesz mi zdradzić na ten temat?
Jeszcze nie widziałam filmu. To będzie świetna zabawa! W tym wypadku akurat zadziałał nepotyzm… Wzięłam udział w przesłuchaniu, ale to była czysta formalność. Po prostu dostałam tę rolę (śmiech). Jestem przyzwyczajona do pracy z kamerami i czułam się bardzo dobrze na planie. Byłam tam z moimi przyjaciółmi, co też sporo ułatwiło. Jeśli tak wygląda kręcenie filmów, to chcę nakręcić setki filmów. To było świetne doświadczenie i wszyscy byli dla mnie bardzo mili. Nie mogę się doczekać premiery.
To nie jedyna nowa rzecz, jaką zrobiłaś w ostatnim czasie. Wykupiłaś prawa do swojej muzyki, masz własną wytwórnię. Zamierzasz w przyszłości przyjąć do niej nowych artystów?
Bardzo bym chciała. Na razie nie mam wiedzy, doświadczenia ani zasobów, poza tym chcę skupić się na wydawaniu własnej muzyki. Daj mi dziesięć lat! Bardzo chciałabym współpracować z tekściarzami. Wypchnięcie kogoś na rynek wymaga ogromnego nakładu pracy.
W jednym wywiadzie powiedziałaś, że współcześnie wszyscy robią smutne, koncepcyjny albumy. Wcześniej sporą burzę wywołała Ellie Goulding, która stwierdziła, że jej ostatni album jest najmniej personalnym albumem w jej karierze. Czy nie możemy po prostu bawić się muzyką?
Osobisty nie musi oznaczać smutny. Na przykład piosenka „None of these guys” z „Venus” opowiada osobistą historię. Nie jest smutna, tylko zabawna i zadziorna. Nie jest jednak poważna. Na pewno jest to dużo bardziej osobiste, niż gdybym śpiewała o smutnej miłości, z którą się nie utożsamiam. Nie jestem zbyt poważną osobą. Lubię się wygłupiać i jest to dużo większą częścią mojej osobowości niż melancholia i śpiewanie o złamanym sercu. Czasem ludziom wydaje się, że poruszanie osobistych tematów musi wiązać się z byciem smutnym. Nie uważam tak.
Podobny problem jest z zabawnymi filmami, które często postrzegane są jako głupiutkie i mało poważne.
Bycie zabawnym wymaga inteligencji. Najlepsi stand-uperzy są zabawni, ponieważ umieją wyciągnąć humor z danego tematu. Im więcej piszę, tym bardziej jestem o tym przekonana. Myślę, że mój przyszły album będzie pod tym względem jeszcze bardziej personalny i będzie eksplorował tę część mojej osobowości.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement