Advertisement

Maltretowane zwierzęta zdane same na siebie? Zmiany w prawie lansują posłowie

Autor: ZG
15-01-2020
Maltretowane zwierzęta zdane same na siebie? Zmiany w prawie lansują posłowie

Przeczytaj takze

Grupa posłów proponuje zmiany w prawie utrudniające odbieranie zwierząt prywatnym właścicielom. Organizacje pozarządowe protestują. Argumentują, że oprawcy zwierząt pozostaną wtedy zupełnie bezkarni, a zwierzęta będą czekały na pomoc jeszcze dłużej, niż teraz.
Parlamentarny zespół ds. ochrony zwierząt, praw właścicieli zwierząt oraz rozwoju polskiego rolnictwa 10 stycznia zaproponował zmiany w przepisach, które gwarantować mają: „skuteczne i szybkie przywracanie zwierząt właścicielom w przypadku ich uniewinnienia lub umorzenia postępowania” – donosi TOK FM.

Zdecydowany sprzeciw

Projektowi zdecydowanie sprzeciwiają się przedstawiciele organizacji pozarządowych działających na rzecz zwierząt. Przekonują, że zupełnie uniemożliwi on przeprowadzenie im jakichkolwiek interwencji w sytuacjach nagłych.
Projekt zakłada, że organizacje społeczne będą całkowicie pozbawione możliwości odbierania zwierząt właścicielskich z posesji prywatnych, mieszkań, domów czy ogrodów, alarmowała mecenas Katarzyna Topczewska z Fundacji Viva! w TOK FM.
Nowelizacja przewiduje, że procedura odbioru będzie musiała być konsultowana tylko z jedną osobą: Powiatowym Lekarzem Weterynarii, który pracuje jedynie od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00-15:00. Z zasady wyłącza to więc wszystkie interwencje w weekendy, święta i wieczorami. Oznacza to, że jeśli interwencja wypadnie w weekend lub wieczór, zwierzę może konać przez kilka dni, zanim będzie można je uratować. Warto również podkreślić, że Państwowa Inspekcja Weterynaryjna zazwyczaj nie dopatruje się przypadków znęcania nawet tam, gdzie jest ono potwierdzone prawomocnym wyrokiem sądu. Z danych wynika, że PIW zainicjowała w 2018 roku zaledwie 11 proc. postępowań administracyjnych.
Głównym celem zainicjowanego przez posła Jarosława Sachajkę projektu jest więc odebranie organizacjom prozwierzęcym prawa do odbioru zwierząt bez wcześniejszego porozumienia z PIW. Jego autorzy nazywają działaczy „ekoterrorystami” i „samozwańczymi inspektorami”.
Obecnie można odebrać rolnikowi wszystkie zwierzęta, a on z tego żyje. To nie jest tak, że on trzyma je dla własnego hobby. I rolnicy upadają. Jak ktoś ma psa czy kota, jest z nim związany, odbiera się te zwierzęta. I wtedy zwierzęta cierpią i cierpią ich właściciele, a później latami tych zwierząt nie można odzyskać, argumentował poseł Jarosław Sachajko.
Warto jednak zauważyć, że z raportu przygotowanego przez Fundację Czarna Owca Pana Kota oraz Ekostraż wynika, że blisko 90 proc. odbiorów zwierząt w 2017 i 2018 roku zostało zatwierdzonych przez organ administracyjny. Można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że jeśli właściciel trzyma zwierzęta gospodarskie i domowe we względnie dobrych warunkach, nie głodzi ich, nie stosuje przemocy fizycznej i dba o ich otoczenie, to nie ma co się obawiać, że zostaną mu odebrane.
Przedstawicieli związków rolniczych są najwyraźniej przeświadczeni, że wszystkie problemy tej branży wynikają z działalności organizacji zajmujących się ochroną i dobrostanem zwierząt. Pogląd ten znajduje poparcie zwłaszcza hodowców zwierząt futerkowych, które są przedmiotem ostrej krytyki organizacji pozarządowych w zakresie cierpienia zwierząt na fermach.
Praktyka pokazuje, że urzędnicy z PIW bardzo często wydają błędne decyzje, nie widząc stanu zagrożenia życia, czego dowodem jest chociażby sprawa tygrysów z granicy polsko-białoruskiej. Gdyby to >Lex Sachajko< obowiązywało w momencie, kiedy zatrzymano transport jadący z Włoch do Dagestanu, tygrysy zmarły by na granicy, bo przecież urzędowy lekarz weterynarii ocenił ich stan jako dobry, ocenia adwokat Katarzyna Topczewska, pełnomocnik Fundacji Viva!, wieloletni konsultant Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt.

Petycja

Wczoraj pojawiła się petycja obywatelska skierowana do Marszałek Sejmu Elżbiety Witek i prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
Intencje posła Sachajki są wyjątkowo czytelne. Na spotkaniach jego zespołu - bez żadnego potwierdzenia w faktach - zarzuca się organizacjom prozwierzęcym podpalenia gospodarstw, wtargnięcia, nieuzasadnione odbiory zwierząt oraz >ekoterroryzm<. Dane i raporty świadczą dokładnie o czymś przeciwnym. Odbiory są realizowane zgodnie z literą prawa, w blisko 80 proc. organy administracyjne zatwierdzają je już w pierwszej instancji, a organizacje honorują prawomocne wyroki sądów, piszą organizatorzy.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement