Advertisement

15-minutowe owacje na stojąco. „The Smashing Machine” w Wenecji

Autor: Agnieszka Sielańczyk
02-09-2025
15-minutowe owacje na stojąco. „The Smashing Machine” w Wenecji
Dwayne Johnson płakał niekontrolowanie, gdy publiczność na Lido wybuchła 15-minutowymi owacjami na stojąco – to jedna z najdłuższych w historii tej edycji festiwalu. Surowa, bezkompromisowa opowieść o człowieku, który potrafił miażdżyć przeciwników w oktagonie, ale rozpadał się na kawałki poza nim to film, który poruszył wymagającą wenecką widownię.
Gdy Dwayne Johnson po raz pierwszy wszedł na plan „The Smashing Machine”, nie poznała go nawet jego bliska przyjaciółka Emily Blunt. Aktor przeszedł radykalną przemianę, aby wcielić się w postać Marka Kerra, legendy MMA z lat 90. Johnson jest prawie nie do poznania, nosząc kilogramy protez, aby sportretować muskularnego, dwukrotnego mistrza UFC w wadze ciężkiej.
To nie była kosmetyczna zmiana wizerunku. To było psychiczne pozbycie się pantofelka hollywoodzkiej gwiazdy i przywdzianie skóry człowieka złamanego, uzależnionego, ale wciąż walczącego o człowieczeństwo.

Benny Safdie

Dla Benny'ego Safdie'go, dotychczas znanego z hyperaktywnych filmów robionych z bratem Joshem („Uncut Gems”, „Good Time”), „The Smashing Machine” to solowy debiut reżyserski – i natychmiastowe odnalezienie własnego głosu. Film wydaje się mniej filmem braci Safdie, przypominając raczej „The Wrestler” Darrena Aronofsky'ego.
Byłem naprawdę obsesyjnie zajęty tym człowiekiem, mówi Safdie o filmie, który nie tylko podąża za Kerrem na ring, ale także do jego głowy.
To nie przypadek – reżyser oparł scenariusz na dokumentalnym filmie HBO z 2002 roku o tym samym tytule, który obnażył dramatyczne zmagania Kerra z narkotykami i burzliwymi relacjami.

15 minut oklasków

Kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, publiczność oszalała, odpowiadając 15-minutowymi owacjami na stojąco. Na sali byli Johnson, Blunt, Safdie i prawdziwy Mark Kerr – wszyscy ze łzami w oczach.
To nie jest film o triumfie na ringu. To opowieść o mężczyźnie, który musi nauczyć się przegrywać – ze sobą, z uzależnieniem, z lękami – żeby ostatecznie wygrać najważniejszą walkę: tę o własne człowieczeństwo. „The Smashing Machine” w amerykańskich kinach od 3 października. W Polsce data premiery nie została wciąż ogłoszona.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement