Advertisement

82. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji – filmy, na które czekamy

29-08-2025
82. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji – filmy, na które czekamy
Po letnich miesiącach wypełnionych kolejnymi odsłonami franczyz i bezpiecznymi blockbusterami, kino europejskie wreszcie wystawia pazury na 82. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji. Oto tytuły, które mogą odwrócić kinowy rok do góry nogami.
Lido di Venezia po raz kolejny staje się centrum filmowego świata, gdzie od dziesięcioleci decydują się losy Złotego Lwa. Tegoroczna edycja przynosi intrygującą mieszankę hollywoodzkiego połysku – z George'em Clooneyem, Jacobem Elordim i Emmą Stone na czele – oraz azjatyckiej inwazji, która od lat systematycznie podbija europejskie festiwale.
Najgłośniej o powrocie Park Chan-wooka ze swoim „No Other Choice". Koreański mistrz, który w Cannes 2022 udowodnił, że wciąż potrafi zaskakiwać, tym razem zabiera nas w podróż przez... cóż, Park Chan-wook nigdy nie ujawnia kart za wcześnie. Równie fascynująco zapowiada się węgierski duet: Ildikó Enyedi z „Silent Friend" i László Nemes z „Orphan" – twórcy, którzy w ostatnich latach udowodnili, że węgierskie kino potrafi być równie hipnotyzujące, co niepokojące.
„Frankenstein” Guillermo del Toro to pozycja, która sama w sobie jest już wydarzeniem. Meksykański wizjoner, który Oscara za „Kształt wody” otrzymał nie bez powodu, tym razem bierze na tapetę najsłynniejszego potwora literatury. Jeśli jego wcześniejsze dzieła to były baśnie dla dorosłych, to co zrobi z opowieścią Shelley? Mia Goth jako Elizabeth Lavenza i Oscar Isaac jako Victor Frankenstein to obsada, która sama w sobie gwarantuje, że nudno nie będzie. Jacob Elordi w roli potwora? Casting, który brzmi jak prowokacja, ale może właśnie dlatego zadziała.
Naszym osobistym typem na czarnego konia festiwalu jest „The Testament of Ann Lee” Mony Fastvold. Norweżka, która jako współreżyserka „Brutalisty” udowodniła, że potrafi tkać filmowe gobeliny z największą precyzją, tym razem zabiera nas do XVIII wieku, do świata Ann Lee – założycielki sekty Shakers, kobiety, którą jej wyznawcy uważali za żeńską inkarnację bożej mocy. Amanda Seyfried w głównej roli to wybór, który może zaskoczyć – aktorka znana głównie z lżejszych produkcji stanie przed wyzwaniem odegrania jednej z najbardziej kontrowersyjnych postaci religijnych w historii Ameryki.
Ciekawostka dla polskich widzów: za kostiumy odpowiada Małgorzata Karpiuk, której prace w „Ślepnąc od świateł” i „Sercu miłości” zapierały dech w piersiach.
Z pozycji, które mogą nas miło zaskoczyć, wyróżniamy reżyserski debiut Shu Qi – „Nühai (Girl)”. Tajwańsko-chińska koprodukcja o przyjaźni dwóch dziewcząt z przeciwległych światów brzmi znajomo, ale w rękach doświadczonej aktorki, która przez lata obserwowała największych mistrzów kina azjatyckiego, może okazać się perełką festiwalu.
Wenecja 2024 zapowiada się jako edycja przełomowa – między nostalgią za wielkimi opowieściami a poszukiwaniem nowych głosów. Przekonamy się, czy europejskie kino wciąż potrafi rzucić rękawicę Hollywoodowi.
tekst: Natalia Kolańska
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement