Advertisement

Ale siada!: Rubens. Gitarzysta znanych i lubianych wydaje własną muzę. I to jaką!

Autor: Monika Kurek
15-04-2022
Ale siada!: Rubens. Gitarzysta znanych i lubianych wydaje własną muzę. I to jaką!
Występował na trasach Męskie Granie 2020 i 2021, a także współpracował z Wojtkiem Mazolewskim i Mrozem. Dziś jest gitarzystą Darii Zawiałow, co jednak nie przeszkodziło mu w wydaniu znakomitej EP-ki „Wynoszę się” (premiera odbyła się 8 kwienia). Jedno jest pewne: Rubens dopiero się rozkręca i zdecydowanie ma szansę stać się jednym z najciekawszych polskich artystów!

Przeczytaj takze

Social media zmieniły zasady gry i dziś to nie radia i wytwórnie decydują o tym, czego słuchamy. Coraz więcej osób sięga po kawałki usłyszane na TikToku czy nuty artystów znalezionych na wirtualnych playlistach. Włączasz taki kawałek i myślisz sobie: „Kurde, ale siada!”. Co to za kawałek, kto to śpiewa? No leci sobie, leci i zupełnie nie da się go pozbyć z głowy...
Spoko, też tak mamy. I jakby tego było, podzielimy się z wami naszymi odkryciami w nowym, K MAG-owym cyklu muzycznym „Ale siada”! Po bryskiej, Marie, Jakubie Skorupie oraz Karolinie Stanisławczyk przyszedł czas na Rubensa, który w piątek 8 kwietnia wydał swoją debiuntacką EP-kę „Wynoszę się", zapowiadającą jego solowy album. Sprawdźcie, jak poradził sobie z naszym kwestionariuszem.

Artysta z krwi i kości

Długowłosi muzycy w skórzanych kurtkach, unoszący się w powietrzu zapach papierosów, zakurzone wilgotne sale prób, plakaty na ścianach i hipnotyzujące dźwięki gitary. To świat, któremu mały Rubens ciekawsko przyglądał się zza pleców taty. Już wtedy bardzo podobał mu się ten klimat. Tata Rubensa miał kilka zespołów blues-rockowych, z którymi występował np. w Jarocinie i na Rawa Blues. Tak jak jego ojciec (dziadek Rubensa) grał na harmonijce ustnej. Sam Rubens również próbował, ale raczej bez większych sukcesów. Ostatnio myślał jednak, żeby do tego wrócić.
Muzyczny świat taty zafascynował go na tyle, że zapragnął nauczyć się grać na gitarze. Chodził na lekcje do lokalnych gitarzystów i raz nawet pojechał na warsztaty muzyczne. Najwięcej jednak nauczył się od ludzi, z którymi grał. – Moją szkołą muzyki było granie z innymi – podkreśla Rubens, który pochodzi z małej miejscowości pod Częstochową. Nie został w niej jednak długo, ponieważ wyjechał do Warszawy pod przykrywką studiów. W rzeczywistości Rubens pojechał do stolicy, żeby zostać gitarzystą. Każdego dnia chodził na jam sessions, grał z różnymi muzykami i zdobywał nowe doświadczenia, zanurzając się w rozbuchanej, warszawskiej bohemie artystycznej. To był początek jego muzycznej ścieżki.
Rubens szczególnie tkliwie wspomina dwa projekty. Jednym z nich jest undergroundowy zespół Bulbwires, który świetnie poradził sobie pomimo braku wsparcia wytwórni czy menadżera. Wydany w sieci krążek wystarczył, aby zagwarantować im miejsca w line-upach największych festiwali w Polsce. Co ciekawe, Rubens nadal kumpluje się z Wiktorem Koperskim, z którym zrobił… piosenki na płytę Mroza „Złoto”. Drugi projekt to The And, do którego został zaproszony przez Radka Rejsela oraz Michała Kusha, producenta Darii Zawiałow. Rubens przyznaje, że ma do tych piosenek ogromny sentyment. Były one bardzo świeże i zupełnie się nie zestarzały. Zwraca także uwagę, że to projekty z zupełnie dwóch różnych segmentów muzycznych – Bulbwires to zespół gitarowy, a The And był zespołem ejtisowym.
Granie w zespołach nie przeszkodziło mu jednak w robienia własnej muzyki. Wciąż tworzył nowe podkłady i instrumentale do szuflady, aż w końcu zaczęło go to kręcić bardziej niż samo granie na gitarze. W końcu nadszedł rok 2022 i zaczęła się pandemia, a Rubens odkrył, że nagle ma bardzo dużo czasu wolnego. Jeździł do studia, nagrywał kawałki i… pewnego razu z nudów zaczął sobie coś podśpiewywać. Mało tego, był zaskoczony, że nawet nie brzmi to tak źle! Zaczął więc pisać swoje teksty i tak właśnie powstały jego pierwsze piosenki Nie miał wtedy jednak jeszcze żadnego planu i wszystko zadziało się bardzo spontanicznie. Materiał trafił do wytwórni za sprawą Arka Sitarza (Rasa), który usłyszał go na posiadówce u Mroza. Następnie Arek napisał do Rubensa i zapytał go, co myśli o tym, żeby wydać je w dużej wytwórni. Bardzo go to zaskoczyło, bo piosenki nie były skończone i jeszcze nie do końca czuł się z nimi komfortowo. Pomyślał sobie jednak: „Czemu nie?”. A reszta jest już historią…

Kilka pytań do...

Debiutancka EP-ka Rubensa „Wynoszę się" śmiga już w serwisach streamingowych, a my zadaliśmy mu kilka niecierpiących zwłoki pytań. Zobaczcie, jak poradził sobie w naszym krzyżowym ogniu pytań!
Opisz swoją muzykę w 3 słowach
Osobista, szczera i bez kalkulacji.
Jajko czy kura? Co jest pierwsze: melodia czy tekst?
Zazwyczaj pierwsza jest muzyka. Najpierw robię podkład lub akordy, bo jest to coś, co mnie inspiruje i nadaje mojej twórczości bieg. Brzdąkam sobie, gram na gitarze, tworzę coś w moim studio i jak czuję, że łapię wiatr w żaglach, to zazwyczaj dzieje się to za pomocą muzyki. Kiedy już to mam, to mogę działać dalej. Wykorzystuję wtedy zapisane wcześniej hasła lub frazy, które wpadły mi do głowy.
Jaka była pierwsza piosenka, którą napisałeś?
Jednymi z pierwszych numerów były na pewno „Wszystko OK?” i „Pani Zamieć”. Powstały w 2020 roku, czyli na początku mojej pracy nad EP-ką oraz płytą. Był to dla mnie okres szału twórczego, ponieważ nagle miałem bardzo dużo czasu wolnego. Nie pracowałem wtedy nad jednym numerem, tylko wpadałem do studia i robiłem różne rzeczy. Po prostu dobrze się bawiłem i w ogóle większość tych numerów powstała bardzo spontanicznie. Tak było również w przypadku „Pani Zamieć”. To był typowy zakorkowany dzień w Warszawie i wracałem właśnie z Ochoty, gdzie załatwiałem jakieś różne sprawy. Miałem akurat dwie godziny wolnego, więc pojechałem do studia. Byłem tam jakieś czterdzieści minut i zrobiłem wtedy szkic do kawałka „Pani Zamieć”. Wyszedłem stamtąd i pomyślałem sobie: „Wow, fajnie poszło”. Lubię takie spontaniczne akcje i te różne artystyczne rzeczy często wpadają mi do głowy mimochodem. Kiedy to się dzieje, staram się pamiętać, żeby je sobie nagrać. Obecnie dyktafon jest dla mnie przedmiotem pierwszej potrzeby (śmiech). Sporo mam tego w telefonie.
Wymarzony feat: polski i zagraniczny
Mówiłem już kilka razy o moim wymarzonym zagranicznym feacie i jakoś nie potrafię się z tą wizją pożegnać. Zawsze bardzo ceniłem Lady Gagę i mam do niej ogromny szacunek. Bez względu na to, czy nagrywa pop, jazz czy eksperymentuje aktorsko. Jestem ogromnym fanem jej osoby oraz jej wrażliwości. A polski feat... Marzy mi się rapowy duet. Ciężko jest mi wskazać kogoś konkretnego, ale ostatnio bardzo dużo słucham raperów takich jak Kukon, Białas czy Paluch. Ich muza bardzo do mnie trafia i uwielbiam to, co dzieje się teraz w polskim rapie.
W jakim miejscu i gdzie odbyłby się twój wymarzony koncert? Puść wodze fantazji
W moim sercu od zawsze jest Londyn i Royal Albert Hall. Często odpalam sobie występy na żywo w Royal Albert Hall, np. Arctic Monkeys, i zawsze rozsadza mi głowę.
3 kawałki, od których nie możesz się ostatnio oderwać
Ostatnio bardzo dużo słucham piosenki, o której przypomniała mi Daria, czyli „Blur” MØ. Uwielbiam! Sentymentalnie wracam też do utworu „The Spins” Maca Millera, w którym zsamplowany jest kawałek „Half Mast” Empire of the Sun. No i ostatni Harry Styles - „As It was”. Jestem fanem Harry'ego Stylesa i tej wolty, którą wykonał po odejściu ze swojego zespołu.
Masz możliwość spędzenia dnia ze swoim idolem (żyjącym lub nieżyjącym). Kogo wybierasz i dlaczego?
Chciałbym spędzić dzień z Amy Winehouse. Dlaczego? Bo to artystka kompletna, która całkowicie odsłoniła się w swoich piosenkach i tym, co robiła. Niesamowita wrażliwość. Bardzo chętnie spedziłbym też dzień z Jimim Hendrixem. Sam jestem gitarzystą, więc dzień spędzony z bogiem gitary mógłby być dla mnie totalną rewolucją!
Jaką supermoc chciałbyś posiadać? Dlaczego?
Bardzo lubię superbohaterów i zawsze mocno wkręcam się w tego typu historie. Chciałbym być superbohaterem, który bezinteresownie sprawia, że ludzie nagle odnajdują spokój ducha. Czują się spełnieni, szczęśliwi kompletni. Nie muszą szukać plastrów na swoje rany i po prostu czują się dobrze sami ze sobą. Myślę, że ludzie potrzebują takiego superbohatera.
Co najbardziej w sobie lubisz i czego najbardziej w sobie nie lubisz?
W moim przypadku jest to jedna i ta sama rzecz. Perfekcjonizm często popycha mnie do tego, żeby robić pewne rzeczy lepiej, ale równie często mnie stopuje. Bardzo tego w sobie nie lubię. Perfekcjonizm to obusieczny miecz!
Nie samą muzyką człowiek żyje, czyli pozamuzyczne pasje. Jakie są twoje?
Jestem ogromnym fanem sportu, choć teraz trochę brakuje mi na niego czasu. Bardzo lubię brazylijskie jiu jitsu. Ostatnio za namową mojego przyjaciela poszedłem też na treningi MMA. Czuję ogromną chemię do sportów indywidualnych. No i kiedyś jeździłem na deskorolce. Całe gimnazjum byłem rozdarty pomiędzy gitarą i deskorolką (śmiech).
Co cię najbardziej wkurza?
Bardzo wkurzają mnie różne kręgi, które mówią innym, jak mają żyć, kim mają być i jak mają się ze sobą czuć. Uważam, że jest to mega słabe i bardzo mi się to nie podoba. Jeśli chcesz żyć w taki sposób, to po prostu to rób, ale nie wygrażaj palcem i nie mów komuś, że ma robić to samo, co ty. Nie mów, że jego światopogląd i jego przekonania są złe. To są jego przekonania i ma do nich prawo. Wkurzają mnie tacy ludzie, bez względu na to, do którego środowiska należą.
Facebook, TikTok czy Instagram? Dlaczego?
Zdecydowanie Instagram, bo znajduję tam dużo inspiracji ze świata architektury, mody i poezji. Poza tym, dużo artystów działa na Instagramie i pokazuje tam swoją twórczość.

Wybiera...

Monika Kurek, czyli dziennikarka K MAG-a od 2019 roku. Jako nastolatka prowadziła fankluby polskich popowych artystek. Jest maniaczką kina indie rodem z Sundance, popkultury z lat dwutysięcznych, psów corgi oraz kryminałów Joanny Chmielewskiej.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement