Kosmiczni myśliwi
„Wszechświat jest jak ciemny las. Każda cywilizacja to ukryty myśliwy. Wędruje po lesie, bardzo cicho, uważając, by nie zdradzić swojej pozycji. Gdy zauważy innego myśliwego – nie waha się, tylko strzela”, pisze Liu w swojej powieści z 2008 roku.
Historia ludzkości — zarówno dawna, jak i współczesna — pełna jest ponurych przykładów tego, jak eliminacja konkurencji zapewnia przetrwanie. Czyżby zatem historia galaktyki była pisana równie krwawym alfabetem?
Długo przed tym, jak aktywne poszukiwanie pozaziemskich inteligencji stało się globalną praktyką naukową, sygnały radiowe z codziennej komunikacji wewnątrzgatunkowej Ziemi emanowały w przestrzeń — coś, co pobliskie obce społeczeństwo, szukające nowego sojusznika lub świeżego celu, mogłoby z łatwością wykryć.
To, co nazywamy „hipotezą rzadkiej Ziemi", sugeruje jednak, że sama nasza planeta – z idealną odległością od gwiazdy, stabilną orbitą, potężnym Jowiszem chroniącym przed asteroidami, aktywnym rdzeniem generującym pole magnetyczne i odpowiednią księżycową stabilizacją – reprezentuje wyjątkowo rzadki zbieg okoliczności kosmicznych.
Leśna analogia rozpada się również, gdy weźmiemy pod uwagę prawdziwą naturę wszechświata — lub po prostu naszą własną gigantyczną galaktykę. Las może wydawać się ogromny i nieskończony w ciemności, ale to nic w porównaniu z przestrzenią kosmiczną.
„Mogą istnieć wrogie sobie, obce istoty”, przyznaje Shostak, starszy astronom z Instytutu SETI w Kalifornii.
Odległości między nimi są jednak niewyobrażalnie ogromne, do tego stopnia, że wydaje się dziwne, iż odczuwałyby potrzebę prewencyjnego atakowania się nawzajem. Nawet gdyby się wzajemnie obawiały, rozległość przestrzeni między nimi oznacza, że prawdopodobnie nie musiałyby konkurować o zasoby – każda miałaby do dyspozycji niemal nieograniczoną liczbę światów, asteroid, a nawet gwiazd do eksploatacji.
Ziemia offline
Inna teoria głosi, że zaawansowane cywilizacje mogą komunikować się w sposób, którego po prostu nie rozumiemy lub którego nie potrafimy wykryć. Być może używają form komunikacji, których nawet nie rozważamy – modulacji neutrin, splątania kwantowego lub innych kanałów całkowicie poza naszym zrozumieniem technologicznym.
Ta hipoteza akwarium sugeruje, że możemy być jak plemię w amazońskiej dżungli – bez pojęcia o satelitach krążących nad naszymi głowami, transmitujących petabajty danych. Jesteśmy offline w kosmicznym internecie, nie wiedząc nawet, że on istnieje.
Kosmiczny sen
Inspirowana myślą Olafa Stapledona jeszcze jedna hipoteza mówi, że zaawansowane cywilizacje mogą osiągać stany tak efektywnej minimalizacji energii, że stają się praktycznie niewykrywalne. Zamiast ekspansji w kosmos, mogą zwrócić się do wewnątrz – ku wirtualnym światom lub stanom świadomości, które pozwalają im przetrwać miliony lat przy minimalnym zużyciu energii. W tym ujęciu kosmos może być pełen inteligentnych istot hibernujących lub żyjących w symulacjach o kompresji czasowej tak zaawansowanej, że tysiąclecia naszego czasu są dla nich zaledwie chwilą.
Być może nasz zakątek kosmosu jest cichy, ponieważ pojawienie się życia jest niezwykłą rzadkością. Być może jest tu samotnie, ponieważ obce społeczeństwa mają zły nawyk unicestwiania się, gdy tylko odkryją coś w rodzaju broni atomowej lub wiedzą o nas na tyle dużo, by nie ryzykować spotkania? Tak czy inaczej w tej pustej galerii wszechświata ludzkość nadal wykrzykuje swoje pozdrowienia. Nikt jednak nie odpowiada.
źródło: National Geographic