„To nie jest już kwestia narysowania ciekawej linii czy fajnego zawijasa. Ludzie tworzą całe pejzaże na paznokciu – to naprawdę stało się bardzo zaawansowane”, diagnozuje Tembe Denton-Hurst, autorka świeżo wydanej książki „Fresh Sets: Contemporary Nail Art from Around the World”.
Denton-Hurst, dziennikarka „New York Magazine” i autorka „Homebodies”, dokumentuje fenomen, który przestał być marginalnym zjawiskiem kulturowym. Fascynacja wynikająca z pierwszego kontaktu z błyszczącymi akrylami matki przerodziła się w regularny rytuał, a następnie w pracę dokumentacyjną nad ruchem, który rozlewa się po metropoliach – od Seulu przez Pendżab po Berlin.
Estetyczna zmiana to tylko wierzchołek rewolucji, jaka dokonuje się w branży. W laboratoriach powstają biodegradowalne tipsety wykonane z pancerzyków skorupiaków i produktów zwierzęcych. Na styku biologii i designu wyłania się nowa epoka odpowiedzialnego glamouru.
Bardziej eksperymentalne zastosowania obejmują technologię – paznokieć-maszynka do tatuażu czy mikrofon wyłapujący pobliskie plotki to nie fantazje z powieści Williama Gibsona, lecz funkcjonalne prototypy. W świecie, gdzie ciało coraz częściej postrzegane jest jako interfejs, paznokcie stają się naturalnym przedłużeniem cyfrowego ja.
Ta ekspansja sztuki paznokciowej wykracza poza cielesność – staje się medium społecznej komunikacji, subwersywnym gestem politycznym, manifestem tożsamościowym. I choć rewolucja ta przybiera formy mikroskopijne, jej kulturowy wydźwięk rezonuje głośno.
Książka Denton-Hurst oddaje sprawiedliwość globalnej naturze zjawiska, portretując artystów z różnych kontynentów i tradycji kulturowych. Tomoya Nakagawa, Alona Sobolevska czy Marggie Nails – to nazwiska, które w środowisku znawców brzmią jak Basquiat czy Banksy dla szerszej publiczności sztuki współczesnej.
„Ta książka dziesięć lat temu wyglądałaby zupełnie inaczej”, przyznaje autorka, sugerując, że stoimy u progu nowej ery w estetyce ciała. W czasach, gdy indywidualna ekspresja balansuje między nadmiarem a niedosytem, paznokcie stają się ostatnim bastionem autentyczności – miniaturowym buntem przeciwko homogenizacji piękna.
Na jednym z paznokci płonie świeczka urodzinowego tortu – mały, ulotny spektakl, który kwestionuje granice między ciałem a dziełem sztuki. Tak jak dla bohaterów serialu BBC pokój nastolatka staje się terytorium nieznanych rytuałów, tak dla przeciętnego obserwatora współczesny salon zdobienia paznokci jawi się jako laboratorium nieodgadnionych praktyk. I w obu przypadkach to, co najciekawsze, dzieje się za zamkniętymi drzwiami – w intymnej przestrzeni między klientem a technikiem, między uczestnikiem kultury a jej twórcą.