Advertisement
Artykuł we współpracy z marką New Balance

Cisza przed setem. Rozmawiamy z tenisistką Basią Kostecką – najmłodszą Polką w rankingu WTA

29-08-2025
Cisza przed setem. Rozmawiamy z tenisistką Basią Kostecką – najmłodszą Polką w rankingu WTA
Na turniej W15 w Kozerkach Barbara Kostecka trafiła jako „dzika karta”, wyszła natomiast z wygraną, zostając aktualnie najmłodszą Polką sklasyfikowaną w rankingu WTA. Barbarę Kostecką sfotografowaliśmy na korcie, który na jeden dzień zamienił się w kadr jak z filmu Sofii Coppoli, a porozmawialiśmy z nią o tym niezwykłym momencie, kiedy lata treningów zaczynają przeradzać się w prawdziwe sukcesy, a fascynacja sportem nie stała się nużącym obowiązkiem.
Kiedy rakiety po turnieju w Kozerkach trafiły na swoje miejsce, emocje Barbary Kosteckiej dopiero zaczęły rosnąć. Sukces szesnastolatki to jednak nie efekt szczęścia, tylko wynik dni spędzonych na korcie od siódmego roku życia. Po tej pierwszej wygranej w profesjonalnym turnieju, tym bardziej widać, że jej determinację dostrzegają już nie tylko trenerzy i komentatorzy – zwłaszcza, że od stycznia 2024 roku Basia jest oficjalnie związana z New Balance, marką, która od lat inwestuje w sportowców zanim staną się „nazwiskami z okładek”.
Pomiędzy zajęciem drugiego miejsca na turnieju Masters w Monte Carlo w 2023 a ofertą stypendialną w Akademii Rafaelą Nadala (Basia jest jedyną Polką objętą tym programem) Kostecka musi także skupić się na egzaminie ośmioklasisty, regeneracji i fizjoterapii. Jednak miłość do tenisa potrafi wynagrodzić poświęcenia – co widać nie tylko w rozmowie, ale też w sesji zrealizowanej z marką New Balance.
Za nami wygrana twojego pierwszego profesjonalnego turnieju w Kozerkach. Jakie emocje towarzyszą ci podczas turnieju?
Najlepszym momentem turnieju zawsze byłaby wygrana, ale to jest bardzo trudne, tak samo jak w każdym innym sporcie. Moja ekscytacja rośnie wraz z przebiegiem turnieju. Zawsze jest taki moment napięcia, kiedy pojawia się losowanie. To prawdziwa niespodzianka. Na samym początku turnieju jest dużo osób, mogę się spotkać ze znajomymi, posiedzieć trochę w grupie, pooglądać kilka meczów. Z drugiej strony, jeśli uda mi się dostać na przykład do ćwierćfinału, liczba zawodników się zmniejsza. Robi się cicho, spokojnie. Wtedy nie tylko czuć, ale i widać – na podstawie tego, ile osób zostało – jak daleko się zaszło.
To na pewno okazja do przypomnienia sobie o początkach. Pamiętasz moment, w którym podniosłaś rakietę, byłaś na korcie i pomyślałaś: „To jest to, w czym chcę się spełniać”?
Nigdy nie miałam takiego momentu na korcie, ale pamiętam, że na początku szkoły podstawowej dostałam zadanie opisania, kim chcę zostać w przyszłości. To było trudne, nie miałam żadnego pomysłu. Jednak jeździłam na turnieje od siódmego roku życia i czułam, że to najbardziej lubię robić. Napisałam więc, że chcę zostać tenisistką.
Co w tej wizji wydało ci się ciekawe?
Tenisowy tour odbywa się w każdym zakątku świata, a podróżowanie i robienie tego, co się kocha, to dla mnie najlepsze połączenie. Moim wieloletnim marzeniem od zawsze jest wygranie Wielkiego Szlema, szczególnie w Nowym Jorku. Sam Juniorski Szlem byłby piękną wizją. Mam dużo takich marzeń, ale staram się nie wybiegać za bardzo w przyszłość i skupiać się na teraźniejszości, na procesie oraz na tym, żeby cały czas stawać się lepszą na korcie i poza nim.
To piękna wizja, a jak jest na co dzień? Tenis stał się ogromnie popularny, rozpisują się o nim media. Czy takie romantyczne wizje są zgodne z twoimi doświadczeniami?
Oczywiście zdarzają się trafne przedstawienia, jednak z mojej perspektywy wizja gry w mediach i sam sport to dwa różne światy. Najbardziej wiarygodnie świat tenisa przedstawiają zawodnicy, którzy faktycznie trenują. Nie lubię czytać o tym, że granie w tenisa jest łatwe. Sama gra może być przyjemna, ale wszystkie zobowiązania i poświęcenia, które się z tym wiążą, są bardzo trudne.
Porozmawiajmy o poświęceniach. Masz szesnaście lat i jako jedyna Polka otrzymałaś ofertę zamieszkania w Akademii Rafaela Nadala w jego programie stypendialnym. Wspólnie z rodzicami zdecydowałaś jednak, że zostaniesz w domu. Jak łączysz dwa światy – profesjonalną pracę sportową i życie codzienne?
Gdy jestem w domu, mój typowy dzień zaczyna się przed siódmą, żebym na dziewiątą udała się na pierwszy trening motoryczny, czyli przygotowanie przed treningiem tenisowym. Taki trening trwa półtorej godziny. Później przerwa, dłuższa albo krótsza, zależy, czy potrzebuję zjeść, czy nie. Następnie dwugodzinny trening tenisowy. Po tym jest przerwa na obiad i odpoczynek. Kilka razy w tygodniu mam też drugi trening tenisowy po południu. Jeśli nie, idę na fizjoterapię.
A masz czas na naukę, pasje, sen?
Staram się go znaleźć… Podczas roku szkolnego czas wolny muszę przeznaczać głównie na naukę. Nieraz także noce i wczesne poranki. Nie zawsze jestem w stanie spać tyle, ile bym potrzebowała, ale szkoła jest dla mnie równie ważna – szczególnie że po wakacjach zaczynam trzecią klasę liceum, więc robi się poważnie [śmiech]. Trudno też o inne pasje lub hobby, bo nawet jeśli mam czas, to po trzech treningach jestem zwyczajnie zmęczona.
Wydaje mi się, że większości nastolatków trudno byłoby zrozumieć taki plan dnia. Z jakimi reakcjami otoczenia się spotykałaś?
Oczywiście w szkole niektórym imponowało, że jestem w stanie tyle trenować. Jednak równie spora grupa uważała, że sport to ułatwienie, dzięki któremu mogę poświęcać mniej czasu nauce. Tymczasem oprócz przyswojenia materiału szkolnego musiałam trenować dwa, trzy razy dziennie. W ósmej klasie, gdy miałam dużo nauki przed egzaminami, zaczęłam wyjeżdżać na turnieje międzynarodowe, trudno więc było mi nadążyć za nauką, a w tym wszystkim spotykałam się z opinią, że mam łatwiej. Na szczęście nauczyciele byli dla mnie bardzo wyrozumiali i pozwalali mi zaliczać zaległy materiał w dogodnym terminie.
Ludziom niezwiązanym ze sportem pewnie niełatwo ogarnąć poświęcenie, ale także miłość do swojej dyscypliny. Jak to postrzegasz? Dlaczego warto?
Poczucia rywalizacji i adrenaliny podczas meczu nie da się z niczym porównać. Oczywiście, jestem zestresowana, ale kiedy już wejdę na kort, pojawia się najpiękniejsze uczucie w sporcie. Jestem w pełni skupiona na rywalizacji na najwyższym poziomie, a nie na tym, co wokół. Na kort też patrzę wtedy inaczej: staje się strefą wyjętą z rzeczywistości. Mogę pokazać się ze swojej najlepszej strony, zaprezentować swoje umiejętności. Wyobrażam sobie, że tak czują się artyści na scenie, kiedy prezentują swoje dzieła.
A kiedy już zejdziesz z kortu?
To oczywiście zależy od tego, czy mecz był wygrany, czy przegrany [śmiech]. Ale nawet po wygranej, która trwała trzy godziny, zejście z kortu może być ulgą. To zwykle mieszanka zmęczenia i dumy za wykonaną pracę lub walkę, którą się odbyło.
foto Marta Kaczmarek / Shootme
dyrekcja artystyczna Aleksandra Stefaniak
stylizacja i produkcja Iga Trydulska
makijaż Aga Brudny / ART FACES
włosy Stanislavko / ART FACES
asystentka fotografki Ania Bruślik
asystentka stylistki Maja Sieroń
asystentki produkcji Marta Kopiec, Zosia Cichowska
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement