Advertisement

Cyfrowe ubrania to przełom. Niedługo staną się ostatnim krzykiem mody

Autor: Zuzanna Gralewicz
16-07-2019
Cyfrowe ubrania to przełom. Niedługo staną się ostatnim krzykiem mody

Przeczytaj takze

Duch czasu zmusza przemysł modowy, by rozliczył się ze swoich grzechów przeciwko ekologii. Brzmi banalnie? Być może – popularność zaangażowania w ochronę środowiska niektórym może wydawać się przesadzona. Z drugiej strony nie pozostaje nam nic innego, jak tylko angażować się w ekologiczne akcje i inicjatywy, bo to jedyne, co daje cień szansy na przedłużenie życia planety, która jest naszym domem. Smutne to i straszne, ale też zapewnia prawdziwy rozkwit kreatywności i staje się początkiem nowego rozdziału w książce historii mody – rosnącą popularność zyskuje moda cyfrowa, która nie wykorzystuje kilometrów materiałów i sukien, obywa się bez szwaczek, produkcji masowej, po kilku założeniach nie kończy w koszu na śmieci i nie zanieczyszcza przy tym środowiska. Czy to rozwąizanie idealne? Niewykluczone – jeśli nie, to niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto ma lepszy pomysł. Bo pomysł sam w sobie jest z całą pewnością co najmniej niebanalny.
Poruszenie zaczęło się już w zeszłym roku, gdy cyfrowi influencerzy-awatary stanęli w szranki z tymi z krwi i kości – by wymienić tylko najpopularniejszą chyba Lil Miquelę. Ubierni przez najlepszych stylistów i kreowani przez grupy specjalistów od wizerunku, są niejednokrotnie bardziej ludzcy, niż starający się osiągnąć instagramową perfekcję ludzie lansujący swój własny styl życia. Ciężko nie zadać sobie pytania: jeśli awatar może być doskonałym substytutem ludzkiego influencera, jak właściwie skończy ta wypaczona branża socialmedialnego wpływu na masy? Robotyczni influencerzy mają wpływowych znajomych, ciekawy profil psychologiczny, często adwokatują mniej lub bardziej ważnym sprawom społecznym, a do tego wyglądają tak samo dobrze, jeśli nie lepiej, niż ci prawdziwi – każdy z nich ma swój własny styl, a przy tym trzyma rękę na pulsie światowych trendów modowych.
Na to zamieszanie nałożyły się przemiany branży modowej związane ze wzrastającą świadomością społeczną w kwestii ekologii. Przemysł modowy nosi przecież niechlubne miano jednego z najbardziej marnotrawczych, a przy tymdrugiego (po wydobyciu ropy) najbardziej zanieczyszczającego środowisko.To właśnie przez nasze podejście do mody rocznie marnują się tony materiałów i gotowych ubrań – dużą część odpowiedzialności ponosi za to tzw. fast fashion (np. kupowanie w globalnych sieciówkach), ale nie tylko. Według Timo Rissanena średnio 15 proc. materiałów przeznaczonych do produkcji ubrań kończy na podłodze szwalni jako ścinki. Te, którym uda się trafić do sklepów, a nawet do naszych szaf, wcale nie są mniej problematyczne – każdy z nas wyrzuca średnio ok. 32 kilogramy ubrań i butów rocznie – to z tego powoduodwołano w tym roku sztokholmski Fashion Week. Podczas, gdy wielkie domy modowe rezygnują z futra i produkują nylon ze zużytych sieci rybackich, a kolejny startup wypuszcza buty z fusów po kawie i zużytych butelek, nic łatwiejszego, niż przyklasnąć tym krokom – w końcu zmierzają w dobrym kierunku. A to nie wszystko, bo modowi entuzjaści zorientowali się już nawet, że odzież używana jest kopalnią zarówno pomysłów jak i surowców – chyba nie ma obecnie większego faux pas, niż wybrać zakupy w Zarze ponad zajrzenie do lokalnego seconhandu. Czy to jednak wystarczy?
Na pewno nie, ale z odsieczą przychodzą ubrania cyfrowe. Po co wydawać pieniądze na coś, co się zniszczy, co trzeba będzie wyrzucić? Są nierealnie piękne, futurystyczne i ekologiczne – nawet nie wymagają prania. I drogie. Jeszcze nie są ostatnim krzykiem mody, ale na pewno się nim staną – to tylko kwestia czasu, bo dopiero wchodzą na salony. Wszystko dlatego, że zwyczajnie nie istnieją w świecie analogowym – można się w nich pokazać tylko w internecie. Lody przełamała sukienka Iridescence stworzona przez startup The Fabricanti sprzedana na aukcji w maju tego roku. Opracowana przy współpracy z Johanną Jaskowską, artystką odpowiedzialną za futurystyczny face-filter Beauty3000, który szturmem wziął Instagram, sukienka osiągnęła zawrotną cenę 9,5 tys. dolarów (ok. 36 tys. złotych).
Jak to działa? Właściciel sukienki skonstruowanej z użyciem rozszerzonej rzeczywistości ma 28 dni na przesłanie zdjęcia swojej sylwetki – autorzy mogą wtedy dopasować ubranie do proporcji właściciela. Ta niepodrabialna cyfrowa kreacja jest dodatkowo inwestycją w łańcuchową bazę danych. Służy nie tylko jako wirtualny obiekt odzieżowy, ale też jako kryptowaluta. Na marginesie dodajmy, że podczas ostatniego paryskiego Tygodnia Mody odbył się pierwszy w pełni zdigitalizowany pokaz stworzony przez Trashy Muse – więcej szczegółów wkrótce.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement