W kontrze stoją krytycy, którzy oceniają produkcję pozytywnie. Premiera „Cuties" odbyła się zresztą podczas tegorocznego festiwalu filmów niezależnych Sundance, gdzie otrzymały nagrodę jury. Obecnie różnica pomiędzy ocenami widzów oraz krytyków jest ogromna i wszystko wskazuje na to, że całkiem niezły film przepadnie przez błąd działu marketingowego Netflixa. Bojkot „Cuties" to także kolejny przykład szkodliwości „cancel culture". Zamiast rozpocząć merytoryczną dyskusję na temat social mediów i młodych dziewczynek twerkujących na TikToku czy nawet obsadzania młodych aktorów w tego typu rolach, tysiące ludzi bezmyślnie powtarza hasła, których nie rozumie, na temat filmu, którego nie widziało. Szkoda.
TikTokowe aspiracje
Francuski film „Mignonnes" (po angielsku „Cuties", a po polsku „Gwiazdeczki") wyreżyserowała Maïmouna Doucouré, a podczas festiwalu filmowego Sundance Netflix nabył prawa do produkcji. Opowiada o 11-letniej dziewczynce Amy (Fathia Youssouf), która mieszka z mamą i młodszym bratem oraz czeka na powrót ojca, szykującego się do ślubu z nową partnerką. Zainteresowanie cichej i nieśmiałej Amy wzbudza żywiołowa sąsiadka, Angelica, będąca jej zupełnym przeciwieństwem. Wkrótce Amy zaczyna buntować się przeciw konserwatywnej, religijnej rodzinie i dołącza do wyzwolonej grupy tanecznej swojej nowej przyjaciółki.
Dziewczynki interesują się starszymi chłopakami, noszą krótkie koszulki i naśladują ruchy z seksownych teledysków, oglądanych w internecie. Ich zachowanie jest karykaturalne nie tylko przez ich wiek, ale także dlatego, że wzorują się na nierzeczywistym obrazie kobiet kreowanym przez media i popkulturę. Intencja reżyserki jest jasna od samego początku, a każda próba bohaterek spotyka się z potępieniem i krytyką.
Gdy Amy próbuje „uwieść" mężczyznę, któremu ukradła telefon, ten wpada w szał. Kiedy podrywają starszych chłopców, ci kręcą głowami ze śmiechem i odchodzą. „Dzieci", mówią. Podobnie reaguje zresztą ochroniarz, nie wierzący, że są tancerkami. Nie brakuje również mrugniecia okiem w stronę poprawności politycznej, bo chwilę później ochroniarz chce wezwać policję i chwyta jedną z dziewczynek za ramię, a ta w odpowiedzi nazywa go pedofilem. W innej scenie bohaterki wykrzykują hasła o wolności słowa, bo nauczycielka przerywa ich „występ" i każe im wrócić do szkoły. Aż szkoda, że Doucouré poświęciła więcej czasu ekranowego tańczącym bohaterkom, aniżeli absurdom współczesnej poprawności politycznej.
Intencja jest jasna, ale....
Reżyserka mogłaby na pewno zrezygnować z długich ujęć i zbliżeń na tańczące bohaterki. Nie były konieczne, bez nich film nie straciłby na wartości. Na dobrą sprawę jest to jednak jedyna rzecz, do której można się przyczepić w kontekście oskarżeń o seksualizację i pedofilię, bo w filmie nie ma nagości ani niestosownych relacji. Z drugiej strony Doucouré podjęła taki wybór artystyczny, mierząc się z ważnym, istniejącym problemem. Świetnym przykładem jest głośny występ grupy tanecznej złożonej z siedmiolatek. W 2009 roku podczas konkursu World of Dance w Kalifornii damski zespół ubrany w skąpe stroje wykonał kontrowersyjny układ do piosenki „Single Ladies" Beyoncé.
Medina El Aidi grająca Angelicę w „Cuties" ma 12 lat i jest najmłodsza spośród głównej obsady. Jej koleżanki z planu, w tym Fathia Youssouf wcielająca się w rolę Amy, mają 14 lat. W tym samym wieku była Sue Lyon, która zagrała tytułową „Lolitę" w obrazie Kubricka z 1962 roku. Dominique Swan, odtwórczyni Dolores Haze z późniejszej wersji „Lolity", była tylko o rok starsza. Mało tego, przebitki z obu filmów pojawiają się w amatorskich wideo tworzonych przez fanów Lany Del Rey, która wielokrotnie romantyzowała w swojej twórczości historię napisaną przez Nabokova.
Czy gdyby współcześnie zekranizowano „Lolitę" po raz pierwszy również wzbudziłaby tak duże oburzenie? Być może w erze #MeToo jesteśmy bardziej wyczuleni na pewne rzeczy. Szkoda jednak, że nasza wrażliwość jest tak wybiórcza. Przedstawiona w „Cuties" rzeczywistość jest przejaskrawiona, ale poruszone w filmie wątki są ważne i skłaniają do refleksji. Ciekawą kwestią jest także niemal całkowita nieobecność rodziców. Bez względu na to, czy to przeoczenie czy zabieg celowy, z dziewczynkami nikt nie próbuje rozmawiać, nikt nie interesuje się też tym, co robią.
Jest to całkiem trafny obraz współczesnego wychowania. Rodzice puszczają dzieciom bajki na YouTubie, podczas gdy na TikToku roi się od małoletnich tańczących w rytm „Anacondy" Nicki Minaj czy „WAP" Cardi B., udających ofiary Holocaustu oraz biorących udział w niebezpiecznych wyzwaniach. O tym, co robią nastolatki na Snapchacie, TikToku, Instagramie czy YouTubie można by zresztą napisać całą rozprawę. Media i popkultura pracowały na to latami, a wejście w erę social mediów sprawiło, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Obecnie wzorcami dla młodych ludzi są postacie z telewizji i internetu, nie rodzice czy autorytety. Z jakiegoś względu trzy sekwencje tańca w niszowym filmie budzą większą złość niż karykaturalna rzeczywistość, którą sami stworzyliśmy. W „Gwiazdeczkach" mocno wybrzmiewa wewnętrzna przemiana głównej bohaterki. Na końcu filmu Amy przeżywa katharsis i doznaje gwałtownego przebudzenia. Nam niestety jednak prawdopodobnie nie dane będzie się obudzić.