Advertisement

Grayland – moda na starość [OPINIA]

Autor: Agnieszka Sielańczyk
20-11-2025
Grayland – moda na starość [OPINIA]
Czy mamy do czynienia z autentyczną zmianą w postrzeganiu starzejących się ciał, czy raczej z kolejną estetyczną modą, która za kilka sezonów ustąpi miejsca czemuś równie fotogenicznemu?
Kiedy w 2022 roku Andie MacDowell przyszła na festiwal w Cannes z nieufarbowanymi, siwymi lokami nastąpił przełom. Media pisały, że to niezwykły akt odwagi. Dwa lata później Helen Mirren pojawia się na tym samym wydarzenu z niebiesko-fioletowymi włosami – bo siwe to idealna baza pod tymczasowe kolory, jak sama tłumaczyła prasie. Od tego czasu podobne „akty odwagi” zaczęły powtarzać się z regularną częstotliwością. Instagram zalały profile celebrujące „silver sisters”, marki kosmetyczne wypuściły linie produktów do pielęgnacji siwych włosów, a influencerki trzydziesto i czterdziestoparoletnie zaczęły dokumentować swoje „gray hair journey”.
Powstało pytanie: czy mamy do czynienia z autentyczną zmianą w postrzeganiu starzejących się ciał, czy raczej z kolejną estetyczną modą, która za kilka sezonów ustąpi miejsca czemuś równie fotogenicznemu?

Ekonomia nowej starości

Według raportu firmy analitycznej Grand View Research z 2023 roku, globalny rynek kosmetyków anti-aging osiągnął wartość 67,5 miliarda dolarów i przewiduje się jego wzrost do 108,6 miliarda do 2030 roku. Równolegle, co brzmi jak ekonomiczny paradoks, rynek produktów do pielęgnacji siwych włosów urósł w latach 2020-2024 o 34%, osiągając wartość 3,2 miliarda dolarów (według Allied Market Research).
Te liczby opowiadają historię nie tyle rewolucji, co dywersyfikacji. Przemysł beauty nie rezygnuje z obietnic młodości – po prostu dodaje do oferty „naturalną dojrzałość” jako kolejną estetyczną opcję. Sharon Stone, Helen Mirren, Glenn Close – wszystkie te nazwiska funkcjonują jako ambasadorki luksusowych marek kosmetycznych. Paradoks polega na tym, że promują one jednocześnie akceptację starzenia się i produkty mające je spowolnić, a najlepiej zatrzymać.

Podwójne standardy

Socjolożka Susan Sontag już w 1972 roku pisała w eseju „The Double Standard of Aging”, że starość kobiet jest postrzegana przez pryzmat utraty wartości, podczas gdy mężczyźni z wiekiem zyskują na byciu „dystyngowanym”. Mężczyźni, pisała, mają dwa etapy urody – chłopca i mężczyzny. Kobiety mają tylko jeden – dziewczynę. Po tym następuje już tylko utrata wartości.
Sontag zwróciła uwagę na coś, co do dziś pozostaje aktualne: mężczyzna może być nieatrakcyjny, może się starzeć, może mieć zmarszczki – i wciąż być postrzegany jako seksualnie atrakcyjny, bo jego wartość wynika z tego, co robi, nie z tego, jak wygląda. Zmarszczki na męskiej twarzy to „charakter”, oznaka doświadczenia życiowego. Te same linie na twarzy kobiety to „porażka”, oznaka zaniedbania, braku dyscypliny. Twarz mężczyzny żyje wraz z nim, rejestruje kolejne etapy życia. Twarz kobiety ma być płótnem, na którym maluje ona poprawiony, niezmieniony portret siebie samej.
W eseju pojawia się scena z opery Straussa „Kawaler srebrnej róży”. Bohaterka, Marszałkowa, patrzy w lustro i zaczyna płakać – właśnie skończyła trzydzieści cztery lata. W 1910 roku, gdy Strauss pisał operę, był to wiek odarcia z romantyzmu. Sontag zauważyła, że współcześni widzowie są zszokowani, gdy odkrywają wiek postaci – dziś rolę śpiewa sopranistka po czterdziestce lub pięćdziesiątce. „Moment rezygnacji przesunął się”, pisała Sontag, „ale jego forma pozostaje niezmieniona”. Kobiety wciąż muszą się poddać – tylko teraz trwa to dłużej, rozciąga się na większą część życia.
Najważniejsza była jednak konkluzja Sontag:
„Modelową korupcją w życiu kobiety jest zaprzeczanie swojemu wiekowi. Za każdym razem, gdy kobieta kłamie na temat swojego wieku, staje się wspólniczką własnego niedorozwoju jako istoty ludzkiej”.

Estetyka kontrolowana

Jamie Lee Curtis, która publicznie mówiła o rezygnacji z operacji plastycznych i pojawiła się z siwymi włosami podczas odbierania Oscara w 2023 roku, stała się symbolem tego trendu. Ale przyjrzyjmy się bliżej: Curtis ma dostęp do najlepszych dermatologów, trenerów personalnych, dietetyków. Jej „naturalność” może być wynikiem przemyślanej strategii, nie przypadku czy biernego akceptowania upływu czasu. Może, ale nie musi.
Model influencerki Grece Ghanem, która karierę w mediach społecznościowych rozpoczęła po sześćdziesiątce, z jednej strony pokazuje, że możliwe jest zakwestionowanie młodzieńczego ideału. Z drugiej – Ghanem ma wyraziste, „interesujące” rysy twarzy, świetną figurę i przeszłość w branży mody. Jej przypadek potwierdza regułę: widoczność w przestrzeni publicznej mają te starsze kobiety, które spełniają określone kryteria estetyczne.
Narracja o „proteście młodszych pokoleń” przeciwko kulturze liftingu i fillerów wymaga weryfikacji. Statystyki Amerykańskiego Towarzystwa Chirurgii Plastycznej pokazują, że w 2022 roku liczba zabiegów estetycznych wśród osób między 20. a 29. rokiem życia wzrosła o 23% w porównaniu z 2019 rokiem. Botoks stał się dla dwudziestolatków prewencyjnym działaniem przeciw zmarszczkom, których jeszcze nie mają.
Równocześnie te same pokolenia Z i millenialsów celebrują na TikToku #grayhair i #silversisters. Można mieć wypełnione usta i siwe włosy. Można być przeciwko retuszowi, ale za kwasem hialuronowym.
Kulturoznawczyni Heather Widdows w książce „Perfect Me: Beauty as an Ethical Ideal” (2018) argumentuje, że współczesna kultura beauty nie tyle narzuca jeden ideał, co mnoży ich liczbę, tworząc iluzję wyboru przy jednoczesnym zwiększeniu presji. „Naturalnie siwy” staje się kolejnym, równie wymagającym standardem jak „wiecznie młody”.

Męska perspektywa

Warto zauważyć, kto w ogóle prowadzi tę debatę. Anderson Cooper siwiał przed kamerą od trzydziestki – nikt ngdy nie napisał o jego odwadze. George Clooney, Pierce Brosnan, Jeff Goldblum – ich siwe włosy były i są elementem atrakcyjności, nie tematem do dyskusji. Sam Elliot w wieku osiemdziesięciu lat gra role amantów bez nagłówków o „przełamywaniu tabu”.
Debata o siwych włosach jako geście oporu jest z definicji kobieca, bo tylko w przypadku kobiet siwe włosy wymagają usprawiedliwienia, kontekstu, manifestu. Fakt, że media potrzebowały stworzyć hashtag #grayhairdontcare, pokazuje, jak głęboko zakorzenione jest przekonanie, że kobieta powinna o swój wygląd dbać w bardzo określony sposób.
Kiedy w 2015 roku model Ari Seth Cohen rozpoczął projekt „Advanced Style”, dokumentujący styl starszych kobiet z Nowego Jorku, brzmiało to świeżo. Dziewięć lat później mamy do czynienia z komercyjną eksploatacją tego samego pomysłu przez dziesiątki marek i mediów. „Ageless beauty” sprzedaje – ale czy zmienia?
Brytyjska antropolożka Annette Lynch, która przez dekadę badała reprezentacje starości w modzie, w raporcie z 2023 roku zauważa, że wzrost liczby starszych modelek w kampaniach reklamowych nie przełożył się na realną zmianę w zatrudnieniu kobiet po pięćdziesiątce w samej branży fashion. Widoczność nie równa się siła.
Problem nie leży w tym, czy ktoś farbuje włosy, czy nie. Problem leży w tym, że w 2025 roku naturalne procesy fizjologiczne wciąż wymagają od kobiet zajęcia stanowiska. Siwe włosy nie mogą po prostu być – muszą coś znaczyć. Muszą być buntem albo akceptacją, manifestem albo porażką.
Może prawdziwa rewolucja nastąpi wtedy, gdy siwe włosy przestaną być w ogóle tematem. Kiedy przestaną być „srebrem”, a staną się po prostu kolorem włosów. Ale czy kapitalizm pozwoli nam się tak łatwo znudzić?
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement