Po latach, gdy potencjał World Wide Web został już niemal w pełni wyeksponowany, okazuje się jednak, że być może takie lekcje powinny być obowiązkowe dla każdego. Korzystanie z internetu nie wymaga żadnych predyspozycji poza umiejętnością położenia palca w danym miejscu. Patrząc na destrukcyjne skutki, które codziennie przynosi niewinne z pozoru stukanie w klawiaturę lub ekran telefonu, pomysły by dostęp do sieci wymagał zdania, podobnego do prawa jazdy, egzaminu wydają się coraz mniej absurdalne.
Badania na temat zjawiska hejtu są nadal w Polsce nadal stosunkowo mało rozwinięte. Dane, które dostarczają te już istniejące powinny jednak zjeżyć włosy na głowie. Jedną z bardziej kompleksowych analiz tego zjawiska została przeprowadzona przez Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW w 2014 r. na próbie 1007 osób dorosłych i 653 uczniach szkół średnich. 77% ankietowanych przyznało, że spotkało się w internecie z homofobiczną mową, a 70% z komunikatami, które należy uznać za rasistowskie. Trzeba jednak zaznaczyć, że dziś ta druga liczba wygląda zapewne inaczej. Badanie miało bowiem miejsce przed wybuchem wielkiego kryzysu migracyjnego, który dotknął Europę.
Przeprowadzone rok później na próbie 800 osób w grupie wiekowej 16-64 badania SW Research donoszą z kolei, że jedna czwarta internautów spotkała się z hejtem pod własnym adresem. Do wulgarnych lub obraźliwych wypowiedzi pod adresem innych przyznało się z kolei 11% respondentów.
Najbardziej alarmujące wiadomości przynosi jednak raport z badania zrealizowanego w ramach programu „Obywatele dla Demokracji”, w którym przepytano 38 nastolatków (w wieku od 12 do 18 lat) indywidualnie i w grupach. Młodzież opowiadała o przykładach hejtu: obraźliwych komentarzach pod zdjęciami rówieśników, które prowadzą do ich usunięcia i wulgarnymi przeróbkami fotografii, które krążą w publicznym i bardziej anonimowym obiegu. Problematyczne jest jednak postrzeganie zjawiska właśnie w tej grupie wiekowej. Zapytany o definicję hejtu 15-latek określił go jako „obrażanie takie anonimowe”. Jego rok młodsza koleżanka z kolei jako „obrażające różne takie teksty”.
To moment, w którym dochodzimy do kluczowej kwestii nomenklatury. Słowo „hejt” wydaje się bowiem stopniowo tracić jakąkolwiek wagę. Korzenie ma bowiem bardzo poważne. Jest spolszczeniem angielskiego wyrazu „hate”, czyli „nienawiść”. Ciężko znaleźć określenie bardziej negatywnego uczucia w stosunku do czegoś czy kogoś – nienawiść jest ostateczną formą niechęci do jakiegoś zjawiska. Tymczasem jego spolszczenie wydaje się częściowo odzierać ten źródłosłów z jego znaczenia i powagi, a jego wszechobecność przyzwyczaja z kolei wiele osób do myśli, że jest to coś naturalnie występującego w przyrodzie z czym walczyć się w zasadzie nie da.
Patrząc na wspomniane wcześniej definicje hejtu przytoczone przez nastolatków ciężko nie stwierdzić, że nieco bagatelizują zjawisko, które sprawiło, że, z powodu homofobicznych komentarzy zamieszczanych pod jego zdjęciami, w 2015 roku 14-latek z Bieżunia odebrał sobie życie. Fala znieczulicy, która zalała polskie social media dała o sobie znać w naprawdę ohydny sposób i skutkowała fanpage'ami na Facebooku wyrażającymi swoje zadowolenie z faktu, że Dominik Szymański popełnił samobójstwo. Oczywiście, część z tych komunikatów to świadectwo nieskończonego niemal cynizmu i chęci siania nihilizmu niektórych osób. Nie zmienia to jednak faktu, że w momencie, w którym takie zachowania nie są w sposób widoczny potępiane i karane, wydają się bardziej akceptowalne.
Jak więc walczyć z mową nienawiści w internecie? Gdyby odpowiedź była klarowna to zapewne bylibyśmy świadkami skutecznych działań w tym kierunku. Tymczasem na co dzień w przypadku zetknięcia się z cyfrową agresją i napaściami, jesteśmy najczęściej uzależnieni od decyzji anonimowych i niewidocznych administratorów, których oceny często budzą wątpliwości. Serwisy takie jak Facebook czy Twitter twierdzą, że starają się robić co mogą by walczyć z sianiem nienawiści wobec pojedynczych osób lub całych grup społecznych. Te starania są jednak po prostu niewystarczające.
Koniecznym środkiem wydaje się więc odpowiednio wcześnie podjęta edukacja na tym tle. Konia z rzędem temu kto będzie w stanie przygotować ją w takiej formie by nie konkurowała z rapowymi piosenkami edukacyjnymi sygnowanymi przez Polską Policję czy spotami kierowanymi do młodzieży, w których główny bohater obowiązkowo musi jeździć na deskorolce. Czeka nas długa droga, na którą trzeba wstąpić już teraz.
Nie bez powodu przywołujemy ten temat. Naszą uwagę zwróciła aktywność komercyjnej marki Absolut, która oprócz biznesu prowadzi efektywne działania społeczne, mające na celu uświadamianie i usprawnianie funkcjonowania otaczającego nas świata. Takie przekonania lubimy. Każdy powinien móc wyrażać siebie, mieć prawo do życia i wolności.
Jednym z takich działań jest konkurs ogłoszony przez markę Absolut, w którym udział może wziąć każdy. Zachęcamy do kreatywnej interpretacji wartości brandu, czyli przejrzystości i szczerości w działaniu. Do wygrania jest 20 000 euro! Więcej informacji tutaj.