Joanna Horodyńska, jedna z najbardziej uznanych postaci na rodzimym rynku modowym, opowiada, co ją inspiruje i wprawia w ekstatyczne stany. Zdradza także, jak wyglądają jej relacje z przedstawicielami różnych pokoleń i dlaczego są dla niej tak ważne. W sesji towarzyszą jej młodzi zdolni z branży: Ivan Bambalin, Slavko Sirko i Anton Semenov. Co dzięki nim zyskuje, a co daje od siebie?
Dobrze, choć wywiady zdecydowanie kojarzą mi się z jej przeciwieństwem. Przyznam wręcz, że boję się wywiadów.
Pewnie masz na myśli wywiad, który kilka miesięcy temu ukazał się w „Wysokich Obcasach Extra” i wywołał falę krytyki?
Dwa miesiące wcześniej ten wywiad ukazał się w druku, nie wzbudzając żadnych emocji. Gdy został opublikowany online, rozpętało się piekło. Fragment, że odwracam głowę, gdy widzę źle ubranych ludzi, wycięto z kontekstu i umieszczono jako lead. Można to było odczytać tak, jakbym robiła to z pogardy. Jakbym nienawidziła ludzi i stawiała siebie wyżej od innych. A ja nigdy tak nie myślałam. Zrobienie z tego fragmentu leadu wydało mi się celowym działaniem mającym podkręcić kontrowersyjność i klikalność tekstu. W rzeczywistości chodziło o to, że jest mi przykro, ponieważ widzę mnóstwo pięknych kobiet, które nie wykorzystują swojego potencjału bądź robią sobie krzywdę ubraniem. To była rozmowa o modzie i profesjonalnym podejściu do kupowania oraz wybierania ubrań w kontekście mojego zawodu jako personal shopper. Poza tym jestem estetką – tak patrzę na świat i ludzi. Wiem, że nie dla wszystkich ubrania są tak ważne jak dla mnie, ale jednak coś nam podpowiada, że lepiej wybrać tę bluzkę zamiast innej. Zatem zupełnie nieistotny ten strój chyba też nie jest. Niektórzy pewnie widzą we mnie łatwy cel, ponieważ nie pozuję uśmiechnięta i nie mówię wiele o swoim życiu prywatnym. Moja mina może się wydawać wyniosła, ale moda nie lubi uśmiechów i taką zasadę wyznaję. Zdaję sobie sprawę, że mówiąc o życiu prywatnym, stajesz się bardziej ludzka, ale wolę zachować swoją prywatność dla siebie. Mam szacunek do bliskich mi osób, które nie przepadają za światem show-biznesu i nie chcą, żeby nasza relacja miała wymiar publiczny. Zrobiłam wyjątek, gdy pokazałam się z mamą i podzieliłam się naszymi rozmowami, podróżami oraz pasjami w social mediach. Ludzie uwielbiają jej radość życia i dystans do świata.

Opowiedz o swoich świątyniach szczęścia.
Takimi świątyniami są pokazy mody i opera. Doskonale pamiętam ostatni Fashion Week w Paryżu, tuż przed pandemią. Balenciaga zaprezentowała swoją kolekcję w niemal całkowitych ciemnościach, modelki przechadzały się po ogromnej tafli wody. Całe wnętrze było spowite wizualizacjami chmur, ognia i dramatycznie wyglądającego nieba. Wyjątkowo apokaliptyczne i wizjonerskie zjawisko. Tak jakby za chwilę coś miało się wydarzyć, jakby w powietrzu wisiało przeczucie gwałtownej zmiany. Zdaje się, że Mediolan już się wtedy zamykał. Scenografia, muzyka i światło na tym pokazie – porównałabym je do opery. Istny spektakl ruchu, muzyki i kostiumów. Lubię celebrować pokazy mody za pomocą ubrania tak samo jak operę, choć na każdą z tych okazji wybieram inny strój. W operze mam potrzebę bycia bardziej tradycyjną, co stoi w opozycji do pokazów mody – tam można robić wszystko, co dziwne i abstrakcyjne.
Czy twój stosunek do ubrań ulega zmianom?
W pełni popieram tendencję ostatnich wydarzeń i nowej rzeczywistości, gdzie pokazy są bardziej kameralne i zważamy na to, by nie zasypało nas zbyt dużo ubrań. Kupujemy mniej, ale jakościowo, najlepiej z recyklingu i zwracając uwagę na miejsce produkcji. Dziś już nie chodzi jedynie o obserwowanie mody i traktowanie ubrań jak dzieł sztuki, lecz także myślenie szerzej – przede wszystkim o przyszłości. Jednocześnie bardzo bym chciała, by moda zachowała swoją magię wywołującą we mnie te wzniosłe stany nieraz potrzebne duszy.
Często podkreślasz swój sentymentalny i emocjonalny stosunek do rzeczy. Co czujesz, widząc ubranie lub dzieło sztuki, które cię zachwyca?
Uniesienie. Także gdy słucham muzyki. Chociaż gdy mówię, że doświadczam euforii, patrząc na ładne ubranie, od razu nachodzą mnie obawy, jak to może zostać odebrane. Doświadczanie euforii pod wpływem obrazów Van Gogha albo architektury Gaudiego jest traktowane jako coś oczywistego i zrozumiałego, ale kiedy mówisz, że porusza cię sukienka i jej palisada przerysowanych falban unoszących się magicznie nad ziemią, patrzy się na to jak na wariactwo, a czasem nawet pustkę. Postrzegam ubranie jako sztukę i w ten sposób o nim opowiadam.
Joanna Horodyńska – zaczynała jako modelka, pracując w Paryżu i Mediolanie, lecz nigdy nie wiązała swojej przyszłości z tym zawodem. Została prezenterką telewizyjną, co przeobraziła w bycie stylistką młodych, uwielbiających muzykę prezenterów stacji. Jej stylizacje i wybory są odważne, nowatorskie, pełne kontrastów i jednocześnie kompatybilne z osobowością. Współpracowała z pierwszym kobiecym kanałem tematycznym TVN Style, gdzie prosto z Paryża prowadziła program „Paris, Paris”. Przeprowadzała wywiady ze znanymi projektantami, gwiazdami filmu, muzyki i sztuki. Obecnie znów pracuje w telewizji – w Polsacie prowadzi program pomagający kobietom odnaleźć swój styl. Prowadzi też warsztaty z nowych trendów i jest członkiem projektu „Meloman potrzebny od zaraz”, co wiąże się ze spotkaniami z młodymi ludźmi w filharmoniach w całej Polsce. Działa także jako personal shopper. Napisała książkę o stylu gwiazd „Modowy sąd” oraz stworzyła kilka kolekcji autorskich dla polskich marek.