Advertisement

Legendarny trip hopowy zespół UNKLE wystąpi na dwóch koncertach w Polsce. To warto zobaczyć na żywo

Autor: Karolina Bordo
21-02-2025
Legendarny trip hopowy zespół UNKLE wystąpi na dwóch koncertach w Polsce. To warto zobaczyć na żywo
UNKLE to brytyjska grupa założona przez Jamesa Lavelle’a i Tima Goldsworthy’ego w 1994 roku. Na przestrzeni lat zespół zyskał status legend trip hopu, choć eksploruje różne gatunki muzyczne, czego dowodzą liczne współprace: z jednej strony z Robertem Del Nają z Massive Attack, z drugiej z Joshem Homme z Queens of the Stone Age czy z Michaelem Diamondem z Beastie Boys na jeszcze innym biegunie. Teraz UNKLE wystąpi na dwóch koncertach w Polsce i zapewniamy, że to jedno z tych show, które zdecydowanie warto zobaczyć na żywo.
Przez ostatnie 30 lat James Lavelle zajmował czołową pozycję w światowej kulturze klubowej. Znany zarówno ze swoich eklektycznych setów DJ-skich, jak i z pracy producenckiej pod marką UNKLE, Lavelle został uznany za wybitnego twórcę trendów i muzycznego kuratora. Oprócz udanej kariery DJ-a kontynuuje także koprodukcję albumów pod marką UNKLE, współpracując z różnorodnym gronem wybitnych artystów, w tym z Thomem Yorkiem (Radiohead), Richardem Ashcroftem (The Verve), Brianem Eno czy Joshem Homme (Queens of the Stone Age). Na najnowszym albumie UNKLE, „Rōnin II”, wśród gości znalazł się z kolei Michael Kiwanuka, zaś Lavelle jako gość nadał nowe brzmienie utworom artystów takich jak Beck, London Grammar czy Ian Brown. Ponadto w 2014 roku muzyk został kuratorem ikonicznego festiwalu Meltdown na londyńskim South Bank, dołączając do długiej listy luminarzy, takich jak David Bowie, Yoko Ono, wspomniane Massive Attack, Nick Cave i John Peel, co artysta określa jednym z najważniejszych momentów w swojej karierze.

Łączenie sztuk

Zainteresowania Jamesa Lavelle’a wykraczają jednak daleko poza muzykę. Długotrwałe zainteresowanie artysty sztukami wizualnymi skłoniło go do stworzenia serii wystaw „Daydreaming with…”. To święto kreatywności i innowacji w różnych formach miało na celu wyprodukowanie unikalnego i multisensorycznego doświadczenia łączącego muzykę ze sztuką w szerokim zakresie dyscyplin, w tym w filmie, fotografii, modzie, performansie, malarstwie, sztuce ulicznej, dźwięku i rzeźbie, zebranymi pod jednym dachem. Jedna z takich inkarnacji to wystawa „Daydreaming with Stanley Kubrick”, która odbyła się w 2016 roku w Somerset House w Londynie, a pracowali nad nią m.in. Anish Kapoor, Sarah Lucas, Gavin Turk, Thomas Bangalter i wielu innych.
UNKLE wystąpi kolejno 17 marca w warszawskiej Progresji i 18 marca w Starym Maneżu w Gdańsku. Bilety na wydarzenia znajdziecie uorganizatora, a my tymczasem zapytaliśmy Jamesa o jego muzyczną podróż, marzenia, plany i garść rad dla młodych twórców.
Jak opisałbyś swoją muzyczną podróż? Wspominasz jakieś momenty zwrotne, wydarzenia, które cię ukształtowały?
Moja muzyczna podróż stale ewoluuje. Od wczesnych dni Mo’ Wax [wytwórnia muzyczna założona przez Jamesa Lavelle’a w 1992 roku — przyp. red.], gdzie współpracowałem z niesamowitymi artystami, by tworzyć kulturę, aż po eksplorowanie nowych terytoriów z UNKLE. Zawsze chodziło o kreowanie światów bardziej niż po prostu wydawanie albumów.
Jednym ze szczególnych zdarzeń było „War Stories”. Ten album przyniósł prawdziwą zmianę dla UNKLE — odejście od elektronicznych i orkiestrowych tekstur na rzecz czegoś bardziej surowego, psychodelicznego i napędzanego gitarą. Nagrania w Joshua Tree i współpraca z legendami takimi jak Josh Homme czy Ian Astbury… Praca nad tym była naprawdę ekscytująca.
Świetnie wspominam także zaproszenie do kuratorstwa Meltdown Festival w Southbank Centre w Londynie w 2014 roku. Możliwość ukształtowania całego festiwalu, zebrania razem artystów z rozmaitych gatunków i dyscyplin to coś wspaniałego. To odzwierciedlenie wszystkiego, co zawsze kochałem — rozmywanie granic między muzyką, sztuką i filmem.
Ogromną część tej podróży stanowi też koncertowanie po całym świecie. Obserwowanie, jak ludzie łączą się za sprawą muzyki w różnych miejscach — od intymnych klubów po masowe festiwale — zawsze było inspirujące. Energia show na żywo i nieprzewidywalność sprawiają, że muzyka zaczyna żyć swoim życiem.
Spore znaczenie miała również praca w świecie filmu i telewizji. Muzyka UNKLE zawsze była bardzo kinowa, dlatego cudownie obserwowało się nasze kawałki pojawiające się w filmach, programach telewizyjnych czy grach. Uwielbiam współpracę z twórcami filmowymi — niezależnie od tego, czy chodzi o soundtrack, czy umieszczenie jednego utworu w potężnej scenie.
No i „Daydreaming with…” stanowiące ogromną część mojej kreatywnej ewolucji. Budowanie pochłaniających doświadczeń — wystaw, instalacji i innych współprac z artystami spoza muzyki — wciąż mnie inspiruje. Chodzi o przesuwanie granic tego, czym UNKLE może być — czymś więcej, niż tylko albumami, ale całym artystycznym doświadczeniem.
Moja muzyczna podróż to stałe wymyślanie siebie na nowo, ale u podstawy zawsze chodziło o łączenie różnych wpływów, współpracę z cudownymi artystami i tworzenie rzeczy ponadczasowych.
Czego możemy się spodziewać po nadchodzących koncertach?
Czegoś w rodzaju mixtape’u. To uchwycenie esencji kultury samplowania, z której wyrosło UNKLE. Mieszamy wokale, bity, sample i łączymy wszystko w dynamicznym miksie muzyki elektronicznej, trip hopu, hip-hopu, a nawet klasycznych wpływów. Oczekujcie czegoś więcej, niż zwykłego koncertu — to pełne radości i optymizmu filmowe przeżycie, pochłaniające i stale się rozwijające. Zagramy mix naszych ostatnich nagrań, remiksów, reinterpretacji i klasyków, którym akompaniować będą zjawiskowe, specjalnie na tę okazję przygotowane wizuale — jedne bardziej filmowe, inne bardziej abstrakcyjne, wszystkie budujące atmosferę.
Jaki gatunek muzyczny ostatnio najczęściej eksplorujesz? Poleciłbyś jakichś artystów i albumy?
Obecnie powstaje mnóstwo świetnej muzyki, więc trudno wybrać kilkoro ulubieńców. Mój gust muzyczny jest bardzo zróżnicowany, więc nie zdecyduję się na jeden konkretny rodzaj muzyki. Ostatnio sprawia mi przyjemność słuchanie produkcji Inflo na albumach Michaela Kiwanuki, Sault, Cleo Sol, Little Simz itd. Uwielbiam szwedzki zespół Goat oraz najnowsze albumy Fontaines D.C., Idles, Mount Kimbie, The Cure. Na froncie hip-hopowym: Kendrick Lamar, Tyler, The Creator, Black Thought, Killer Mike, LL Cool J. Jako DJ słucham też sporo muzyki klubowej; albumy z wytwórni takich jak Stay True Sounds i Keinemusik oraz artystki Sofii Kourtesis, by wspomnieć kilka.
Który album z dyskografii UNKLE jest twoim ulubionym?
Szczerze nie mam takiego. Nie patrzę na konkretne albumy — liczy się ciągła zmiana i rozwój. Na każdym albumie są utwory, które rezonują w różnych czasach i kontekstach, stale odkrywam na nowo rzeczy, które robiłem w przeszłości. Posiadanie szerokiego katalogu utworów i współprac na przestrzeni lat to coś, za co jestem bardzo wdzięczny.
Chodzi także o czas i przestrzeń — kiedy jesteś pochłonięty tworzeniem albumu, trudno zrobić krok w tył i cieszyć się tym obiektywnie. Zawsze pojawia się chęć uszczypnięcia, oczyszczenia, pchania spraw do przodu. Ale kiedy album się ukaże, to się ukaże. Dopiero wtedy, z dystansu, słyszysz rzeczy w nowy, inny sposób.
Po 30 latach na scenie masz jakieś przewidywania dotyczące branży muzycznej? Po latach dominacji trapu renesans przeżywa muzyka rockowa i metalowa, często zmiksowana z hip-hopem i innymi gatunkami. Podobnie dzieje z winylami, płytami CD, kasetami magnetofonowymi…
Nie jestem pewien, co przyniesie przyszłość. Naprawdę trudno przewidzieć, dokąd zawieje wiatr zmian, czy może zatoczymy pełne koło. Nie przewiduję, ale mogę opowiedzieć o swoich obserwacjach i nadziejach. Z pewnością technologia ma ogromny wpływ. Wyobrażam sobie, że AI odegra ogromną rolę w produkcji, ale wierzę, że ludzka kreatywność i emocje zawsze pozostaną u podstaw świetnej muzyki. Nawet bez AI sposób, w jaki ludzie odbierają i angażują się w muzykę, dramatycznie się zmienił na przestrzeni mojej kariery. W porównaniu do czasów, gdy zaczynałem, obecnie muzykę można znacznie łatwiej tworzyć w domu. Prostsze jest też jej samodzielne wydawanie dzięki dystrybutorom online i serwisom streamingowym. Wypuszczanie swojej muzyki w świat jest dużo łatwiejsze, aczkolwiek po drugiej stronie monety wiąże się to z trudnościami: powstaje tak dużo muzyki, że przekopanie się przez hałas do czegoś wartościowego wcale nie jest takie proste, tak samo jak wyrwanie ludzi na zewnątrz, skoro mogą oglądać i słuchać wszystkiego, pozostając w komforcie własnych domów.
Ludzie już nie kupują albumów fizycznych tak jak kiedyś. Tak samo jak drukowana prasa muzyczna w większości zniknęła. Wydaje się, że kiedyś scena muzyczna była bardziej osobista. Fanziny, kultura klubowa, sklepy z płytami, kolekcjonowanie — fizyczne połączenie z muzyką było silne, podobnie jak społeczności wokół niej. Osobiście marzyłbym, by coś z tego powróciło. Może tak się stanie? Uwielbiałem patrzeć na odrodzenie winyli. Nawet kasety znów się sprzedają, więc zdaje się, że przynajmniej część ludzi znów pragnie zauważalnego, fizycznego kontaktu z muzyką. Era streamingów jednak wciąż jest u szczytu, a to wiąże się z tym, że ludzie bardziej skupiają się na utworach niż albumach. Mam szczerą nadzieję, że ten głód kuratorstwa, opowieści i głębszego związku z artystą powróci, zamiast jednorazowych playlist i singli.
Dzisiejszy świat wydaje się znacznie mniejszym miejscem ze względu na internet i moim zdaniem dlatego muzyka staje się bardziej eklektyczna, międzynarodowa — łatwiej poznawać muzykę, która będzie ekscytująca dla większości. Jednak podczas gdy nasz świat jest silnie zlinkowany i możemy odkrywać nowe miejsca za sprawą kliknięcia, co zdecydowanie ułatwia organizację tras koncertowych z perspektywy logistyki, da się zauważyć zmianę w podejściu do wychodzenia w ogóle. Pandemia, Brexit, koszty życia itd. — to wszystko sprawiło, że ludzie już nie imprezują tyle, co kiedyś. Szkoda. Poza tym trasy koncertowe stały się drogie. Marzy mi się granie więcej i docieranie do nowej publiczności osobiście. Mam też nadzieję, że nasz rząd doprowadzi do nowych regulacji, dzięki którym twórcy z Wielkiej Brytanii będą mogli z większą łatwością koncertować w Europie i vice versa.
Masz jakieś rady dla młodych artystów?
Pozostań autentyczny i nie goń za trendami na siłę. Najlepsi artyści to ci, którzy budują własne światy. Poznaj historię muzyki, którą kochasz, a potem zinterpretuj ją po swojemu. Liczy się też współpraca. Niektóre z najlepszych rzeczy, które stworzyłem, powstały z odbijania się pomysłami z niesamowitymi muzykami, filmowcami i twórcami wizualnymi. Zbuduj własną scenę, własny tłum. Ciesz się podróżą, ale dbaj o siebie. Z wiekiem zdajesz sobie sprawę, że trzeba chronić swoją energię i zdrowie. Otocz się dobrą ekipą i osobami, które cię inspirują, pokazują różne perspektywy i umiejętności, staraj się upewnić, że mają na uwadze twój najlepszy interes. Na koniec — nie bój się eksperymentować. Czasem najlepsze rzeczy powstają z przypadku.
Opowiedz o swoich planach na przyszłość.
Najwyższym priorytetem jest dla mnie dalsza praca nad nowym albumem. Poza tym chciałbym wreszcie wydać „Best Of” UNKLE po ponad 30 latach w branży. Niezmiennie mam też ambicję stworzenia czegoś łączącego całe spektrum kreatywnych dziedzin: sztukę, modę, film, muzykę.
Ważne są dla mnie występy na żywo, chciałbym robić to częściej i rozwijać nasze show na żywo. Na przykład hologramowy występ powstały we współpracy z Holotronica okazał się ekscytującym eksperymentem i sprawił mi mnóstwo radości. Chciałbym dalej eksplorować tego typu innowacje zgodnie z moim podejściem do ciągłego poszukiwania nowych dróg rozwoju.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement