Urodziłam się w polskiej diasporze w Żytomierzu. Moi rodzice są Polakami. Pierwszy raz wyjechałam z Ukrainy na stypendium do Kolorado, po czym wróciłam i założyłam swój pierwszy biznes. Miałam jakieś 17 lat, a tym biznesem był sklep z cukierkami. W końcu zdecydowałam, że pragnę się rozwijać w szeregach Unii Europejskiej, więc podjęłam studia z nauk politycznych na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Jakiś czas spędziłam również w Hiszpanii, studiując marketing. W międzyczasie starałam się dostać do polityki, wspierałam kampanie polityczne w Ukrainie oraz w Polsce. Wtedy otrzymałam ofertę pracy z Google, a to dlatego, że wspólnie z chłopakiem z Google protestowaliśmy podczas Euromajdanu. Miałam wtedy 20 lat, uznałam, że nie mam nic do stracenia, więc podjęłam wyzwanie. Od tamtej pory coraz bardziej angażowałam się w rozwój biznesu, start-upy, pozyskiwanie funduszy. Przeszłam do SALESManago, później Tagvenue, wspinałam się po kolejnych szczeblach kariery, aż zostałam liderem zespołu. Jako 25-latka rozpoczęłam pracę w SMOK Ventures. Wtedy w moim życiu wydarzyło się kilka gorszych momentów, które spowodowały, że musiałam się wyprowadzić i zmodyfikować swój system wartości. Skończyło się na tym, że przeniosłam się na południe Francji, gdzie pomagałam lokalnej żydowskiej społeczności. Po powrocie do Polski jeszcze przez jakiś czas pracowałam w SMOK Ventures, aż z moim wspólnikiem, Kubą, założyliśmy własny start-up. Wszystko szło wspaniale, aż wybuchła wojna. W tym czasie Kuba był w San Francisco, a ja tutaj.
Team Ukraine Love to twoja pierwsza zorganizowana pomoc?
Już wcześniej angażowałam się w działania organizacji pozarządowych w różnych krajach, choć głównie poprzez osobisty wkład. Doskonale organizuję się sama, dlatego gdy zachodzi taka potrzeba, jestem w stanie podjąć się działania samodzielnie czy skoordynować grupę. Nigdy jednak nie odczuwałam potrzeby chwalenia się tym ani robienia wokół siebie zamieszania z tego powodu, dlatego Team Ukraine Love może wyglądać jak pierwsza taka działalność w moim życiu. Nie wrzucałam postów na media społecznościowe ani nie umawiałam się na wywiady z mediami dotyczące działań charytatywnych. Niedawna rozmowa z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą Von Der Leyen tak naprawdę była moją pierwszą publiczną rozmową na ten temat.
Opowiedz o działalności Team Ukraine Love. To oddolna inicjatywa z założeniem uzbierania 50 tysięcy dolarów, choć w miesiąc udało wam się pozyskać aż pół miliona.
Powołaliśmy ją do życia razem z Maksem Rantz-McDonaldem, AJ Forsythe’em i Summer Vaughn. Obecnie w skład organizacji Team Ukraine Love aka Mama Vdoma wchodzi ponad 50 osób z 24 różnych krajów. Drugiego dnia wojny otworzyliśmy pierwszy ośrodek dla uchodźców w siedzibie Akademii Koźmińskiego. Tamtejszy rektor jest niesamowity! Z dnia na dzień zapotrzebowanie rosło, zastanawialiśmy się, jak możemy działać szybciej, szerzej i bardziej wydajnie. Wtedy Max, współzałożyciel i inicjator fundacji Mama Vdoma, przyjechał ze Stanów z grupą znajomych, by udać się na granicę. Pojechaliśmy, zbieraliśmy informacje, dzięki Maksowi udało nam się również skontaktować z Global Citizen – 9 kwietnia wspólnie zorganizowaliśmy w Warszawie konferencję Stand Up For Ukraine, do której dołączyli wspomniana Ursula Von Der Leyen, prezes Global Citizen Hugh Evans oraz premier Kanady Justin Trudeau. Po powrocie do Warszawy z pierwszej wizyty na granicy zgłosili się do nas także Ammar i Thomas z Yes Theory, kanału na YouTubie subskrybowanego przez 7 milionów ludzi. Chłopaki często udają się do miejsc, gdzie odbywa się walka o wolność, o prawa człowieka. Max zna ich dobrze, ponieważ wcześniej współpracowali. Wspólnie zajęli się szerzeniem wieści o naszej sprawie oraz angażowaniem nowych osób do fundacji podczas pierwszych tygodni działalności Mama Vdoma. Z drugiej strony Summer i AJ wykorzystali swoje znajomości w Dolinie Krzemowej, wraz z ludźmi z Google czy Facebooka. Serio, pracownicy Doliny Krzemowej brali „wolne”, by przyłączyć się do pomocy. Ja z kolei zwróciłam się do zarządu miasta Warszawy. Wiceprezydent Michał Olszewski pomógł nam w organizacji nowego centrum pomocy w Atrium International. Firma Strabag przekazała nam cały budynek pod stworzenie ośrodka dla uchodźców. Obecnie przebywa w nim około 180 osób, każda rodzina ma swój pokój, przestrzeń dla dzieci, łazienkę. Ten ośrodek zdecydowanie bardziej przypomina dormitorium niż salę gimnastyczną z łóżkami jedno obok drugiego. Zależy nam, by ludzie czuli się komfortowo na tyle, na ile to możliwe. To wszystko wydarzyło się tak szybko, że trudno mi uwierzyć, jak chętnie ludzie i całe zarządy organizują się do pomocy. Obecnie wspieramy osiem domów uchodźców: siedem w Warszawie i jeden ośrodek pomocy w Radomiu dzięki rekomendacji Piotra Kandyby (radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego).
A co z budową centrum pomocy, dostarczaniem zapasów, wpłatami?
To wszystko, absolutnie wszystko jest wynikiem pracy wolontariuszy. Każda złotówka przekazana na organizację trafiła do Ukraińców i ośrodków pomocy dla nich. Nikt nie bierze za pracę nawet grosza. Nasi prawnicy, księgowy – wszyscy pracują za darmo. Moglibyśmy zacząć pobierać opłaty za wykonywaną robotę, zwrócić się o zasiłek dla organizacji pozarządowej, ale wychodzimy z założenia, że Team Ukraine Love powinna działać tak jak dotychczas, że wszystkie środki powinny iść do ludzi, którzy ich naprawdę potrzebują. Zdjęcie z granicy z Ukrainą, dzięki uprzejmości Team Ukraine Love
Pracujecie w swoich zawodach jednocześnie?
Nie. Miałam do wyboru zorganizowanie funduszy na własny start-up lub zrobienie tego samego na pomoc Ukraińcom. To drugie jest teraz ważniejsze. Świadomie podjęłam tę decyzję. Wiem, że prędzej czy później wrócę do zawodu, może już nie do własnego projektu, może będę musiała zacząć szukać pracy u kogoś, ale nie myślę o tym. Większość osób zaangażowanych w nasze działania przeznacza czas wolny po pracy na pomoc i pracę w Team Ukraine Love.
Jaki jest twój osobisty cel w niesieniu pomocy?
Moi przyjaciele umierają, moi znajomi ze szkoły umierają, dzieci znajomych, które trzymałam na rękach, umierają. Wszystkie spośród bliskich mi osób obecnie walczą bądź wspierają walczących za Ukrainę. Nasze miasto było jednym z pierwszych, które zaatakowano. Trudno mi to wytłumaczyć, ale nie wyobrażam sobie, że mogłabym przejść obok tej tragedii obojętnie. W pewnym sensie jestem dumna, że zebrałam w sobie siłę i tak prędko zareagowałam. Mniej interesuje mnie teraz, czy uda mi się reaktywować własny biznes, czy będę musiała cofnąć się o kilka kroków w karierze. Czuję się potrzebna Ukraińcom przebywającym w Ukrainie i w Polsce oraz Polakom w Ukrainie. Budujesz most pomiędzy Polakami a Ukraińcami. Jak myślisz, jak będzie wyglądała nasza wspólna przyszłość?
Jestem Polką i Ukrainką. Staram się tworzyć równe szanse dla osób w Polsce i Ukrainie, zwłaszcza dla ukraińskich dzieci. Pokazywać, że możliwe jest wspieranie obu stron. Współpracujemy z zarządem miasta, by dzieci z Ukrainy miały szansę uczęszczać do tutejszych szkół. By niezależnie od pochodzenia i historii mogły zacząć budować swoją przyszłość i czuły się na równi z innymi dziećmi. Dzieci to przyszłość. Pragnę, by to wybrzmiało – zamierzamy tworzyć miejsca pracy i przedszkola, by jak najwięcej ludzi otrzymało drugą szansę. Zarówno z Polski, jak i z Ukrainy.
Czy twoje doświadczenia w branży technologicznej przydały się w powołaniu do życia fundacji Team Ukraine Love?
Zdecydowanie. Tak naprawdę prowadzimy naszą organizację tak, jakbym prowadziła własny start-up. Burze mózgów, modele dystrybucji, zbiórki funduszy, zarządzanie – wszystko wygląda jak praca w start-upie. Organizację założyły osoby doświadczone w rozwoju biznesu, technologii, automatyzacji działań. Takie też się w nią angażują. Współpracujemy z kilkorgiem studentów i ludźmi działającymi w terenie, ale jednak większość stanowią osoby związane z biznesem. Pierwszy ośrodek dla uchodźców w Warszawie otworzyłam z dwiema dziewczynami: Lesią Gabelchuk, na co dzień pracującą w J.P. Morgan, oraz Olgą Kharun z Nordea. Obecnie w nadzorowaniu operacji codziennych wspiera mnie Ola Gątkiewicz (DAJAR), w kontaktach w Polsce Karolina Limbach („ELLE”). Dzięki Piotrowi Pisarzowi (Uncapped) udało nam się przekazać darowiznę Uniwersytetowi Medycznemu w Warszawie. Sara Koślińska (Limitless) wspiera nas we współpracy z polskim rządem i komunikuje nasze potrzeby. Diana Koziarska (SMOK Ventures) oraz Michał Olczak (Next Apps) digitalizują nasze działania. Zabawna historia, ponieważ Tomasz Stachewicz z Shopify wynajął nam samochód, za pomocą którego dostarczyliśmy 2000 zestawów Happy Meals z McDonald’s otrzymane w formie darowizny za sprawą influencerki Nadii Długosz. Nawiązaliśmy również z kontakt z Kubą Pawelskim z LiveKid, by wspólnie tworzyć przedszkola dla dzieci z Polski i Ukrainy.

Zdjęcie dzięki uprzejmości Team Ukraine Love
Czy są jakieś narzędzia znane głównie branży technologicznej, które okazały się pomocne w organizowaniu pracy fundacji?
Z jedną z polskich uczelni planujemy zainicjować działania z zakresu zaawansowanych rozwiązań analitycznych opartych o mechanizmy szybkiego przetwarzania danych. Pragniemy opracować narzędzie umożliwiające wolontariuszom zgłaszanie się do konkretnych działań w zależności od umiejętności. Tak, by wykorzystać maksimum potencjału, nie tracąc czasu na rozmowy kwalifikacyjne. Pozyskiwanie wolontariuszy i organizowanie ich pracy stanowi największy problem, który wciąż nie został rozwiązany. Takie narzędzie mogłoby to zmienić.
Jak udało wam się przekonać polityków takich jak premier Justin Trudeau do zainwestowania w waszą działalność?
Dzięki znajomościom Maksa oraz Hugh, założyciela Global Citizen, udało się dotrzeć do przedstawicieli międzynarodowych. Global Citizen prowadziło tę kampanię. Oprócz polityków do naszej akcji przyłączyli się także członkowie Måneskin, nagrywając piosenkę ze wsparciem dla Ukrainy, którą opatrzyli hasztagiem #StandUpForUkraine. Priyanka Chopra, Céline Dion, Billie Eilish i inni; wszyscy publicznie wypowiadali się na temat pomocy Ukrainie i naszego przedsięwzięcia. Gdy ludzie z Global Citizen zadeklarowali, że zrobią „coś wielkiego”, nie spodziewałam się, że odpowiedź będzie aż tak głośna. Zwykle, gdy ktoś twierdzi, że zrobi „coś wielkiego”, przesadza. W tym przypadku stało się dokładnie odwrotnie. Zorganizowaliśmy wspomniane wydarzenie Stand Up For Ukraine w Łazienkach Królewskich, na którym była obecna prezydent Van Der Leyen i mnóstwo innych osób. Wciąż jestem pod wrażeniem tego, co tam się działo.
Film Ammara i Thomasa z Yes Theory, źr. YouTube
Jako kobieta czujesz się wzorem dla młodych dziewczyn?
Trzeba by je spytać, ale mam nadzieję, że tak! Staram się być otwarta – gdy ktokolwiek chce mnie o coś zapytać, poradzić się, jestem dla tej osoby. Robię najwięcej, jak mogę, ale też mnóstwo kobiet wokół mnie mi w tym pomaga. Bez ich zaufania i wsparcia nie byłabym tym, kim jestem.
Pracując dla Team Ukraine Love, miewasz wątpliwości? W ludzi, w sprawę?
Nie, nigdy nie zwątpiłam w swoją drużynę ani naszą pracę. Gdy pomyślę, że mielibyśmy razem zbudować start-up, byłby to cholernie dobry start-up. Kwestionuję jedynie siebie. Nieraz mam wrażenie, że mogłam zrobić więcej, choć zdarzyło się, że z przepracowania skończyłam w szpitalu. Po Stand Up For Ukraine uznałam, że jeśli na kilka dni nie przestanę pracować, to może się skończyć naprawdę źle. Poza tym odpoczynek jest potrzebny, by móc wrócić bardziej wydajną. Patrząc na tych wszystkich ludzi, którym zdołaliśmy pomóc, czuję ogromne wzruszenie, żadnych wątpliwości. Wszystkie matki, dzieci… A propos, urodziło nam się pierwsze dziecko! Jego matka przybyła do nas w ostatnich tygodniach ciąży, a opieką otoczyły ją „matki Wilanowa”. Nie miałam pojęcia, że coś takiego istnieje! Nie mam dzieci, ale dzięki tym kobietom wiem wszystko na ich temat [śmiech].
Jakie są wasze dalsze plany jako Team Ukraine Love aka Mama Vdoma?
Będziemy pomagać tak długo, jak będzie potrzeba. Nasza kampania trwa, stale niesiemy pomoc. Nie przestaniemy działać, dopóki wystarcza nam sił, a mamy naprawdę silną ekipę. To, co dzieje się u nas na bieżąco, możecie sprawdzać na naszym Instagramie @teamukrainelove oraz na naszej stronie internetowej teamukrainelove.com.