Nie sposób znaleźć chociaż jednej osoby, która nie kojarzyłaby pracy wybitnego austriackiego malarza i grafika. Z „Pocałunkiem” spotykamy się na każdym kroku – w postaci reprodukcji wiszących na ścianach naszych domów; ozdabiającego notesy, pudełka czy filiżanki. Teraz, przyszedł czas na coś zupełnie nowego. Każdy z nas mógł zostać posiadaczem cyfrowego fragmentu obrazu.
Na zlecenie dyrektora wiedeńskiego muzeum, Wolfganga Bergmanna, stworzono 10 tysięcy cyfrowych fragmentów dzieła w wysokiej rozdzielczości, które następnie stały się non-fungible tokens, czyli NFT – a to nic innego jak cyfrowe certyfikaty autentyczności plików. Umieszczone są one na blockchainie, tworząc ciąg nieskończenie powtarzalnych danych. Pozwalają powiązać właściciela z danym dziełem sztuki.
NFT obecne jest nie tylko w handlu dziełami sztuki, ale to właśnie w tej dziedzinie zapoczątkowało prawdziwą rewolucję. Pozwoliło muzeom sprzedawać obrazy, których de facto nie da się sprzedać. To w łatwy sposób zasila ich budżet, a jak wiemy, jest to zwykle bardzo ciężkie, zwłaszcza dla muzeów państwowych.
Pliki ze szczegółami „Pocałunku” zostały przerobione w wirtualne aktywa i wprowadzone na rynek w kryptowalutach w walentynki.
14 lutego na platformie thekiss.art można było zamówić NFT i to w dodatku z własną dedykacją miłosną. Cena każdego pojedynczego tokenu miała wynosić 1850 euro. Co więcej, dzięki wcześniejszej subskrypcji, można było wybrać konkretnie interesujący nas fragment.
Czy inwestując w NFT stajemy się udziałowcem oryginalnego dzieła sztuki? Nie, dzieło zostaje w posiadaniu Muzeum Federalnego Belweder. Nabywając NFT stajemy się jedynie posiadaczami jednej dziesięciotysięcznej cyfrowej kopii obrazu.
Sens takiej inwestycji tłumaczy dyrektor muzeum:
„– Każda wycinanka staje się nowym motywem, a jednocześnie pozostaje częścią całej kompozycji. Za pomocą NFT można wyrazić wyznanie miłości szczególnego rodzaju”, zdradził gazecie „Standard”.
NFT sprawia, że posiadamy na własność coś, czego nikt inny nie ma i mieć nie może. To, ile to coś będzie warte, oparte jest jedynie na pewnego rodzaju umowie społecznej. Być może przełom w handlu dziełami sztuki dokonuje się właśnie teraz, na naszych oczach...