W spocie KPH oprócz Grety Burzyńskiej wystąpiły również m.in. pisarka Sylwia Chutnik, djka Praktyczna Pani, modelka Coco Kate, fotografka Agata Kubis, doradczyni podatkowa Maja Zabawska czy drag queen Roma Riots. Międzynarodowy Dzień Lesbijek jest obchodzony od kwietnia 2008 roku i jego celem jest zwiększenie widoczności lesbijek w przestrzeni publicznej. Jest on także częścią Tygodnia Widoczności Lesbijek, który w 2022 roku trwa w dniach 25.04-1.05. Spot kończy się pytaniem „A co Ty dziś powiedziałabyś młodszej sobie" i odpowiedzi można publikować na swoich profilach w mediach społecznościowych z hasztagiem #TydzieńWidocznościLesbijek.
Spodziewałaś się, że to zdjęcie rozgrzeje do czerwoności największe media w Polsce?
Nie, zupełnie nie. Nie zrobiłam niczego, co odbiegałoby od tego, co robiłam do tej pory. Nie ukrywałam się i tak naprawdę nie mogę nazwać tego coming outem. Wcześniej również wstawiałam zdjęcia oraz InstaStories z moją Zuzią. To najważniejszy związek w moim życiu. Pierwszy raz czuję, że naprawdę buduję dom. To miłość, która odmieniła moje życie. Dzięki niej dostrzegłam, jak może być pięknie. Kiedy wybuchła wrzawa, byłyśmy na wspólnym wyjeździe i bardzo nas to zaskoczyło. Nie spodziewałam się takiego szumu, ale najwidoczniej było to coś, czego potrzebowało nasze społeczeństwo. Jeśli mogę w ten sposób komuś pomóc, to super.
„Patrząc prosto w kosmos, ucząc się każdego dnia tańczyć pośród gwiazd (…) Kiedyś opowiem wam o miłości” – napisałaś na Instagramie.
Myślę, że w tym poście można wyczuć, że nasza miłość jest szczera oraz prawdziwa. Chyba po prostu bije od nas coś takiego magicznego. To niezwykłe uczucie. Moim zdaniem to ważne, abyśmy wierzyli, że możemy spotkać takie osoby w naszym życiu. Każdy zasługuje na taką miłość.
Z jakimi reakcjami się spotkałaś?
To trochę zabawne, bo wybrałam kilka naszych fotografii i podpisałam je tak, jak zazwyczaj podpisuje zdjęcia. Instagram pełni rolę mojego publicznego pamiętnika, którym chce się dzielić z innymi ludźmi. Gdy media podchwyciły temat, dostałam mnóstwo pozytywnych wiadomości oraz komentarzy. Dostałam także wiadomości od rodziców LGBT+, które bardzo mnie wzruszyły. Kiedy jechałam pociągiem, napisała do mnie mama pewnego chłopaka. Podziękowała mi i wyjaśniła, że dzięki takim osobom jak ja ma większą motywację, aby wspierać swojego syna. Dostałam też wiadomości od mężczyzn, którzy zapewnili mnie, że nadal będą mnie kochać, nawet jeśli tylko platonicznie (śmiech). Bardzo zapadło mi to w pamięć. Wczoraj natomiast zdarzyła mi się bardzo zabawna sytuacja. Spotkałam znajomego, z którym nie widziałam się jakieś dwa lata. Był na rowerze i zaczął do mnie krzyczeć z drugiej strony ulicy: „Gratulacje, gratulacje! Widziałem na Stonewall Twój post o coming oucie. No, super!”. Byłam zaskoczona i bardzo mnie to rozbawiło. Dostałam również wiele gratulacji. Wiele osób się do mnie odezwało i super, że ludzie rzeczywiście to czują.
Czyli udało ci się uniknąć hejtu?
Nie dostałam żadnych negatywnych wiadomości ani komentarzy. Ja sama nie oceniam, nie oczekuję i nie klasyfikuję. Proszę jedynie o to samo. Na tym etapie mojego życia mam już dość dużą samoświadomość i wierzę, że to, co dajemy innym, kiedyś do nas wraca. Przeszłam oczywiście etap lęku i niepewności, lecz było to związane z tym, że jeszcze wtedy nie wiedziałam, kim jestem.
Jak w twoim przypadku wyglądała ta droga?
Pochodzę z Gniezna. Gdy dorastałam, nie słyszałam o lesbijkach. Z perspektywy czasu wiem, że jest to coś, co było we mnie od zawsze. Pamiętam, jak przyszłam po raz pierwszy do przedszkola. Zobaczyłam grupę dziewczynek i od razu zauroczyłam się w jednej z nich. Nie wiedziałam, dlaczego chciałam być blisko niej i dlaczego tak bardzo się o nią troszczyłam. Byłam trochę zagubiona, a potem ten temat trochę przygasł. Aktorstwo było we mnie od maleńkości i swoje pierwsze kroki artystyczne stawiałam w Gnieźnie. Dało mi to dużo otwartości, lecz nigdy nie przypuszczałam, że kiedyś to ja będę potrzebować tej akceptacji oraz otwartości. Zawsze miałam dookoła siebie wspaniałych facetów i wciąż jesteśmy ze sobą bardzo blisko. Wiele tych znajomości rozpoczęło się na długo zanim wiedziałam, że jestem lesbijką i bardzo je doceniam.
Kiedy uświadomiłaś sobie, że podobają ci się dziewczyny?
Miałam wtedy 24 lata. Najpierw przeszłam jednak przez wiele różnych etapów. Miałam poczucie, że coś jest ze mną nie tak i nie rozumiałam, dlaczego nie wychodzą mi związki z super facetami. Dopiero z czasem zrozumiałam, że nie ma w tym nic złego. To ważne, abyśmy się tego nie bali i żebyśmy nie myśleli o sobie źle. Może gdyby kilka lat temu było inaczej, to nie bałabym się tego, co się ze mną dzieje i nie zastanawiałabym się, czy mogę o tym mówić. Chciałabym, abyśmy budowali państwo, które pozwala na poszukiwanie siebie i odkrywanie tego, kim jesteśmy, a nie takie, które podkręca nasze lęki.
Myślisz, że jest to możliwe w obecnej sytuacji politycznej?
To my budujemy naszą codzienność, a nie rząd. Musimy wierzyć w siłę jednostki. Ty zmienisz kilka osób, ja zmienię kilka osób. To nie musi dziać się odgórnie. Oczywiście super byłoby mieć taki system edukacji, ale wystarczą psychologowie i nauczyciele, którzy będą cię wspierać i mówić, że wszystko jest z tobą w porządku. Może wydawać się, że to niewiele, ale to bardzo dużo. Musimy pamiętać, że naszego wsparcia najbardziej potrzebują osoby z mniejszych miast. Dlatego tak ważna jest działalność w internecie oraz social mediach. Powinniśmy komunikować że nie należy bać się tego, co się z nami dzieje. Wiem, bo sama taki proces przeszłam. Kiedy byłam w warszawskiej filmówce i Akademii Teatralnej w Białymstoku, to spędzałam dużo czasu sama ze sobą. Dzięki temu udało mi się poskładać te wszystkie puzzle i całkowicie zmieniło moje podejście do życia. Dziś jestem szczęśliwa i wynika to m.in. z tego, że wiem, kim jestem. Głęboko wierzę, że najpierw musimy pokochać siebie, żeby móc odnaleźć tę miłość na zewnątrz.
Czy podczas swojej drogi mogłaś liczyć na wsparcie innych?
Jestem typem osoby, która woli radzić sobie ze wszystkim samemu i tak było również w tym przypadku. To nie było dobre i uważam, że nie powinno tak być. Uważam, że nie musimy być z tym sami. Ja byłam, ale nie dlatego, że nie miałam przyjaciół czy rodziny, ale dlatego, że wolałam zmierzyć się z tym samodzielnie. Gdy zaczęłam wychodzić ze swoją seksualnością do świata, to byłam zaskoczona tym, że nie spotkałam się z żadną nienawiścią czy brakiem akceptacji. Czasem moje słowa sprawiały, że moi znajomi sami zaczynali zastanawiać się nad swoją orientacją. My, ludzie, mamy prawo zastanawiać się kim jesteśmy. Nie musimy tkwić w szufladkach. Istnieją osoby biseksualne, które kochają obie płcie i to jest okej. W ogóle wszystko jest okej i nawet jeśli nasze preferencje się różnią, to nie znaczy, że to nas odróżnia. Jesteśmy tacy sami. Ja uważam, że należy głośno mówić o swoim szczęściu oraz swojej miłości. Bez względu na to, czy jest to miłość heteroseksualna, homoseksualna czy jakakolwiek inna. Każda miłość jest najlepsza.
Jak zareagowali twoi bliscy?
W moim życiu rodzice nie byli razem, a duży wpływ na wychowanie mieli dziadkowie z którymi mieszkałam. Mimo, że tata zawsze był w innym zakątku świata, to dziś nasza więź jest bardzo silna i piękna. Oczywiście wymagało to wiele pracy, ale całą sobą czuję, że było warto. Po moim coming oucie powiedział mi, że kiedy miałam kilkanaście lat, to czuł, że w przyszłości będę chciała spotykać się z kobietami. Obecnie tata mieszka w Anglii. Ostatnio jego syn, mój siedmioletni braciszek Franek, oglądał na lekcji bajkę o miłości dwóch panów. Potem przyszedł do domu i zapytał mamę, czy jeśli Greta kocha kobiety, to również jest „gay” (śmiech).
Jego mama wyjaśniła, że tak, ale w języku polskim używa się słowa „lesbijka”. Zapytała go, co o tym myśli. Franek był ciekawy, czy mam dziewczynę. Mama powiedziała, że tak. Wówczas Franiu stwierdził, że jeżeli się kochamy, to bardzo dobrze, a jeżeli nie, to bardzo źle (śmiech). To pokazało mi, że zmiany są możliwe i wierzę, że u nas również może tak być. Jeśli chodzi o moją mamę, to zajęło jej to dłuższą chwilę. Na początku nie wiedziała, jak się zachować. Z czasem zaczęła lajkować różne strony na Facebooku, pisać komentarze na temat równości. Wtedy zrozumiałem, jaki proces musiała przejść i że potrzebowała tego czasu, aby dojść do tego, że najważniejsze jest dla niej to, abym była szczęśliwa.
A co na to twoi dziadkowie?
Bardzo wkurza mnie, kiedy ludzie mówią, że osoby starsze nie są w stanie zrozumieć pewnych rzeczy. To, że są starsi nie oznacza, że zmieniają się ich serca oraz umysły. Nie powinniśmy ich skreślać. Zeszłego lata mój dziadek powiedział, że nadeszły czasy wytykania osób wytykających, bo ludzie zawsze kochali tego, kogo chcieli. Moja babcia ma 83 lata i potrzebowała chwili, aby oswoić się z moją orientacją. Przez dwa lata nie wypytywała mnie o swoje związki, aż w końcu nadeszły Święta Bożego Narodzenia i zapytała mnie, z kim się spotykam. To dowód na to, że nie wszystko dzieje się od razu i że zmiany zachodzące w ludziach nie zawsze są widoczne gołym okiem. Czasem taka reakcja wynika z szoku i warto dać bliskim szansę oraz zobaczyć, co mają nam do powiedzenia. Często problemem jest brak rozmowy.
Co powiedziałabyś młodym osobom LGBT+, które wciąż poszukują siebie?
Mówię wam, żebyście nie bali się swoich uczuć ani tego, z czym się zmagacie. Nie bójcie się poszukiwać, próbować, sprawdzać. Nie bójcie się być sobą, nie bójcie się o tym mówić. Nawet jeśli czujecie się samotni, to wcale nie musi tak być. Nie musicie bać się podejść do kogoś i porozmawiać. Czasem zdarzają się bolesne sytuacje, które sprawiają, że chcemy zamknąć się w naszej skorupce, ale to oznacza, że ten człowiek nie jest dla nas. Tylko tyle i aż tyle. Każdy ma swoją drogę i czasem należy się pożegnać oraz zrobić przestrzeń dla innych. Trochę inaczej sytuacja wygląda w przypadku relacji rodzinnych. Jest wiele przypadków osób, które bały się porozmawiać ze swoją rodziną i potem okazywało się, że wszystko jest w porządku. Czasem strach i obawy paraliżują nas do tego stopnia, że nie chcemy przeprawić się na drugi brzeg, na którym znajdziemy szczęście oraz bezpieczeństwo. Ta rzeka wydaje nam się tak rwąca, niebezpieczna i głęboka, że boimy się cokolwiek zrobić. Moim zdaniem niepotrzebnie. Ona jedynie taka się wydaje, a to, co czeka nas po drugiej stronie naprawdę jest tego warte. Oczywiście może nas coś zaboleć, możemy się potknąć, ale każde potknięcie sprawia, że jesteśmy silniejsi. Więzi rodzicielskie są bardzo ważne, bo budują naszą pewność siebie oraz nasze poczucie akceptacji i miłości. Chcę wierzyć, że każdy rodzic kochający swoje dziecko odnajdzie w sobie to zrozumienie. Niestety nie dla wszystkich jest to takie proste. Właśnie dlatego musimy o tym rozmawiać, bo wtedy jest szansa, że zobaczą to rodzice osób LGBT+ ze wszystkich zakątków Polski. Być może rodzic zobaczy, przeczyta i pomyśli: „O, skoro tak jest, to czemu ja mam mieć z tym problem?”.

fot. Luka Łukasiak dla KPH