Advertisement

„Niewierna" – film o emocjach [recenzja]

16-09-2022
„Niewierna" – film o emocjach [recenzja]
Intryga to niemal gra karciana, w której każdy czeka na swoją passę — jednak tylko naiwni wierzą w to, że los sprzyja wybranym.
Intrygi towarzyszą nam w wielu momentach życia. Często bywają dla nas niezauważalne, snują się za nami jak cień i nagle uderzają niespodziewanie. Intryga to niemal gra karciana, w której każdy czeka na swoją passę —jednak tylko naiwni wierzą w to, że los sprzyja wybranym. Sprzyja tym, którzy znają zasady gry odartej z konwenansów. Intryga zatem to nie tyle zręczne posługiwanie się faktami i prawdą, lecz dotkliwe uderzenie w najczulszy punkt ofiary. W „Niewiernej” trudno jest określić, kto jest ofiarą, a kto katem. Każdy z bohaterów prowadzi swoją własną grę, której stawką są uczucia — oczywiście te własne. Film Claire Denis pozostawia zatem widzom pytanie otwarte, a każda odpowiedź może okazać się tu poprawna, byleby dążyła do finału intrygi.
Spokojne morze po którym poruszają się Sara i Jean. Krajobraz ten w bardzo intymny sposób nawiązuje do relacji, jaka łączy partnerów. Ich związek, a nawet uczucie, można porównać do martwego morza — głębokie, spokojne, ale daleko mu do wzburzenia, czy nieoczekiwanych przypływów i odpływów. Obserwując tak idealną relację zastanawiamy się, co może okazać się katalizatorem, który sprawi, że z martwego morza Sara i Jean przeniosą się do rwącego oceanu, kończąc ostatecznie w małej wannie. Odpowiedzią są jak zawsze ludzkie emocje. Panowanie nad nimi stanowi nie lada wyczyn, a opanowanie ich zbiega się z ideałem, do którego droga nie jest prosta.
W „Niewiernej” jedna z głównych bohaterek filmu (Juliette Binoche) sprawia wrażenie, jakby faktycznie rozumiała zasady gry, w której uczestniczy. Obserwując jej zachowanie widzimy, że prowadzi uporządkowane życie u boku wymarzonego mężczyzny, jest kobietą spełnioną, a jednak nadal widać na jej twarzy oznaki znużenia, wręcz bólu, który przenika w głąb niej. Przypadkowe spotkanie byłego ukochanego sprawia, że Sara znów wraca do żywych. Nagle uświadamia sobie, że jej uczucia są wciąż obecne i co jakiś czas sygnalizuje o tym Jeanowi (Vincent Lindon). Ani ona, ani on nie wiedzą jeszcze jaki będzie finał.
Niezwykle ciekawa jest przemiana głównej bohaterki — kobieta ze statecznej partnerki przeistacza się w femme fatale pragnącej uwagi, adoracji ze strony obu mężczyzn. Liczy się dla niej rezultat tu i teraz — tym samym wikła się ona w niebezpieczny łańcuch przyczynowo-skutkowy. Tożsamość Sary jest poddana próbie, bo tak naprawdę tylko ona sama może zdecydować o tym, kim pragnie się stać. Tragizm bohaterki opiera się tu nie na motywie winy, lecz braku wyboru, bo każdy będzie prowadzić ją do autodestrukcji. Dwoistość natury Sary nie ma szczęśliwego zakończenia. Zarówno relacja z Jeanem, jak i François (Grégoire Colin) jest skazana na klęskę.
tekst: Natalia Izdebska
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement