O co chodzi z NFT? Opowiada współtwórca Fancy Bears oraz autor „biblii” o kryptowalutach
15-04-2022


NFT od jakiegoś czasu rozpala umysł coraz większego grona odbiorców. Większość nie do końca pojmuje, o co właściwie chodzi i jak to działa, innych przeraża wizja totalnego zanurzenia się w świecie cyfrowym, nienamacalnym. Porozmawialiśmy z Jakubem Chmielniakiem i Michałem Grzybkowskim, którzy we wspomnianej rzeczywistości czują się jak ryby w wodzie. Ustaliliśmy kilka podstawowych kwestii, mogących stanowić punkt wyjścia do dalszej eksploracji tematu.
Przeczytaj takze
Materiał pochodzi z najnowszego numeru K MAG 108 „Oblivion”, rozmawiała Katarzyna Bocheńska.
W jaki sposób wyjaśniać pojęcie NFT starszemu pokoleniu, swoim dziadkom, rodzicom?
Michał Grzybkowski: NFT to rodzaj tokenu, w dużym uproszczeniu mówiąc, zbudowanego na mechanizmach kryptowalut i posiadającego kilka cech: jest niepodzielny, unikatowy oraz ściśle wiąże autora z cyfrowym plikiem, który może być dziełem sztuki, ale nie tylko. Za sprawą stojącej za NFT kryptografii pierwszy raz w historii naszej cywilizacji można bezsprzecznie powiązać autora z dziełem. To technologia oparta na zaufaniu do praw matematyki, nie praw ludzi. W ten sposób da się swobodnie określić autorstwo, a także przenosić własność.
Jakub Chmielniak: Trudno zrozumieć NFT z perspektywy biernego obserwatora. Powodów jest wiele, a jednym z nich jest postrzeganie rzeczywistości cyfrowej jako gorszej niż ta fizyczna, czy raczej namacalna. Dlatego od pewnego czasu edukujemy starsze pokolenie w temacie NFT. Okazuje się, że średnia wieku osób siedzących w Fancy Bears jest dosyć wysoka, co jednak nie zmienia faktu, że poziom wiedzy na temat NFT jest bardzo niski. W tym przypadku edukacja wynika z praktyki. Gdy po wejściu do tego świata poczuje się, że można wziąć sobie na własność kawałek internetu, zaczyna się dostrzegać sens tego zjawiska. NFT jest zawsze do przodu, trochę oderwane od „normalnego” prawa stanowionego. Zresztą krypto generalnie nauczyło się bazować na konsensusach. Przeświadczenie o posiadaniu danego NFT, przyporządkowanego do konkretnego dzieła sztuki, sprawia, że w ludzkim mózgu otwiera się zupełnie nowa przestrzeń myślenia. W teorii NFT to typ zapisu danych na blockchainie (łańcuchu bloków), sama technologia daje dużo większe możliwości niż to, co znamy z mainstreamu.
Jakie najważniejsze problemy rozwiązuje NFT?
MG: Zastanówmy się, ilu ludzi zwykło kolekcjonować rzeczy, chociażby karty ze sportowcami. Lubimy zbierać. Z jednej strony to hobby, z drugiej gra i chęć dywersyfikacji swoich inwestycji. Na pewnym etapie każdy doradca finansowy zasugeruje swojemu zamożnemu klientowi lokowanie części budżetu w dziełach sztuki, nieruchomościach, obligacjach, akcjach czy kryptowalutach. Nie ma w tym nic nowego, jeśli mówimy o motywacji. Drugą kwestią jest to, że osoby dzisiaj młode wychowały się na grach komputerowych. Natywnie rozumieją dobra i wartości cyfrowe. Podobnie jak boomerom nie trzeba tłumaczyć, czym jest pilot do telewizora i jak działa, tak młodzi nie potrzebują wyjaśnienia, że cyfrowy miecz lub zbroja z gry może zostać sprzedana za prawdziwe pieniądze choćby po wystawieniu na Allegro. Zdając sobie sprawę, że pokolenie aktywnych konsumentów cyfrowych treści rozumie te zależności, pojmiemy bazę, na której buduje się nowy świat. Świetnie zilustrował to w swoim filmie „Ready Player One” Steven Spielberg, pokazując, jak może wyglądać interaktywne metawersum. Istnieją ludzie, którzy rozumieją dobra cyfrowe, potrafią ocenić ich wartość i wiedzą, jak dobrze je sprzedać. Dzięki temu inwestorzy mogą przechowywać dobra w formie cyfrowej. W domu mamy ograniczoną liczbę ścian, możemy powiesić określoną liczbę fotografii, obrazów. Świat cyfrowy pozwala nieskończenie gromadzić. Nasze dzieła nie są zamknięte w sejfie, każdy może je zobaczyć. Zasięg kultury cyfrowej nie jest niczym ograniczony. Możemy nabyć prawo własności, ale nikomu nie odbierzemy prawa do podziwiania. Podczas kursu dotyczącego perspektyw i rynku sztuki NFT organizowanego przez dom aukcyjny Christie’s w kwietniu 2021 roku podzielono się z nami obserwacją, że prawdziwa rewolucja nastąpi wtedy, gdy Apple wprowadzi okulary rozszerzonej rzeczywistości umożliwiające obserwowanie świata realnego i cyfrowego jednocześnie. Tym samym będę mógł umieścić przed swoim domem cyfrową rzeźbę. Pojawiają się nowe pola eksploatacji, a co za tym idzie – nowe, cyfrowe światy. To potencjał, który trudno sobie wyobrazić, lecz nie należy się go obawiać. Dwadzieścia pięć lat temu też nie wyobrażano sobie, że do pracy będziemy się przyłączać, zamiast przychodzić, a do lekarza umówimy konsultację online.
JC: Badania mówią, że dla sześćdziesięciu procent przedstawicieli pokolenia Z i millenialsów internetowa tożsamość jest ważniejsza niż fizyczna. Jaki problem rozwiązuje NFT? Umożliwia stworzenie metawersum poprzez przyporządkowanie własności do użytkownika. Internetowe akty własności są potrzebne światu cyfrowemu tak jak fizycznemu. Nie można też określać metawersum jako alternatywnego cyfrowego świata, tworzącego się obok nas. To rzeczywistości przenikające się. Technologicznie NFT oraz inne rozwiązania opierają się na inteligentnych kontraktach stanowiących przełomowy wynalazek, ponieważ umożliwiają zniesienie elementu pośrednictwa między transakcjami.
MG: Inteligentny kontrakt to kod komputerowy, który przy spełnieniu danych parametrów działa tak samo jak „samowykonywalna” umowa prawna. Dla przykładu, jeśli sprzedający wystawiłby na sprzedaż nieruchomość z pomocą kontraktu inteligentnego, a kupujący wpłaci odpowiednią sumę w umówionym czasie, to w momencie zarejestrowania transakcji własność nieruchomości automatycznie przechodzi na kupującego, podczas gdy płatności zostają rozliczone przez depozyt. Powstają automatyczne wpisy w księgach wieczystych, zwolniony zostaje kredyt. Obecnie trzeba pójść do dwóch instytucji zaufania publicznego, spisać akt notarialny u notariusza, a na końcu odwiedzić referendarza sądowego spisującego księgi wieczyste.
JC: Wprowadzona w życie automatyzacja procesów wymagających pośredników prawdopodobnie zmiotłaby większość administracji.
MG: Zawodom, które znikną, poświęciłem kilkadziesiąt stron swojej książki „Kryptowaluty”. Nie ma powodów, dla których powinniśmy korzystać z usług ludzi mogących się mylić i generować problemy. Odnoszę się do tego, że podpisu cyfrowego pod dziełem NFT teoretycznie nie da się zmodyfikować, choć zdarza się, że plik zostaje skopiowany, delikatnie zmieniony i użyty na innej platformie, co oczywiście nie jest legalne. Osoba niebędąca twórcą, która skopiowała plik, zarabia na tym jako fałszerz, wykorzystując nieuwagę kupujących. Jednak w tym przypadku mamy dostęp do informacji, kto co zrobił, i możemy zaadresować konsekwencje.
Jak chronić się przed fałszerstwami?
JC: Na podróbkach w świecie cyfrowym zarabiają oszuści w taki sam sposób, jak w rzeczywistości zarabia się na podróbkach torebek na targu. Banknot też możemy wydrukować i spróbować zapłacić nim w Żabce. Ważne, że nie da się skopiować NFT, ponieważ każdy token jest emitowany przez kontrakt. Jeżeli wiemy, z którego kontraktu wywodzą się na przykład małpy z Bored Ape, nikt nam nie wciśnie fałszywki. Smart kontrakty stanowią podwalinę całego systemu.
MG: Każdy, kto chce coś kupić, powinien zwrócić uwagę, czy ma do czynienia z oryginałem. Można zadzwonić do galerii bądź twórcy czy w inny sposób wypytać o dzieło. Inteligentny kontrakt to cyfrowa pieczątka w potężnej kryptografii. Cała moc obliczeniowa naszej cywilizacji nawet nie zbliża się do wielkości tego, jak mocno jest to zaszyfrowane. Dlatego jeśli dany plik nie posiada cyfrowej pieczątki, której oczekujemy, oznacza to, że został wygenerowany przez innego autora.
Ostatnio w polskich mediach zrobiło się głośno o NFT. Jaka jest ogólna reakcja opinii publicznej? Czy was zaskakuje? Różni się od tej w Stanach Zjednoczonych bądź Europie Zachodniej?
JC: Zarówno Fanadise, jak i Fancy Bears rozwijamy za granicą, przede wszystkim w Stanach będących ojczyzną fenomenu NFT. Poziom fascynacji tym rozwiązaniem jest tam tak wysoki, że jako platforma zajmująca się NFT musimy stworzyć własny projekt. Tworzyliśmy go głównie za granicą, korzystając między innymi z naszych znajomości wśród członków Bored Ape Yacht Club, oczywiście we współpracy z osobami ze świata krypto. Ostatecznie także influencerzy, jak chociażby Floyd Mayweather, którzy przyczynili się do promocji Fancy Bears, pochodzili ze Stanów Zjednoczonych. W Polsce mamy jednak biuro, agencję i relacje, dlatego dla czystej zabawy zrobiliśmy troszeczkę zamieszania. Szczerze przyznam, że jestem miło zaskoczony, jak pozytywnie został odebrany nasz projekt, jak wiele ludzi nam zaufało i wskoczyło na ten pokład. Nawet nie na poziomie pre-sale, ale i z rynku wtórnego, czyli OpenSea. To największy marketplace dla NFT. Dyskusja wokół tego tematu w ogóle mnie nie dziwi, wciąż pamiętam, jak sam byłem zaskoczony, że można płacić ciężkie pieniądze za jpg w internecie. Dopiero później przyszła nauka, edukacja. Zresztą to sprawa wymagająca ciągłej nauki z uwagi na dynamiczność zmian. Po akcji z Dodą i innymi polskimi influencerami temat trafił do mediów. Myślę, że Polacy są jednym z najlepiej wyedukowanych w zakresie NFT społeczeństw w Europie. W trakcie podróży po Europie nawet na konferencjach blockchainowych często spotykaliśmy się z brakiem wiedzy o Bored Ape Yacht Club. W Polsce wywołaliśmy wokół niego tak wiele szumu, że każdy o nim słyszał.
MG: Ponieważ nie jestem związany z tym projektem, moje spojrzenie może rzucić nowe światło na sprawę. Ponad dwadzieścia lat temu współzałożyłem agencję marketingu internetowego działającą do dziś pod nazwą GoldenSubmarine. Trzy razy otrzymaliśmy wyróżnienie agencji interaktywnej roku. Kuba zawiaduje agencją influencerską. Mamy do czynienia z ludźmi o ogromnych umiejętnościach w zakresie komunikacji w mediach społecznościowych, co dla przeciętnej agencji marketingowej już jest egzotyczne. Jeśli chodzi o Fancy Bears, osobiście żadnego nie posiadam, ale ma go mój trener sztuk walki, który wylosował misia jarającego zioło (będzie mu bardzo miło, jeśli to napiszecie). Zapytałem, czemu go kupił za kilkaset dolarów. Odpowiedział, że mu się podoba i nie traktuje tego jako inwestycję w sztukę, lecz inwestycję w grę. To dwa zupełnie różne spojrzenia. Jeśli przykładowo Picasso by żył i wypuścił plik w formie NFT, licytowałbym do upadłego, żeby tylko go kupić. Instynktownie czuję wartość tego jako dzieła sztuki. Natomiast miśki postrzegam jako świetny początek do online’owej kolekcjonerskiej zabawy. Teraz mamy miśki, słyszałem, że wkrótce dojdą baryłki z miodem. Gdybym był tobą, Kuba, od razu wykorzystałbym ten miód i podnosił ceny miśków albo zbierałbym miód, a gdy już będzie go dużo, dokupiłbym pszczoły, stawiał ule, produkował miód dla innych. I to jest cały łańcuch.
JC: I właśnie to robimy!
MG: Pojawiła się jednak sugestia, że Fancy Bears dają szansę zarobku. I rzeczywiście każdy na nich zarobił, ponieważ obecnie są dużo droższe niż na początku. Niemniej obawiam się, że miśki okażą się kolejną bańką, w której wszystko szybko rośnie, po czym nagle spada o osiemdziesiąt procent. Boję się nowych, nieświadomych użytkowników, którzy co nieco poczytali, mają kilka tokenów i nagle stali się „wielkimi” inwestorami. Zawsze trzeba się zastanowić, co by było, gdyby zysk nie nadszedł. Prawdopodobnie wiązałoby się to z wieloma problemami, hejtami, wyzwiskami od oszustów. Polska i Turcja to najbardziej rozwinięte pod względem umiejętności płacenia w internecie kraje na świecie, nic więc dziwnego, że Polacy potrafią kupować zarówno kryptowaluty, jak i tokeny NFT. Kolejną kwestią, która przy misiach mnie zmartwiła, jest dobór influencerów. Z całym szacunkiem do sukcesu medialnego Magdy Gessler, ale ciekaw jestem, czy wiedziałaby, co odpowiedzieć, gdybym spotkał ją w restauracji i anonimowo zapytał, w jaki sposób może mi sprzedać swojego NFT-misia za gotówkę. To pytanie o autentyczność influencerów. Adresując przekaz poprzez takie osoby, zyskaliście ogromny zasięg, lecz ktoś, kto reklamuje wino, powinien być sommelierem albo chociaż smakoszem, nie osobą niepijącą. Pytanie, czy nie odbije się to na was ze strony osób, które nie wiedziały, co kupują. Potraktujmy to jako otwarte pytanie i pole do dyskusji.
JC: Przede wszystkim dziękuję za miłe słowa, to wiele znaczy z twoich ust. Fancy Bears wyjściowo jest projektem PFP (profile picture), tak jak Bored Ape Yacht Club i wiele innych. Natomiast żadne przedsięwzięcie nie przetrwa wyłącznie dzięki ładnym obrazkom na zdjęciach profilowych. Tworzymy bardziej gamingowy, zdecentralizowany system wokół misiów, miodu, słoików z miodem, pszczółek. Taki finansowy ekosystem. Dostrzegamy w tym bardzo duży potencjał, wymyśliliśmy coś, czego jeszcze nie było, spotkaliśmy się z uznaniem w świecie krypto. Wracając jednak do miśków – nigdy nie reklamowaliśmy ich jako dobra inwestycyjnego. Nie współpracowaliśmy również z żadnym influencerem podczas promocji. Kiedy rozeszła się informacja, że robimy taki projekt, nagle wszyscy chcieli mieć misia. Na tym polega otwartość blockchainowych projektów.
MG: Dobrze, że to mówisz. To powinno wybrzmieć, ponieważ odbiorcy wkładają wam w usta dokładnie przeciwne zdania. Argumentem przeciwko kryptowalutom jest fakt, że młodzi ludzie nie będą już nigdy chodzić do pracy. Wystarczy kupić miśka za pięćdziesiąt dolarów i sprzedać go za pięćdziesiąt tysięcy dolarów rok później.
JC: Myślę, że ta dyskusja w odniesieniu do NFT jeszcze się odbędzie. W tym momencie wątpliwości mają dużo bardziej charakter ekologiczny. Niektórzy twierdzą, że to niepotrzebne.
Współpracujecie z influencerami tylko za granicą?
JC: Tak, na przykład Floyd Mayweather był dla nas współpracą. W Polsce robiliśmy to tylko dla zabawy. Przy okazji okazało się, że zainteresowanych tematem jest więcej, niż się spodziewaliśmy.
MG: Robienie czegoś na lokalny rynek jest bez sensu. Jeśli teraz stokenizowałbym na przykład wielkopolską drużynę mało popularnego hokeja na trawie, istnieje niewielka szansa, że ktoś w Hongkongu zechciałby zostać częścią takiego projektu. Nie angażuję się w żaden projekt software’owy czy internetowy, nie zakładający z góry skali globalnej. Projekt zamknięty na dany rynek automatycznie zamyka drzwi do świata. Ważne są też fundamenty technologiczne. System finansowy oparty na kryptografii, na przykład Bitcoin, nigdy nie uległ awarii. Działa bez przerwy od kilkunastu lat. To rynki otwarte całą dobę. Nie ma problemu, by dokonać transakcji w sobotę wieczorem niezależnie od strefy czasowej. Wyjście globalne to podstawa. Całemu zespołowi Fanadise gratuluję udanego projektu. Brakuje mi w mediach technologicznych podkreślenia globalnego sukcesu tego rodzimego przedsięwzięcia.
JC: Naszymi najlepszymi ambasadorami są ostatecznie polscy członkowie naszej społeczności. Aktywność internetowa społeczności Bored Ape Yacht Club to kolejny fenomen świata krypto. Można ich znaleźć na Facebooku, Instagramie, LinkedIn. Oni faktycznie żyją tym, co się dzieje w społeczności. To jest najważniejsze, nie uznanie dziennikarzy.
MG: Wróćmy do bardziej ogólnego poziomu, do sztuki rozumianej jako NFT. Spodziewam się ogromnego hejtu na to pole eksploatacji ze strony tradycyjnych rynków obrotu sztuką, ponieważ likwiduje wszystkie układy w galeriach sztuki. Ostatnim, co chciałbym w życiu rozstrzygnąć, jest odpowiedź na pytanie, co jest sztuką, a co nie. Jeśli rozmawiamy o obrazie, już ma on jakąś wartość, ponieważ pobudza obserwatorów do rozmowy, inspiruje intelektualnie. Wyobraźmy sobie, jak musi się czuć profesor-malarz po ASP, którego celebrują w gronach znawców sztuki, gdy ktoś robi grafikę w formacie jpg wycenianą sto razy drożej niż jego dzieła. To wywołuje sprzeciw. Jeśli rynek wycenia CryptoPunks (które na początku rozdawano za darmo, po prostu leżały na podłodze w formie karteczek) na dziesiątki milionów dolarów, to znaczy, że dywagacje na ten temat powinny zostać zakończone. Z wycenami na żadnym rynku się nie dyskutuje.
Wirtualny rynek sztuki dąży do uniezależnienia się od pośredników, których znamy z klasycznego rynku sztuki? Czy ich miejsce zajmą inne podmioty pobudzające zainteresowanie danym projektem wybranego artysty?
MG: To naturalna ewolucja polegająca na tym, że system zdecentralizowanych finansów opiera się na zasadzie eliminacji pośredników. Ufamy kodowi komputerowemu, który stanowi o jakości systemu, i poruszamy się według jego zasad. Spójrzmy na ewolucję znanych nam działań biznesów internetowych; wszystkie sprowadzają się do eliminacji pośredników. Booking.com jest największym hotelem na świecie nieposiadającym ani jednego obiektu, choć łączy klientów z pokojami hotelowymi. Tak samo Uber nie posiada własnych taksówek. Dlaczego kupujący dzieło sztuki lub cyfrowy przedmiot musi korzystać z pomocy pośrednika? Dlaczego pośrednik ma wpływać na wybór kupującego?
Jakie macie rady dla osób, które chciałyby rozpocząć swoją przygodę z NFT?
JC: Ta sama zasada dotyczy zarówno NFT, jak i całego świata krypto: DYOR – Do Your Own Research. Tak jak wspominałem, nie da się zrozumieć tego świata, dopóki się go nie doświadczy. Nie da się zachłysnąć pozytywną energią tego zjawiska, patrząc na nie z zewnątrz. Nie stanowi problemu znalezienie wokół siebie innych zainteresowanych osób, a polecam wchodzić w to w grupie. Warto zajrzeć chociażby na Discord z wieloma tematycznymi czatami. Otwartość i gotowość do dyskusji ludzi skupionych wokół tej platformy sprawia, że po przejrzeniu czatów dotyczących interesujących nas projektów można się wiele nauczyć. Niektórzy siedzą na czatach po nocach, piją razem wódkę i planują wspólne wyjazdy, ponieważ tak bardzo się polubili. Podsumowując, na początek polecam dogłębny research, zapoznanie się z terminologią, przejrzenie Twittera i Discorda, ale także zaopatrzenie się w sceptycyzm.
MG: Ja polecam wszystkim przeczytać moją książkę. Uważam, że we wszystkim, co robimy, powinniśmy ulokować proporcjonalnie dużo czasu. Jeśli nie mamy czasu na NFT, potraktujmy to jako zabawę, gdzie nie wszystko może się udać. Jeżeli jednak pragniemy zgłębić temat, należy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy dziesięć godzin tygodniowo na naukę wystarczy. Energia płynie tam, gdzie nasze zainteresowania. W każdym obszarze należy poświęcić czas, żeby się przygotować.
Czy twórcy, na przykład muzycy, powinni już teraz poważnie przymierzyć się do wejścia w świat krypto?
JC: W branży muzycznej artysta jest na samym końcu, dostaje może dziesięć procent zarobku z danego utworu. Oczywiście, jest to ekonomicznie uzasadnione pracą, jaką trzeba wykonać na gigantycznym rynku muzycznym. Nie stanowi problemu stworzenie kontraktu dla zysków z danego kawałka na Spotify, który automatycznie redystrybuowałby te zyski we wskazanych proporcjach. Pamiętajmy, że dystrybucja to jedno, a wypromowanie to drugie. Tak samo jak z NFT – można je łatwo tworzyć, ale sprawienie, by stały się globalnym hitem, to inna sprawa. Stworzenie czegoś nie oznacza, że to się sprzeda. Niezależnie od formy obowiązują te same zasady rynkowe.
NFT a ślad węglowy, skomentujcie sprawę.
MG: To zależy od tego, na jakim łańcuchu bloków osadzono dzieła. Na przykład w przypadku miśków mamy do czynienia z Ethereum zużywającym mnóstwo energii elektrycznej, co jednak się zmieni w najbliższym czasie ze względu na modyfikacje oprogramowania, które jest stale udoskonalane. Patrząc na badania naukowe, energochłonne biznesy zawsze będą kupować najtańszy prąd. Dane pokazują, że około sześćdziesiąt pięć procent wydobycia Bitcoina jest obsługiwanych przez zieloną energię, na przykład na geotermalnej Islandii. Nie należy skupiać się na tym, jakie jest zużycie prądu, lecz jakie są źródła jego pochodzenia. Tradycyjny sektor bankowy zużywa więcej energii niż kryptowalutowy. Poświęciłem temu zagadnieniu cały rozdział w nowej edycji książki „Kryptowaluty”. To jeden z mitów, które staram się merytorycznie wyjaśnić.
Z perspektywy nowych twórców, jakie osoby mają teraz największe szanse na sukces? W jaki sposób mogą pracować nad zwiększeniem swoich szans na powodzenie?
JC: Warto zacząć od wymienienia kilku rodzajów NFT, w ramach których twórcy mogą działać. Niesłychanie szybko rozwija się segment, który ja nazywam Access NFT. Oczywiście, każde NFT może pełnić funkcję takiego klucza dostępu. Może otwierać drzwi do czegokolwiek; danych gdzieś zamkniętych, tokenów, wejścia na stronę internetową, dostępu do treści, podcastów, rozwiązań technologicznych. Web 3.0 ma pewną magiczną moc, jaką jest system bezszwowy. To duża szansa dla twórców, którzy na przykład kontrybuują wiedzę, są autorami książek.
MG: Nie lubię wkuwania nowych pojęć typu Web 3.0, ponieważ nie są do końca dobrze rozumiane. Dla przypomnienia, aby rozróżnić te trzy rzeczywistości: Web 1.0 – logujemy się loginem i hasłem, czytamy pasywnie, Web 2.0 – logujemy się Facebookiem bądź Google’em, a w kolejnym etapie kontrybuujemy w tej sieci i tworzymy treści, Web 3.0 – posiadamy stokenizowaną część tego świata, jesteśmy współwłaścicielami fragmentu. Co to oznacza mieć unikatowy fragment tej rzeczywistości? Jeżeli chodzi o wirtualną nieruchomość, można kupić kawałek ziemi, która przyniesie przychody. Nieruchomości drożeją, wszystko zależy od sąsiedztwa. Półtora roku temu w GamerHash.com kupiliśmy ziemię obok największej giełdy kryptowalutowej. Jej wartość tak wzrosła, że księgowi zastanawiali się, jak zaksięgować te miliony w bilansie spółki. Taką nieruchomość można wynająć pod reklamę, postawić na niej budynek i organizować w nim spotkania, na które zapraszane są awatary influencerów, a co za tym idzie – tworzy się społeczność. Dzisiaj spotykamy się przez Zooma, widzimy się takimi, jacy jesteśmy naprawdę, i to jest normalne. Wyobraźcie sobie, o ile ciekawiej byłoby, gdybyśmy wchodzili ze sobą w interakcje w rzeczywistości rozszerzonej. Można by pokazać wspomniane misie z każdej strony, wyświetlić tablicę czy cokolwiek. Mógłbym przyjść ubrany w standardowy fioletowy awatar otrzymywany w pakiecie startowym, ale może założyłbym bluzę, którą ktoś narysowałby dla mnie – jak Noriaki, który zrobił pierwsze w Polsce NFT sprzedane na wolnorynkowej aukcji. Klikając na mnie, od razu dowiedziałabyś się, kto stworzył tę bluzę i ile ich jest na świecie. Jestem daleki od świata mody, ale to ogromny, nieprawdopodobnie istotny dla naszej cywilizacji biznes. Cyfrowa moda, której własność unikatowa posiada podpis twórcy, może mieć wielką wartość i choć wydaje się abstrakcyjna, moim zdaniem jest niezwykle istotnym aspektem. Właśnie ta trzecia generacja interakcji sprawia, że nie tylko mógłbym was przyjąć na spotkanie w atrakcyjnej nieruchomości; gdybym był artystą, mógłbym się ubrać w ciuchy własnego autorstwa, a inni od razu by się o tym dowiedzieli. To wspaniałe, że internet stał się infrastrukturą, którą możemy współtworzyć, a nie tylko umożliwiającą korzystanie z niej jak dotychczas. Dlaczego przy budowaniu swojej wirtualnej siedziby firmy w metawersum nie miałbym skorzystać z doświadczenia osób, które ją zaprojektują? Byłoby to coś unikatowego, mojego i możliwego do sprzedania. To otwiera zupełnie nowy świat, którego nie rozumieją ludzie nieprzygotowani mentalnie do dóbr cyfrowych. Choć już teraz korzystają z nich na co dzień – oglądają Netfliksa, płacą za niego abonament, nie kupują fizycznych płyt CD, lecz wydają pieniądze na dobra cyfrowe w Spotify. Po prostu jeszcze nie są świadomi, że można dojść do takiej granulacji, by płacić za poszczególny obrazek, cyfrowy awatar, cyfrową rzeźbę, cyfrowy bilet na event, cyfrowe prawo wejścia na imprezę czy wysłuchania jakiegoś influencera oraz setki innych, możliwych do zdigitalizowania praw. To się wydarzy już niebawem. Szybciej zrozumie to obecnie młode pokolenie, dla którego świat cyfrowy jest normalny, niż uda się przekonać osoby mające problem z założeniem konta na social mediach.
Jakub Chmielniak – przedsiębiorca internetowy. Od roku współpracuje z Bartkiem Sibigą, z którym stworzył Fanadise. Zaledwie kilka miesięcy temu zaczęli pracę nad swoim najbardziej znanym projektem, Fancy Bears, co stało się świetnym pretekstem do tego, by zacząć szerzej mówić o świecie Web 3.0, o tym, jak może wyglądać i co ciekawego można w nim robić.
Michał Grzybkowski – przedsiębiorca i inwestor, założyciel największej w Polsce firmy zajmującej się przetwarzaniem danych Beyond.pl oraz agencji interaktywnej GoldenSubmarine, a także start-upów Coinpaprika.com i GamerHash.com. Pierwszego Bitcoina wykopał w 2013 roku. Wydał na ten temat dwie edycje książki „Kryptowaluty – dlaczego jeden bitcoin wart będzie milion dolarów” (2018 i 2021), które stały się polską biblią kryptowalut. Książki, e-booki i audiobooki są dostępne na kryptowaluty.edu.pl.

Jakub Chmielniak / Michał Grzybkowski, fot. Szymon Brodziak
Polecane

10 powodów, dla których warto kupić 108. numer K MAG-a „Oblivion”

Daria Zawiałow: „Mam słabość do różowych włosów”. Dwie odsłony artystki w naszej sesji okładkowej

Innowacyjna seria OPPO Reno7 zaskakuje designem i intrygującymi funkcjami portretowymi

Czy psy powinny przejść na dietę wegańską? Wskazują na to najnowsze badania

Artystka z Petersburga informowała Rosjan o wojnie w Ukrainie. Grozi jej 10 lat więzienia
Polecane

10 powodów, dla których warto kupić 108. numer K MAG-a „Oblivion”

Daria Zawiałow: „Mam słabość do różowych włosów”. Dwie odsłony artystki w naszej sesji okładkowej

Innowacyjna seria OPPO Reno7 zaskakuje designem i intrygującymi funkcjami portretowymi

Czy psy powinny przejść na dietę wegańską? Wskazują na to najnowsze badania


![Stworzył muzykę do świetnych „Piosenek o miłości”. Zadaliśmy mu kilka pytań [wywiad]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/625825f89a73290cc2e94563/11799070909_n.jpg)

