Advertisement

Stworzył muzykę do świetnych „Piosenek o miłości”. Zadaliśmy mu kilka pytań [wywiad]

15-04-2022
Stworzył muzykę do świetnych „Piosenek o miłości”. Zadaliśmy mu kilka pytań [wywiad]
On jest chłopakiem z bogatej, warszawskiej rodziny, ona kelnerką z małego miasteczka, łączy ich jednak prawdziwe uczucie. „Piosenki o miłości” Tomasza Habowskiego to nie żadna ckliwa komedia romantyczna, a szczera historia, w której uczucie przytłaczają ambicje bohaterów i realia przemysłu muzycznego. Porozmawialiśmy z autorem muzyki, która oddaje w filmie wszystko to, co nie jest powiedziane wprost.

Przeczytaj takze

Kamil Holden Kryszak to młody twórca, o którym jest coraz głośniej. I nic dziwnego. Jego utwory chwytają za serce i w piękny sposób oddają nastrój i dopełniają postaci w filmie „Piosenki o miłości”. Artysta opowiedział nam o tym, jak wyglądała praca nad produkcją filmu i o paru innych sprawach.
Jak to się stało, że zostałeś zaangażowany w napisanie muzyki do filmu „Piosenki o miłości”?
Znam się z Tomkiem Habowskim (reżyserem filmu – przyp. red.) już bardzo długo. Nie pamiętam nawet momentu, w którym zostałem zaangażowany w projekt. Ostatnio się nad tym zastanawialiśmy. Wiem jedynie, że było to jeszcze zanim powstał scenariusz, istniał jedynie zarys fabuły. Wtedy Tomek poprosił mnie o jedną piosenkę do konkretnego tekstu. Okazało się, że to było dla niego TO, więc zaczęliśmy dłubać dalej.
Jak, będąc doświadczonym muzykiem, poradziłeś sobie ze stworzeniem piosenek, które powinny brzmieć amatorsko? Przypominało ci się twoje początki?
Tak naprawdę to właśnie jest dla mnie początek. Po raz pierwszy występowałem w roli producenta. Wcześniej pracowałem z Kubą Karasiem, obserwowałem go, głównie grałem na instrumentach, a produkcji uczyłem się stojąc mu nad głową. Piosenki pisałem już wcześniej, więc to nie było dla mnie nic nowego, ale w sytuacji, gdy zostałem pozostawiony z tym sam – to zdecydowanie było wyzwanie. Dużo się nauczyłem. Czy w takim razie jestem doświadczonym muzykiem? Myślę, że ten film to jeden z tych etapów, które czynią mnie doświadczonym muzykiem.
Komponowałeś muzykę do tekstu czy tekst powstawał do stworzonej już muzyki?
Pierwsza piosenka „Nie jestem Alicją” została skomponowana do tekstu, który był napisany przez panią Ewę Żylińską już w latach siedemdziesiątych. To był pierwszy tekst, który Tomek przyniósł. Później bywało różnie, ale najogólniej rzecz biorąc pracowaliśmy nad tymi piosenkami razem.
W filmie „Piosenki o miłości” muzyka gra bardzo ważną rolę, ale nie jest to musical. Jak udało wam się znaleźć ten złoty środek?
Od początku był taki zamysł, że piosenki są trzecim bohaterem tego filmu. Że są dwie główne postaci, a piosenki są tą trzecią, która tak jakby jest ich swatką – łączy ich. Muzyka w tym filmie dopowiada treść, ale niekoniecznie zastępuje słowa. Nie zmusza to postaci do śpiewania wszystkiego, tak jak to się dzieje w musicalu. Przez te piosenki postaci mówią coś, co boją się powiedzieć wprost.
Podczas seansu miałam wrażenie, że muzyka w „Piosenkach o miłości” często dopowiada to, czego nie ma w scenariuszu. Pisałeś te utwory z takim zamysłem?
Teksty pisał Tomek Habowski, czyli reżyser i scenarzysta, więc on dobrze wiedział o czym mają być te piosenki i w którym momencie filmu mają się pojawić. Tylko jeden tekst napisaliśmy wspólnie już pod sam koniec, tydzień przed zdjęciami. Dzięki temu, że Tomek na bieżąco wysyłał mi powstający scenariusz, mogłem obserwować, jak on buduje te postaci i mogłem lepiej zrozumieć bohaterów. To pomogło mi wdrożyć się w ten świat i oddać ich emocje.
Wasz film ma także obnażać to, jak wygląda obecnie przemysł muzyczny. Naprawdę bez dużej liczby followersów czy bycia youtuberem trudno się wybić? Jak to według ciebie wygląda?
To faktycznie jest trudna sprawa. Branża patrzy na młodych muzyków niezbyt przychylnym okiem, jeśli nie mają oni zbudowanej wcześniej bazy fanów. Sam uważam, że nieważne, jak wielu masz followersów, dobra piosenka się zawsze wyborni. Bo sama piosenka jest tak naprawdę w tym wszystkim najważniejsza.
Jak udało wam się oddać autentyczność relacji bohaterów, którą widać w filmie?
To największa zasługa Justyny Święs, Tomka Włosoka i ich naturalności. To oni potrafili w ten sposób zagrać te postacie. A poza tym, tak jak mówiłem wcześniej, ten amatorski sznyt powstawania piosenek, jest prawdziwy. Po prostu produkowałem po raz pierwszy. Ważnym elementem było to, żeby wpleść muzykę do filmu w taki sposób, żeby była wiarygodna nie tylko dla nas widzów, ale również dla postaci w filmie.
Według mnie „Piosenki o miłości” wyróżniają się przede wszystkim szczerością, która z nich bije. Jak osiągnęliście taki efekt?
Myślę, że w muzyce, ale nie tylko w muzyce, ale w jakiejkolwiek formie sztuki, najważniejsza jest szczerość. Niestety jest tak, że obecnie rynek muzyczny często bardziej obfituje w formę niż treść. Wiele osób, które pracowały przy tym filmie to debiutanci i każdy z nich robił to wszystko ze szczerą chęcią stworzenia czegoś prawdziwego. Takie zresztą było założenie całego projektu.
Jak pracowało ci się z Justyną Święs? To była wasza pierwsza współpraca?
Z Justyną znamy się już naprawdę długo. Był nawet taki pomysł, żebyśmy robili te piosenki razem. Skończyło się tak, że jak już zacząłem prace nad nimi, to wysyłałem Justynie efekty i czekałem na jej zdanie. Musiałem wiedzieć, czy ona czuje te piosenki. Obawiałem się, że może inaczej zinterpretować tę postać niż ja. Okazało się, że piszemy podobne melodie. Justyna wolała nie pisać ze mną tych piosenek, żeby nie wyszło tak, że postać jest w stu procentach nią. Chciała wystąpić w filmie nie jako piosenkarka i tekściarka, ale jako aktorka. Okazało się, że miała rację i wyszło to bardzo fajnie.
Co według ciebie odróżnia ten film od tradycyjnych historii miłosnych?
Myślę, że dawno nie było filmu, który jest po prostu naturalnie ciągnącą się historią dwójki ludzi, nienapędzaną na siłę żadnymi dramatami, wielkimi wydarzeniami, a z drugiej strony tak naprawdę niekoniecznie będącego historią miłosną.
Nad czym teraz pracujesz?
Cały czas pracuję nad swoją płytą solową. Tak naprawdę mam już większość gotową, ale co się z tym wydarzy to się dopiero okaże. Pracuję też z Kubą Karasiem i Piotrem Roguckim – kończymy teraz drugą płytę. Poza tym mamy z Tomkiem Habowskim pomysł na następny projekt, który będzie w jakiś sposób przedłużeniem formuły, którą zaprezentowały „Piosenki o miłości”, ale to jednak będzie inna historia i zupełnie inny świat!
Kiedy możemy spodziewać się premiery twojej płyty?
Trudno powiedzieć. Mam nadzieję, że coś uda się zaprezentować jeszcze w tym roku. Taki mam plan. Czy to się uda – zobaczymy. Sam trzymam za to kciuki!
/rozmawiała: Marta Wójcik/
fot. Jowita Stęszewska
Kamil Holden Kryszak to muzyk, kompozytor i autor tekstów. Na co dzień współpracuje z Piotrem Roguckim i Kubą Karasiem, a ostatnio po raz pierwszy skomponował ścieżkę dźwiękową do filmu – chodzi oczywiście o „Piosenki o miłości”.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement