Advertisement

O wpływ pandemii na nasze zdrowie psychiczne pytamy doświadczonego trenera rozwoju [wywiad]

26-05-2020
O wpływ pandemii na nasze zdrowie psychiczne pytamy doświadczonego trenera rozwoju [wywiad]

Przeczytaj takze

Izolacja, odcięcie od normalności, przymusowe zamknięcie w czterech ścianach. Dla niektórych najgorsze już się (przynajmniej jak na razie) skończyło, ale wielu z nas wciąż pracuje i większość innych rzeczy robi w domu. Rzeczywistość czasu epidemii spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Kto jeszcze w styczniu tego roku spodziewałby się tak znaczących zmian w naszym życiu? Do kompletnej zmiany naszej rutyny doszły w dodatku problemy finansowe, zwolnienia, zamknięte biznesy czy kłopoty relacyjne w domu. Jak ten czas wpływa na nas i nasze zdrowie psychiczne? Rozmawiamy o tym z Konradem Wilkiem, doświadczonym trenerem rozwoju, badaczem zachowań społecznych i kognitywistą.
Dużo się słyszy o coraz poważniejszych skutkach epidemii. Chodzi nie tylko o liczbę zakażeń lub przypadków śmiertelnych, lecz o społeczne i psychologiczne konsekwencje izolacji.
Ci, którzy nie zajmują się zawodowo takimi sprawami, nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo poważne są to konsekwencje. Mówi się, że liczba zakażeń wirusem jest niedoszacowana, że możemy mieć już nawet kilkadziesiąt tysięcy osób „dodatnich” w naszym kraju. Psychiczne dolegliwości związane z epidemią liczymy w milionach.
Czy to naprawdę takie straszne? Mamy więcej czasu, możemy wreszcie odpocząć...
Musimy zdać sobie sprawę, że człowiek jest stworzeniem nawykowym. Najlepiej się sprawdza, gdy powtarza to, do czego się przyzwyczaił. Potrzebuje mieć poczucie, że ma swoje życie pod kontrolą, wie czego się może spodziewać. Im mniej go zaskakuje, im bardziej życie jest przewidywalne, tym bezpieczniej i pewniej się w nim porusza. Ze względów psychologicznych, o których długo by opowiadać, większość z nas żyje na niskim poziomie wewnętrznego bezpieczeństwa. Stabilizacja okoliczności zewnętrznych daje chociaż złudzenie, na którym większość ludzi opiera swój stosunek do siebie, innych ludzi i świata. Człowiek ma przeświadczenie, że wie co go czeka, pracuje w stabilnej firmie, rodzina założona, zarobki pokrywają stałe koszty... Uważa się za człowieka, który mocno stąpa po ziemi, jest racjonalny, rozsądny, planuje, inwestuje, gromadzi, wydaje, dba o to, co ważne...
Ale nagle przychodzi koronawirus i...?
... i te wszystkie pewniki budowane na pozorach ładu społecznego, systemów politycznych, gospodarek, mechanizmów ekonomicznych i innych wynalazków współczesnego świata zaczynają się rozpadać, jak domek z kart. W jednej chwili człowiek zaczyna czuć, że w miejscu dotychczasowego porządku rozplenia się chaos. Do tego dochodzą lęki podgrzewane przez media. Lęk jest emocją podstawową, pierwotną, która nieustannie tylko czeka na hasło, by móc wypełnić, zalać ludzką percepcję. Prymitywne obszary mózgu najszybciej się uruchamiają, działają jak radar, jak sonar, wyławiają z otoczenia zagrożenie i na nim się koncentrują. Im częstszy kontakt z groźną informacją, tym bardziej opanowuje ona człowieka, jego myśli, emocje, a potem działania. Z czasem wkrada się cichy zabójca, stres chroniczny.
Czym jest stres chroniczny?
Chroniczny znaczy długotrwały. Człowiek nawet sprawy sobie nie zdaje, jak destrukcyjny jest w skutkach. Podniesione ciśnienie tętnicze, wysokie tętno i cukier z wysiłkiem zbijany przez insulinę, skrócony oddech prowadzący do niedotlenienia mózgu. Hormon stresu kortyzol dosłownie żre szarą masę mózgu, uszkadza narządy wewnętrzne, wytwarza stany zapalne, upośledza układ odpornościowy. Nadmiar stresu prowadzić może do zaburzeń lękowych, problemów ze spaniem, dolegliwości żołądkowych, bólów mięśniowych, nerwobóli, napięć, blokad w ciele. Zwiększa się podatność na choroby. Na psychikę oczywiście też działa destrukcyjnie. Zwiększa się irytacja, napięcie emocjonalne, złość, skłonność do wybuchów, wzrasta agresja. Różne uwarunkowania, fobie, traumy, lęki, nieprzepracowane relacje rodzinne czy skrzywdzenia z okresu dziecięctwa wypływają na powierzchnię jak szambo, gdy zbiornik się przepełnia lub rura jest zatkana. Stres rośnie, ustrój organizmu wypełnia się stresem.
Co konkretnie na to wpływa?
Czynniki sprzyjające takim efektom są na wyciągnięcie ręki, bo to nie tylko społeczna sytuacja, straszenie w mediach, ale też w dużej mierze konieczność siedzenia w zamknięciu. Mechanizm odizolowania ma silnie pejoratywne zabarwienie, podświadomość odbiera go jako karę, więzienie, pozbawienie wsparcia, odcięcie od więzi. Atawistycznie człowiek boi się odseparowania. Kiedyś w zamierzchłej przeszłości odrzucenie prze plemię, przez grupę wiązało się z cierpieniem, głodem i rychłą śmiercią w paszczy jakiegoś gada. Do tego dochodzi samotność, na którą coraz częściej cierpi współczesny człowiek. Są liczne badania wskazujące samotność jako najistotniejszy problem społeczny, z jakim będziemy się zmagać w dwudziestym pierwszym stuleciu. Póki życie się kręci, jest praca, rozrywka, codzienność, ten problem boli samotnych, ale i tak mniej im doskwiera niż teraz, w czasie pandemii. Izolacja w dojmujący sposób wydziera z ludzkich wnętrz to, co zwykle jest ukrywane na ich dnie, zepchnięte pod dywan pośpiechem, nadmiarem obowiązków, nadgodzinami. Przedtem był chociaż kontakt z ludźmi w pracy, kawki, lanczyki, wspólne projekty, wyjścia wieczorami. W izolacji samotnych króluje pustka, nieznośna, zapełniana bolesnymi myślami. Stres wzrasta, jątrzy się, kumuluje.
A co z domami pełnymi ludzi?
W domu pełnym dzieci, od których było wytchnienie, gdy znikało się na cały dzień w pracy, stres gęstnieje od rana, a wieczorem ściany nie wytrzymują naporu z jakim je rozsadza. Złość, krzyk, niechęć, brak sił, frustracja. Nikt nie wie, co sensownego można robić razem. Przyzwyczajeni rozchodzić się do swoich światów i wracać wieczorem na spanie, ludzie męczą się tą bliskością zbyt bliską, dla wielu nie do wytrzymania. Wychodzą na światło dzienne zaszłości, niezałatwione sprawy, ujawniają się połykane dotąd emocje, obnaża się oddalenie, brak wspólnych tematów, odmienne sposoby myślenia, ekstremizują się polityczne poglądy. Stres rośnie, zbiera się, jest go coraz więcej.
Do tego jeszcze nałogi.
Nie są to przypadki odosobnione. W milionach zamkniętych domów ludzie siedzą z osobą uzależnioną. Kiedyś można było wyjść, uciec, przespać u sąsiadów. Teraz to wszystko się dzieje w bloku, na kupie, w małym mieszkaniu. Nie tylko alkohol uzależnia, okazuje się, że uzależnia też praca, seks i hazard, są też narkotyki i leki. Życie z nałogowcami jest bardzo ciężkie, a w czasie kwarantanny jest ciężkie do kwadratu. Stres rośnie, wylewa się uszami. A z tym stresem wiąże się kolejna dolegliwość. Depresja, choroba na którą cierpią ludzie niezależnie od wieku. Chorują na nią kilkuletnie dzieci, nastolatki, dorośli i starsi. W takich warunkach nawet jej słabsza forma mocno eskaluje, ukryta się odsłania, zaleczona przypuszcza zmasowany atak. Depresja, która wymaga leczenia, systematycznej terapii, która rodzi myśli samobójcze, potrafi doprowadzić osobę chorą do aktów samobójczych. To są naprawdę poważne, niezwykle istotne tematy.
Co z tym robić? Jak możemy sobie pomóc?
Możemy zacisnąć zęby, przeczekać aż izolacja minie i będzie można wyjść z domu. Może z czasem wróci tak zwana normalność i wszystko się na powrót rozpłynie w nawykach. Codzienność wytłumi złość, zasłoni niezadowolenie woalem zabiegania, braku czasu, wszechwładnych mediów społecznościowych. Są i tacy, którzy skorzystają z tego czasu, zastanowią się, podejmą jakieś decyzje o nowym otwarciu, o zmianie. Zaczną pracować nad sobą, zgłoszą się na terapię, zaczną czytać książki rozwojowe, świadomie oddychać, medytować, uprawiać sport, jeść zdrowiej, żegnać nałogi, zbliżać się z członkami rodziny, otwierać na relacje z ludźmi, odkrywać pasje i hobby, tworzyć nowe pomysły na biznes. Jednak większość ludzi pewnie powróci do normalności jakby się nic nie stało, taka stopklatka do wycięcia i do zapomnienia. Mamy takie mechanizmy w mózgach, dzięki którym wyprzemy, pominiemy to, co było. Ze świadomością, że nie wszyscy są w sobie gotowi, zachęcam do neutralizowania stresu, do aktywności fizycznej, dzięki której organizm dosłownie spala nadmiar szkodliwych hormonów. Gdy system jest oczyszczony, mózg staje się gotowy na wcześniej wspomniane odkrycia, przemiany i nowe rozdania. Każdy okres przejściowy, chociaż bywa ciężko, można traktować jako dar, nadać mu sens, wartość i znaczenie. Każdy, kto tak zrobi, stanie się gotowy, by z niego zaczerpnąć.
Konrad Wilk – trener rozwoju, psycholog biznesu, kognitywista. Prowadzi sesje indywidualne, szkolenia, wystąpienia, zajęcia na uczelniach, mowy motywacyjne, pisze artykuły i książki. Z pasją oddaje się praktyce jogi i medytacji zen, zdrowemu stylowi życia, wspina się po górach, przedziera przez lasy, żegluje, nurkuje, biega maratony.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement