Długopłetwiec oceaniczny w Australii, słoń morski w Stanach Zjednoczonych czy zielony żółw w Japonii – wszystkie miałyby znów swobodnie pływać po tamtejszych głębiach oceanicznych, jak mówi profesor Carlos Duarte z King Abdullah University of Science and Technology w Arabii Saudyjskiej. Naukowiec twierdzi, że obecnie dysponujemy wiedzą i narzędziami, dzięki którym moglibyśmy uzdrowić oceany do 2050 roku, wzmacniając jednocześnie zasoby, których sami potrzebujemy, by przetrwać – pokarmu, chronionych wybrzeży i stabilności klimatycznej, których brak obecnie uniemożliwia życie wielu gatunków na całym świecie (w tym ludzi).
Badanie opublikowane w jednym z najbardziej prestiżowych czasopism naukowych, „Nature”, dowodzi, że coraz bardziej zrównoważone połowy na całym świecie przyczyniają się do zatrzymania destrukcji namorzyn czy trawy morskiej, które mają wpływ na utrzymanie odpowiedniego poziomu wody. Odnowieniu uległy już siedliska od Zatoki Tampa na Florydzie po Filipiny. Na przestrzeni lat wzrosła również liczba zwierząt morskich. Dla przykładu, od 1968 roku, gdy zakazano połowu wielorybów, populacja humbaka wędrującego normalnie od Antarktydy po wschodnie wybrzeża Australii zwiększyła się 400-krotnie, podobnie jak w zachodniej Kanadzie możemy dzisiaj zaobserwować tysiące wydr morskich, choć jeszcze 40 lat temu było ich tam zaledwie kilkadziesiąt. W Morzu Bałtyckim liczba fok szarych i kormoranów także wzrasta.
Te wieści napawają optymizmem, ale należy pamiętać, że szkodliwe substancje i gazy oraz tony plastiku wciąż zatruwają oceany, powodując, że temperatura wody wzrasta do niebezpiecznych wartości, co powoduje ucieczkę lub śmierć żyjących w niej organizmów. Z powodu rosnących temperatur na dalekiej północy setki żyjących tam wielorybów, którym udało się przetrwać, zostały zmuszone do ucieczki na zachodnią część Oceanu Atlantyckiego, gdzie często giną na kupieckich szlakach w kolizjach lub toną w plątaninie lin. Wciąż też w wielu miejscach na Ziemi mają miejsce masowe połowy ryb, co najmniej 1/3 zasobów rybnych jest nadmiernie eksploatowana – głównie w Indiach i południowo-wschodniej Azji.
W 2000 roku zaledwie 0,9% powierzchni oceanicznej podlegało ochronie, dzisiaj to już 7,4%. Naukowcy podsumowują: zdołamy odbudować życie oceaniczne do 2050 roku, jeśli podwoimy nasze obecne wysiłki w przywracaniu równowagi w naturze. Musimy przeć do tego, by jak największa powierzchnia wód podlegała ochronie, ograniczyć połowy i jak najbardziej kontrolować emisję szkodliwych gazów do atmosfery. Badacze przyznają, że w obecnej sytuacji jest to koszt liczony w miliardach dolarów rocznie, lecz efekty tych starań przyniosą nam dużo więcej korzyści. I czy właśnie to nie byłoby naszym największym osiągnięciem jako ludzkości?