Trochę historii
Historia marki Nobu bierze swój początek jeszcze w latach osiemdziesiątych, kiedy to Robert De Niro stał się regularnym gościem w restauracji prowadzonej przez szefa Nobu Matsuhisę. Aktor namówił go do otwarcia kolejnych lokali oraz hoteli i zaprezentowania wyjątkowych smaków kuchni Nobu oraz nieprzeciętnych usług hotelarskich aż w ponad 40 lokalizacjach na całym świecie.
Hotele marki Nobu nie stanowią sieci w tradycyjnym rozumieniu. Dzięki niestandardowemu podejściu do przyjmowania gości, nieprzeciętnej palecie smaków w restauracjach Nobu oraz wyjątkowym lokalizacjom są perełkami na mapach turystycznych i przyciągają turystów z całego świata. Są pięciogwiazdkowe, ale przytulne – bardziej niż na epatowaniu luksusem właścicielom zależy na zapewnieniu gościom ciszy, spokoju zanurzonego w japońskiej filozofii życia i najwyższej klasy obsługi. Ważną częścią hotelu jest restauracja serwująca autorską kuchnię Matsuhisy, która sama w sobie dostarcza niezapomnianych przeżyć.
Przecięcie wstęgi / fot. Radosław Pulkowski
Nobu spotyka warszawską tradycję
Hotel Nobu Warsaw jest niestandardowy pod wieloma względami. Bez wątpienia należą do nich unikatowy design oraz śmiałe połączenie architektury różnych stylów i dekad. Hotel składa się z dwóch części i idealnie łączy nowoczesność z klasyką. Pierwsza część, znajdująca się w przedwojennym Hotelu Rialto, utrzymana jest w stylu Art Deco. O jej koncepcję zadbała pracownia De Novo. Druga część jest nowoczesna oraz nowatorska i stworzona została dzięki międzykontynentalnej współpracy polskiej firmy architektonicznej Medusa Group z kalifornijskim Studio PCH. Również pokoje hotelu urządzone są w różnych stylach, od klasycznego do nowoczesnego, przez co gość może wybrać ten, który najlepiej odpowiada jego gustowi i potrzebom. Design hotelu został wzbogacony o wyjątkowe, innowacyjne dzieła polskich twórców takich jak Anna Bimer, Piotr Uklański i Mikołaj Moskal.
Nasze wrażenia
Zaraz po uroczystym przecięciu wstęgi grupa dziennikarzy, a wśród nich my, miała okazję przekonać się, co takiego wyjątkowego jest w warszawskim hotelu Nobu. Zwiedziliśmy więc hotel, oczywiście przy zachowaniu ze strony organizatora wszelkiej ostrożności koniecznej w czasie pandemii koronawirusa. Przestrzenie wewnątrz hotelu zwiedzaliśmy więc w niewielkich grupach, z założonymi maskami. Nie owijajmy w bawełnę – naprawdę robią wrażenie. Projekt hotelu jest piękny, ale zarazem w ogóle nie onieśmielający, panuje w nim intymna, wręcz domowa (jak na hotel) atmosfera. Gdzieniegdzie zwracają uwagę ciekawe dekoracje lub nawet dzieła sztuki (najbardziej rzucił się nam w oczy obraz Piotra Uklańskiego).
Zwiedzanie zaczęliśmy od położonego pod ziemią klubu jazzowego, który jest częścią hotelu. Będzie on działał także niezależnie – będą się w nim odbywały biletowane koncerty, dostępne nie tylko dla gości hotelu. Klub wygląda świetnie, w jego centralnej części na niewielkim podwyższeniu znajduje się scena, zaś specyficzne światło daje wrażenie, że unosi się w nim dym. Manager klubu zapowiadał, że będą tu występowały zarówno uznane gwiazdy, jak i przedstawiciele sceny niezależnej, konkretny repertuar zostanie jednak zapowiedziany dopiero w najbliższej przyszłości.
Podczas zwiedzania nie sposób nie zwrócić uwagi na przestrzeń eventową, która również jest częścią hotelu. Zajmuje ona aż 438 metrów kwadratowych i może zostać podzielona na dwa w pełni autonomiczne pomieszczenia (sala Sakura o powierzchni 266 m² oraz Hikari zajmująca 171 m²) oddzielone ruchomą, dźwiękoszczelną ścianą. Dodatkowo goście mają możliwość skorzystania z mniejszych pomieszczeń do organizacji wydarzeń – wszystkie są wyposażone najnowocześniejsze udogodnienia, w tym Wi-Fi oraz sprzęt audiowizualny. Przestrzeń eventowa znajduje się na piętrze, ale dzięki wyjmowanym oknom nie ma problemu, żeby wprowadzić tam na przykład samochody (podłoga uniesie trzy pojazdy). Poza tym w hotelu jest jeszcze przytulna siłownia wyposażona w sprzęt najwyższej klasy, cukiernia i restauracja (o której napiszemy niedługo).
Obraz Piotra Uklańskiego / fot. Radosław Pulkowski
Mieszkać na różne sposoby
W Nobu Hotel Warsaw pokoje i apartamenty są niejednorodne i utrzymane w różnych stylach. Część klasyczna, znajdująca się w przedwojennym Hotelu Rialto wyraźnie nawiązuje do tej tradycji (niektóre rozwiązania są wręcz żywcem przeniesione z tamtego okresu). Z kolei druga część to przytulna nowoczesność – każdy z gości może wybrać to, co bardziej lubi i czego potrzebuje. Podczas dokonywania rezerwacji obsługa hotelu stara się naj najbardziej dopasować pokój do potrzeb i oczekiwań danego gościa – zdecydowanie inny pokój otrzyma osoba, która przyjedzie do Warszawy na pracowity biznesowy tydzień, a inny człowiek, który woli się zrelaksować i zwiedzić miasto.
Nawet pokoje w tej samej części hotelu różnią się od siebie choćby umeblowaniem albo szczegółami w postaci dostępnych płyt winylowych (w każdym pokoju, w którym byliśmy, płyty były inne). Da się jednak oczywiście znaleźć pewne punkty wspólne. Przede wszystkim jest to drewno, które wizualnie zdecydowanie dominuje przestrzeń hotelu. Poza tym choćby... bardzo duże telewizory. Jak nam wyjaśniono, Nobu Matsuhisa jest po prostu ich wielkim miłośnikiem.
Restauracja warta grzechu
Nobu Matsuhisa jest przede wszystkim szefem kuchni, więc trudno się dziwić, że w hotelach Nobu to restauracja dla wielu znajduje się na pierwszym planie. Tym bardziej że jeden z trzech właścicieli sieci hoteli zawsze był kucharzem pomysłowym i innowacyjnym. W restauracjach Nobu serwuje się więc paletę jego autorskich, klasycznych już potraw zanurzonych w tradycji kuchni japońskiej oraz kuchnię fusion, sytuującą się gdzieś na styku tradycji japońskiej i tradycji miejscowych. Nad kartą dań nawiązującą do Warszawy będziemy musieli jeszcze trochę poczekać (w pocie czoła pracuje nad nią tutejszy szef kuchni Yannick Lohou, który doświadczenie zdobywał w Nohu Hotel Barcelona).
Black Cod Miso i New Style Sashimi / fot. Mikołaj Komar
Nam podczas lunchu prasowego zaserwowano menu degustacyjne składające się z klasycznych pozycji Nobu Restaurant, ze słynnym Black Cod Miso (marynowanym w miso czarnym dorszem) na czele. Za każdą z potraw mistrza Nobu stoi historia – na przykład potrawa Yellowtail Jalapeno powstała na Hawajach, gdzie stanęło przed nim wyzwanie zrobienia sashimi, ale nie miał pod ręką dostępnych tradycyjnie potrzebnych do niego soi i wasabi – zamiast tego użył właśnie papryczek jalapeno. Z kolei znakomite (serio, przecież próbowaliśmy!) danie New Style Sashimi powstało, gdy klientka żądająca wcześniej od Nobu niespodzianki, stwierdziła, że nie zje surowej ryby. Matsuhisa wpadł wtedy na pomysł, żeby polać sashimi z łososia gorącą oliwą – w efekcie ryba nie była ani surowa, ani gotowana, ale klientka zjadła ją ze smakiem. Potrawa z miejsca weszła do popisowego menu Nobu. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie wyróżnili także znakomitego sushi, które jest dla Nobu bardzo ważną potrawą, a także wołowiny ukrywającej się pod nazwą Beef Tenderlon Truffle Teriyaki (danie niedostępne w karcie).
Podsumować ten tekst można tylko bardzo zwięźle: warszawski hotel Nobu wydaje się zdecydowanie godnym polecenia przyjezdnym miejscem na mapie Warszawy. Jeśli zaś chodzi o Nobu Restaurant – jeśli lubicie japońską kuchnię, ale nie traktujecie jej niepotrzebnie ortodoksyjnie – idźcie koniecznie!