Pijarowy strzał w kolano
„- Filmik @annalewandowskahpba, w którym przebiera się za grubą kobietę, jest wyrazem totalnego braku empatii. Żarty z grubych osób są tak samo śmieszne jak żarty z gwałtów. Grube osoby to ludzie, nie obiekt żartów czy inwektywa. A Lewandowska nazywa swój filmik #bodypositive. To jest przeciwieństwo ciałopozytywności! Superszczupła laska, którą stać dosłownie na wszystko, każdy zabieg upiększający i usługę, i która ma mnóstwo czasu, by ćwiczyć – w stroju grubej osoby wywija śmiesznie do kamery. No naprawdę, boki zrywać”, brzmi fragment posta opublikowanego przez Maję Staśko w odpowiedzi na filmik Lewandowskiej.
W poście na Instagramie Staśko zarzuciła Lewandowskiej m.in., że nie widzi swoich przywilejów, a „strój grubej" jest dla niej śmieszną odmianą. Wytknęła jej także hipokryzję związaną z użyciem hasła „body positive", ponieważ według niej Lewandowska „oparła swoją karierę na przedstawianiu grubych jako „tych do poprawy". Post aktywistki wywołał w sieci ogromne emocje i zgromadził ponad tysiąc komentarzy.
Post Staśko skomentowała także sama Lewandowska, która wyjaśniła, że nie miała złych intencji, a opublikowane przez nią Stories było odpowiedzią na popularne komentarze kierowane do kobiet („za gruba", „za chuda") i wcale nie wyśmiewała się z osób otyłych. Lewandowska opublikowała także post z przeprosinami na swoim profilu, ale zdecydowała się go usunąć. Jego przekaz był jednak dość podobny. Część internautów sklasyfikowała przeprosiny jako klasyczne „non-apology", ponieważ padł słynny zwrot „jeśli kogoś uraziłam, to przepraszam".
Co ciekawe, post Staśko skomentowały także Olga Frycz oraz Maja Bohosiewicz, które stanęły murem za Lewandowską. Frycz przykładowo nie spodobało się, że Staśko wytknęła Lewandowskiej jej status materialny, do czego aktywistka odniosła się zarówno w kolejnym poście, jak i na InstaStories.
Krytyka? Pozew!
„- Prawnik Anny Lewandowskiej zagroził mi pozwem i karą w wysokości 50 000 zł, jeśli nie usunę posta, w którym krytykuję przebranie się celebrytki w strój grubej osoby. W poście wskazuję, że trenerce fitness zabrakło empatii, a to, co zrobiła, to szydzenie z grubych osób. I tyle -”, poinformowała Staśko na swoim Instagramie.
Paradoksalnie, reakcja Lewandowskiej jedynie potwierdziła to, co pisała Staśko na temat przywileju . Dla Lewandowskiej 50 tysięcy złotych to nieduży wydatek, podczas gdy dla przeciętnego mieszkańca Polski to dość spora kwota. Aktywistka przyznała szczerze, że początkowo kwota nieco ją przeraziła, ale zdecydowała się nie usuwać posta. „Nie może być tak, że bogaci dyktują o czym można, a o czym nie można mówić", napisała.
Pozew otrzymała także modelka plus size Ewa Zakrzewska, które funkcjonuje w internecie pod pseudonimem „Ewokracja". Poszło o filmik, w którym Zakrzewska podzieliła się ze swoimi subskrybentami przykładami celebrytów drwiących z osób z nadwagą. Oprócz Lewandowskiej wymieniła też Dodę czy Ewę Chodakowską.
„- Tego typu stroje były używane na planach filmowych, zazwyczaj w negatywnym kontekście. Umówmy się, teraz ciałopozytywność teraz nagle jest na fali, magazyny, które wcześniej nie chciały pokazywać modelek plus size teraz nagle je pokazują, nagle pojawia się spora dyskusja, co jest bardzo dobre akurat. Podejrzewam, że doradcy Ani Lewandowskiej postanowili zrobić coś z ruchem "body positive". No i wsadzili ją w ten kostium. Mam nadzieję, że ktoś ją wsadził, naprawdę, nie wierzę, że ona sama wpadła na ten głupi pomysł”, mówi w wideo Zakrzewska.
Po kolejnej fali krytyki związanej ze straszeniem aktywistek pozwami, prawnicy Lewandowskiej wycofali się z pozwu przeciw Zakrzewskiej. Modelka zdradziła także, że szykuje z Lewandowską projekt promujący ciałopozytywność. Zupełnie inaczej sytuacja wyglądała w przypadku Mai Staśko. Pracowniczka Lewandowskiej odwołała poniedziałkowe spotkanie ze Staśko, ponieważ zespół trenerki odniósł wrażenie, że aktywistka chce się na tej sprawie wypromować. Finalnie obie strony doszły do porozumienia i pozwu nie będzie.
Cały filmik Zakrzewskiej możecie obejrzeć poniżej: