Priony, jelenie i koniec świata. Czy choroba jeleni-zombie to „The Last of Us” na żywo?
Autor: Agnieszka Sielańczyk
29-10-2025


Przewlekła choroba wyniszczająca – chronic wasting disease, w skrócie CWD – to śmiertelna choroba prionowa atakująca jeleniowate. Dotyczy jeleni wirginijskich, mulaków, łosi, wapiti i reniferów. Chorują podobno również myśliwi.
Rozpocznijmy od faktów, bo hiperbole medialne zdążyły już zmienić amerykańskie mulaki w apokaliptyczny arsenał grozy. Pierwsze przypadki odnotowano w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku w Stanach Zjednoczonych, choć dopiero ostatnia dekada przyniosła eksplozję zainteresowania – i paniki – mediów społecznościowych.
Nazwa „zombie” nie wzięła się znikąd. Chore zwierzęta tracą drastycznie na wadze, oddalają się od stada, stają się apatyczne, mają opuszczone łby i przemieszczają się w kółko jak pies goniący własny ogon. W mózgu stopniowo zanika tkanka, w efekcie czego pojawiają się w nim dosłownie dziury – stąd określenie „gąbczasta encefalopatia”. Priony – białka o niewłaściwej strukturze przestrzennej – powodują kaskadę błędnego fałdowania kolejnych białek, niszcząc układ nerwowy. Proces ten może trwać latami, zanim pojawią się pierwsze objawy.
Zombie w kinie i w telewizji
Współczesna popkultura nauczyła nas obaw przed pandemiami przekraczającymi bariery gatunkowe. George Romero uczynił zombie metaforą konsumpcjonizmu, Danny Boyle w „28 Days Later” wykorzystał motyw zoonozy – choroby przenoszonej ze zwierząt na ludzi – a serial „The Last of Us” uczynił horror z grzyba Cordyceps. Ten ostatni przypadek jest szczególnie pouczający: grzyb przejmujący kontrolę nad ciałem owadów stał się inspiracją dla apokaliptycznej wizji zarażonego ludzkiego mózgu. CWD wpisuje się w tę narrację idealnie – choroba zwierzęca, bez lekarstwa, bez szczepionki, rozprzestrzeniająca się nieuchronnie.
W południowokoreańskim „Train to Busan” epidemia zombie zaczyna się od jelenia wstającego po potrąceniu przez samochód – obraz, który doskonale wpasowuje się w lęk przed CWD. Film ten postawił pytanie, które większość zachodnich produkcji omija szerokim łukiem: co, jeśli zarażone zostaną wszystkie zwierzęta, nie tylko ludzie? W hollywoodzkim kanonie zombie natura zazwyczaj odzyskuje swoją pozycję po upadku cywilizacji. Południowokoreańska wizja jest znacznie mroczniejsza.
Nauka i fikcja
Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana niż scenariusze hollywoodzkiej grozy. Dotychczas nie potwierdzono żadnych przypadków CWD u ludzi, mimo że choroba jest znana od ponad pięćdziesięciu lat. To nie znaczy, że naukowcy śpią spokojnie. Choroby prionowe różnią się zdolnością do przekraczania bariery międzygatunkowej – klasyczna postać BSE, czyli choroba szalonych krów, udowodniła, że może przenosić się na ludzi, powodując wariant choroby Creutzfeldta-Jakoba.
Historia BSE to przestroga, której nie można ignorować. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku epidemia rozprzestrzeniła się na brytyjskie bydło przez karmienie zwierząt mączką mięsno-kostną zawierającą priony. Wariant choroby Creutzfeldta-Jakoba był znacząco różny od klasycznej postaci – dotyczył młodszych osób, mediana wieku wynosiła 27,5 lat wobec ponad 35 lat dla standardowej CJD i powodował bardziej wyraźne zaburzenia psychologiczne. Globalnie odnotowano około 230 przypadków tej odmiany. Niewiele, ale wystarczająco, by pamiętać, że niemożliwe może stać się możliwym.
W kwietniu 2024 roku naukowcy z Uniwersytetu Teksasu opublikowali badanie sugerujące możliwy związek między CWD a śmiercią dwóch myśliwych, którzy polowali w tym samym rejonie i spożywali mięso z tej samej populacji jeleni. Autorzy zastrzegli jednak, że nie stanowi to jednoznacznego dowodu transmisji. Z kolei badania na „zhumanizowanych” myszach z 2022 roku wykazały, że CWD może rozwijać się w modelach zwierzęcych wyposażonych w ludzkie białka prionowe, co wskazuje na potencjalne ryzyko.
Z drugiej strony, badanie National Institutes of Health z maja 2025 roku wykorzystujące organoidy mózgowe człowieka – obecnie najbliższy dostępny model ludzkiego mózgu – wykazało coś zupełnie odwrotnego. Nawet przy bezpośredniej ekspozycji na wysokie stężenia prionów CWD organoidy nie uległy zakażeniu. Sugeruje to istnienie istotnej bariery międzygatunkowej. Nauka, jak zwykle, mówi jednocześnie „być może” i „raczej nie”.
Czy powinniśmy się bać?
CWD wykryto już w 31 stanach USA, w Kanadzie, Norwegii, Finlandii, Szwecji i Korei Południowej. W Europie w latach 2017-2022 przebadano ponad 155 tysięcy zwierząt w ośmiu państwach, wykrywając chorobę u zaledwie 31 osobników w Finlandii, Norwegii i Szwecji – u reniferów, łosi i jeleni szlachetnych. Choroba pozostaje jak dotąd problemem skandynawskim. W Polsce nie odnotowano ani jednego przypadku, a od 2018 roku funkcjonują działania prewencyjne.
Priony CWD przenoszone są przez bezpośredni kontakt ze zwierzętami, ich tkankami i płynami ustrojowymi, a także przez skażone środowisko – glebę, wodę i pożywienie. Mogą pozostawać zakaźne w glebie przez lata, co czyni je wyjątkowo trudnymi do wyeliminowania. Nie da się ich zniszczyć standardową obróbką termiczną – dopiero temperatura powyżej 300 stopni Celsjusza jest w stanie im zaszkodzić. Priony są niemal niezniszczalne, co czyni je idealnym materiałem na scenariusz horroru, ale równocześnie realnym wyzwaniem sanitarnym.
Apokaliptyczna retoryka mediów społecznościowych nie służy jednak ani nauce, ani społeczeństwu. Posty wykorzystujące zdjęcia ofiar kolizji drogowych, zwierząt zabitych przez wilki, a nawet zdrowych, ale oswojonych jeleni do ilustracji „horrorów” CWD przyczyniają się do masowej histerii i mogą zaszkodzić działaniom konserwatorskim. Prawdziwa choroba jest wystarczająco przerażająca – nie potrzebuje cyfrowego upiększania.
Rzeczywiste zagrożenie jest bardziej prozaiczne niż apokalipsa zombie. Organizacja Alliance for Public Wildlife oszacowała w 2017 roku, że ludzie spożywają rocznie od siedmiu do piętnastu tysięcy zwierząt zakażonych CWD, a liczba ta rośnie o 20 procent każdego roku. To problem zdrowia publicznego wymagający monitoringu, badań przesiewowych dziczyzny i edukacji myśliwych – nie scenariusza horroru z Netflixa.
Paradoksalnie, nasza fascynacja zombie może okazać się pomocna. W pierwszych miesiącach pandemii COVID-19 film „Contagion” przeskoczył z 270. miejsca najpopularniejszych filmów Warner Brothers na drugie, był w pierwszej dziesiątce iTunes przez tygodnie. Ludzie rozpoznali podobieństwa między rzeczywistością a narracją filmową. Wykorzystanie tej fascynacji do edukacji na temat rzeczywistych zagrożeń zoonotycznych mogłoby być znacznie bardziej produktywne niż podsycanie paniki kolejnymi nagłówkami o zombie-apokalipsie.
Jeść czy nie jeść?
Naukowcy, mimo braku jednoznacznych odpowiedzi, są zgodni co do jednego: czujność. Dr Thomas Roffe, weterynarz i były szef ds. zdrowia zwierząt w Fish & Wildlife Service, określił CWD jako chorobę o ogromnych konsekwencjach ekologicznych i potencjalnie trudnych do ocenienia skutkach zdrowotnych. Światowa Organizacja Zdrowia od 1997 roku opowiada się za rygorystycznymi środkami zapobiegającymi przedostawaniu się chorób prionowych do ludzkiego łańcucha pokarmowego. W miarę jak CWD rozprzestrzenia się po parkach narodowych Ameryki Północnej, w tym po ikonicznym Yellowstone, stawka rośnie.
Dla myśliwych i smakoszy dziczyzny zasady są proste: nie polować na zwierzęta wyglądające na chore, nie spożywać mięsa jeleni znalezionych martwych lub potrąconych na drodze, poddawać upolowaną zwierzynę badaniom laboratoryjnym. Priony gromadzą się głównie w mózgu i rdzeniu kręgowym, ale obecne są także w tkance mięśniowej.
CWD jest realnym problemem wymagającym czujności naukowej i systemów monitoringu. Na razie jednak nie potrzebujemy planów ewakuacyjnych jak z „The Walking Dead”. Wystarczy zdrowy rozsądek i zrozumienie, że współczesne zagrożenia epidemiologiczne rzadko przybierają formę dramatyczną – częściej są podstępne, wymagające lat badań i żmudnej pracy weterynaryjnej.
Apokalipsa poczeka. Przynajmniej na razie. A my możemy wrócić do oglądania filmów o zombie z poczuciem, że rzeczywistość, choć niepokojąca, pozostaje jednak mniej filmowa niż Hollywood by sobie życzył.
Polecane
Koniec oszustw na Tinderze? Face verification to nowa rzeczywistość aplikacji randkowych

Tom Ford pracuje nad „Cry to Heaven”. To opowieść o przymusowej kastracji w epoce baroku

Najlepsze kostiumy halloweenowe dla fanów mody

Netflix ma nowy thriller, który pochłania się jednym tchem

Lista czytelniczych nowości na jesienne wieczory

Wszystko, co wiemy o 3. sezonie „Euforii”. W obsadzie nowe nazwiska
Polecane
Koniec oszustw na Tinderze? Face verification to nowa rzeczywistość aplikacji randkowych

Tom Ford pracuje nad „Cry to Heaven”. To opowieść o przymusowej kastracji w epoce baroku

Najlepsze kostiumy halloweenowe dla fanów mody

Netflix ma nowy thriller, który pochłania się jednym tchem

Lista czytelniczych nowości na jesienne wieczory


