Atmosfera pomiędzy wyborcami jest napięta, zwłaszcza, że jeszcze przed drugą turą powstał podział na zwolenników Dudy oraz osób głosujących "kogokolwiek, kto nie jest Dudą". Pomimo, że narracja wybrana przez Prawo i Sprawiedliwość spotkała się z dużą krytyką m.in. zagranicznych mediów, organizacji powstańczych czy środowiska naukowego, coraz częściej słyszy się o przykrych incydentach, które są skutkiem dehumanizacji mniejszości oraz nagonki partii rządzącej na środowisko LGBT. Za inne poglądy można dostać w zęby
Nie tylko na wiecach dochodzi do niepokojących incydentów. 30 czerwca we wsi Stare Budy jednemu z mieszkańców nie spodobały się plakaty z wizerunkiem Rafała Trzaskowskiego wiszące na jednym z domów. 46-letni mężczyzna nie tylko je zerwał, ale także wyzwał właścicielkę, grożąc, że "spali jej dom".
- Spalę ci dom! Ty k...o j...ana, będziesz miała Trzaskowskiego. Dzieci będziesz pedaliła? Twoje dzieci będą pedały - wykrzykiwał mężczyzna.
Dzięki temu, że nagranie znalazło się w internecie, sprawą bardzo szybko zajęła się policja oraz zatrzymała 46-latka . Finalnie mężczyzna przeprosił właścicielkę, która przyjęła przeprosiny.
Wideo z zajścia znajduje się poniżej:
Oczywiście, wyjaśnienia można szukać np. w tym, że w małych miejscowościach prezydent Duda cieszy się ogromnym poparciem, a przez wybory prezydenckie ludziom puszczają nerwy. To jednak nie jest usprawiedliwienie. Podczas wieców Rafała Trzaskowskiego do takich sytuacji nie dochodzi. Nie słyszy się też raczej, aby takich ataków dopuszczali się członkowie społeczności LGBT. Można wręcz odnieść wrażenie, że według niektórych zwolenników prezydenta Dudy wszyscy, którzy się z nim nie zgadzają, to "pedały", co potwierdza zresztą sytuacja w Starych Budach czy zachowanie podczas spotkań prezydenta z wyborcami.
Tymczasem Jakub Kwieciński i Dawid Mycek, którzy wzięli ślub za granicą i którzy przykuli uwagę zespołu Roxette swoim autorskim klipem do ich piosenki, opublikowali na swoim fanpejdżu zdjęcie "swojej" kamienicy w Warszawie.
Ktoś napisał pod ich oknem "Jebać LGBT":
"Będziecie mieć krew na rękach"
Takie sytuacja zdarzają się również w dużych miastach. Chociaż w piątek prezydent Krakowa Jacek Majchrowski umieścił na swoim fanpejdżu fragment oświadczenia Rady ds. Równego Traktowania oraz wyraził wsparcie wobec społeczności LGBT, na następny dzień doszło do ataku pod klubem gejowskim na ul. św. Filipa. W sobotę nad ranem ok. 5 dwójka mężczyzn zaatakowała grupkę znajomych stojących pod lokalem. Napastnicy mieli ze sobą rury, którymi okładali ofiary na oślep. Część osób uciekła do środka, ale nie wszyscy zdążyli.
Jak się okazuje, nie wszystkich satysfakcjonuje atak słowny czy nawet naruszenie czyjejś nietykalności cielesnej. Kiedy dziennikarz Onetu Bartłomiej Bublewicz przyjechał do Godziszewa, nazywanego także bastionem PiS, raczej nie spodziewał się, że jeden z mieszkańców zacznie mówić o eksterminacji osób LGBT. W Godziszewie prezydent Duda zdobył 85% głosów.
- Pedał z pedałem? No ludzie kochani. K... czy wyśta nienormalni? Łeb uciąć k... albo rozstrzelić. Niemiec k... by zrobił k.. lepiej. Już dawno Majdanek powinny otworzyć k... i ich w pierun do krematorium dać. Bydło pieruńskie - mówił tymczasem jeden z mieszkańców Godziszewa, zapytany przez Bublewicza o opinię na temat społeczności LGBT.
Bublewicz umieścił w piątek ten fragment reportażu na swoim Twitterze, podpisując wideo: "Do tego prowadzi retoryka antyLGBT". Aktywista Bart Staszewski zawiadomił już w tej sprawie prokuraturę w Lublinie, powołując się na artykuł 256 Kodeksu karnego, który mówi o publicznym propagowaniu ustroju faszystowskiego, oraz na artykuł 255 KK, który mówi o publicznym nawoływaniu do popełnienia zbrodni.
14-letni Dominik z Bieżunia powiesił się na sznurówkach w 2015 roku, ponieważ koledzy wyzywali go od "pedziów" i "mięczaków" tylko dlatego, że o siebie dbał. W 2017 roku w swoim pokoju powiesił się 14-letni Kacper z Gorczyna. Wytykano mu, że jest gejem. W zeszłym roku 23-letnia transpłciowa aktywistka Milo Mazurkiewicz rzuciła się z mostu, bo już nie mogła znieść tego, że "jest traktowana ja gówno".
Na początku czerwca tego roku media obiegła informacja o śmierci 20-letniego Michała. Mieszkał w Malborku, robił karierę w modelingu. Pracował m.in. w Szanghaju, Japonii, Chinach czy Mediolanie. Otwierał także pokaz Tomasza Ossolińskiego. Prześladowania zaczęły się już w gimnazjum. Wielokrotnie wyzywano go na ulicy, parokrotnie padł ofiarą pobicia. Nie mógł poradzić sobie z własną orientację i jak zdradziła jego matka w wywiadzie z "Gazetą Wyborczą", nienawidził siebie za to, że czuje pociąg do tej samej płci. Pierwszego czerwca Michał powiesił się na drzewie.
- Pamiętam, jak Michał usłyszał wypowiedź biskupa Jędraszewskiego i dowiedział się o tworzonych strefach wolnych od LGBT. Powiedział mi, że znowu czuje się odrzucony. Że znowu się boi. Był przerażony tym, że wszyscy wiedzą, że jest „pedałem”. Wieczorami ze strachu już nigdzie nie wychodził. A jak wychodził, to wie pan, co robił? Dzwonił do przyjaciółki, żeby czuć się bezpieczniej, gdy Magda wisi na linii. Wtedy nie czuł się na ulicy sam - powiedziała "Gazecie Wyborczej" mama Michała.