Niedługo później zajście zostało opisane przez portale internetowe. W sieci pojawiły się więc liczne głosy nie tylko zniesmaczenia, ale też wyrażające... utożsamienie się z opisaną sytuacją. Z pewnością wiele z nas choć raz słyszało o podobnie przykrych doświadczeniach ze strony przyjaciółek czy znajomych, a może nawet doświadczyło ich na własnej skórze. Są to jednak w większości historie prywatne, krążące jedynie wśród bliskich osoby, której dotyczą. Obecnie natomiast, podczas internetowych dyskusji związanych z wydarzeniem sprzed dwóch dni, spotkać się można z komentarzami publicznie opisującymi podobne przeżycia ich autorek. „Też miałam nieprzyjemną sytuację w Bolcie, po której dostałam ataku paniki i stresuję się, jeśli muszę gdzieś jechać taksówką”, „Kazał mi usiąść tuż obok niego choć chciałam usiąść z tyłu”, „Nagle złapał mnie za krocze, byłam przerażona” – to tylko niektóre z podobnych wypowiedzi kobiet dzielących się swoimi przeżyciami.
Dwa dni po pojawieniu się opisanego wcześniej posta w internecie, na stronie „Gazety Wyborczej” opublikowany został artykuł dotyczący innego przypadku napadu kierowcy na przewożoną przez niego dziewczynę. Tym razem niestety doszło do pobicia i gwałtu. Zakrwawioną, pozostawioną samotnie kobietę odebrało z miejsca zdarzenia pogotowie. Miało to miejsce w Warszawie pod koniec stycznia, a sprawca do tej pory pozostaje nieznany. Mimo upływu dni sytuacja ta nie została jednak opisana w mediach aż do teraz, jak gdyby dopiero nagłośnienie sprawy molestowania w Bolcie rozpoczęło ciąg dzielenia się podobnymi przypadkami, z których wiele dotychczas zostało publicznie przemilczane.
Wcześniej sprawy dotyczące gwałtów czy molestowań w taksówkach na aplikację poruszane były we wrześniu czy listopadzie zeszłego roku, jednak stanowiły one z pewnością pojedyncze przypadki spośród wszystkich związanych z brakiem szacunku wobec granic wyznaczonych przez osoby przewożone. Być może w świetle ostatnich wydarzeń coraz więcej osób będzie mieć odwagę, by mówić o podobnych sytuacjach głośno. Miejmy nadzieję, że kolejne takie donosy rzadziej spotykać się będą z lekceważącymi słowami, a więcej osób zrozumie, że problem nie tylko istnieje, ale każdego dnia dotyka naprawdę wielu kobiet.
/tekst: Michalina Reising/