Pochodząca z Pabianic koło Łodzi Aleksandra Cegielska chce dyskutować na temat seksu, relacji i równości na świecie. Od 2011 roku mieszka w Szwajcarii, a dwa lata temu postanowiła spróbować szczęścia w sztuce i odeszła od korporacji. Jej prace, mimo dziecinnie prostej symboliki, skupiają się połączeniu między człowiekiem a ciałem i umysłem. Aleksandra operuje jedynie na kształtach i pięciu kolorach, ale to właśnie dzięki nim pokazuje swoje prawdziwe emocje. Nie studiowała na ASP, nie skończyła żadnych kursów, a mimo to jako samotna matka miała odwagę znaleźć nową pasję i rozwijać swoje umiejętności.
Co znaczy dla ciebie malowanie penisów i wagin?
Dla mnie penisy i waginy są po prostu częściami ciała. Myślę o nich prosto i zwyczajnie. Według mnie nie różnią się od ręki czy nogi. Problem pojawia się dopiero w momencie, kiedy dla innych ludzi to nie są tylko zwykłe części ciała. Często słyszę, że moja sztuka jest prowokująca. Tylko dlaczego? Rodzimy się nadzy, codziennie używamy tych części ciała, czerpiemy z nich przyjemność. Nie rozumiem skąd bierze się to zażenowanie. Moja 6-letnia córka zobaczy waginę lub penisa i co się stanie? Przecież pyta o takie rzeczy, to jest normalne i trzeba o tym rozmawiać z dziećmi, zwłaszcza nastolatkami. Ważne, żeby tłumaczyć im skąd się biorą dzieci, co to jest bezpieczny seks, jak ważna jest zgoda na współżycie, na czym polega orgazm itd. Dlaczego stygmatyzujemy niektóre części ciała? Oczywiście, że nie chodzimy nago po ulicy, ale dlaczego nie mogę tych części ciała malować i skąd biorą się w nas takie negatywne reakcje? Przecież w wielu kulturach widzimy kulty penisów, choćby w Tajlandii. Wydaje mi się, ze stworzyliśmy temat tabu tam, gdzie zupełnie nie powinno go być.
Spośród wszystkich form przekazu, dlaczego wybrałaś akurat malowanie?
Prowadzę również markę odzieżową Eleven Ten Studio, która jest neutralna płciowo. Mimo wszystko myślę, że to, co chcę przekazać, niekoniecznie umiem zrobić w formie ubrań. Zawsze chciałam robić coś więcej niż ubrania, zawsze chodziło mi o silny przekaz, że wszyscy są równi, a płeć nie ma znaczenia. Dlatego zaczęłam malować. Mogę wykreować wszystko, co chcę i nie jestem ograniczona do tkaniny. Obrazy przyciągają ludzi, niektórzy najpierw się śmieją: „A co to? Wagina?”, a później zaczynamy dyskutować i otwierają się. Mówią jaki mają stosunek do seksu, do nagości, do związków, do relacji. Obraz daje po prostu pretekst do rozmowy.
Na swojej stronie piszesz, że rzuciłaś pracę w korporacji, aby zająć się sztuką, co brzmi jak marzenie każdego coacha. Dlaczego zdecydowałaś się na ten krok?
Niecałe dwa lata temu zdałam sobie sprawę, że korpo nie jest tym, co chcę robić. Z korporacji próbowałam odchodzić dwa razy, jednak tak naprawdę nadal tam pracuję. Czemu? Odpowiedź jest bardzo życiowa – potrzebuję pieniędzy. W tym momencie malowanie nie przynosi wystarczających dochodów i muszę mieć dodatkowe źródło zarobku. Myślę, że korpo to jednak trochę moja strefa komfortu. Chciałabym malować na pełen etat, ale może uważam, że nie dam sobie rady lub nadal się boję. Poza tym nie jestem sama, bo mam 6-letnią córkę, o której muszę myśleć.
Mówisz, że nie chcesz ogłaszać się malarką, Uważasz się w takim razie za artystkę czy raczej kogoś, kto realizuje swoje hobby?
Nie skończyłam żadnej szkoły artystycznej i wielu moich przyjaciół malarzy mówi, że nie chodzi o szkołę, ale o to, co masz w sercu. Możesz mieć umiejętności, ale nie wiedzieć, co przekazać na płótnie. Dla mnie przekaz jest bardzo ważny, a że moja praca nie ogranicza się tylko do malowania, słowo artysta jest tym, z którym się identyfikuje. I nie, na pewno nie jest to hobby, raczej powołanie, które odkryłam w sobie po wielu latach robienia różnych kreatywnych prac dla kogoś innego.
Dopiero niedawno zaczęłaś przygodę z malowaniem, a już zaliczyłaś solową wystawę w Bazylei...
Maluję dopiero dwa lata, a w czerwcu pomyślałam sobie, że fajnie byłoby mieć przestrzeń, żeby pokazać te prace. Mam już dużą kolekcję, część sprzedaję lub robię na zamówienie, ale w domu wciąż mam ich sporo. I nagle znalazłam miejsce, wynegocjowałam warunki, odnowiłam tą przestrzeń z przyjaciółmi i zrobiłam w niej wystawę. I to w trakcie trwania Art Basel, czyli najwiekszych targów sztuki na świecie, dosłownie pięćset metrów od hal targowych. Nie wierzyłam, że to się dzieje!
Na Instagramie dużo piszesz o braku równości na świecie. Ten temat jest ci szczególnie bliski?
Zastanawiałam się nad tym, dlaczego tak bardzo ważna jest dla mnie równość, w tym równość płciowa. Do pewnego momentu nie czułam, że jestem traktowana inaczej, bo jestem kobietą. Nie wiedziałam, że pewne zachowania są nie na miejscu, że coś jest szowinistyczne czy rasistowskie. O takich rzeczach się nie mówiło 15 czy 20 lat temu. Teraz chcę o tym mówić, bo chcę to zmienić. Ludzie, którzy mówią, że świat jest równy, kłamią. Ruch Black Lives Matter czy strajki kobiet w Polsce nie biorą się z niczego. Trzeba o tym mówić, bo ludzie często nie widzą w tych rzeczach problemu.
Chcesz pokazywać, że nie jesteśmy równi, ale jak temu zaradzić? Czy robisz coś w tym kierunku?
14 czerwca w Szwajcarii odbywa się strajk kobiet, podobny do tego, który 8 marca odbył się w Polsce. Na ten strajk przygotowałam projekt „Vulva Fields”. Zrobiłam 50 tzw. kwiatków z kabli w kształcie wagin. Do tych kwiatków dołączyłam ziemię, nasiona i kod QR do zeskanowania. Tych 50 sztuk rozłożyłam po mieście – po kawiarniach i restauracjach, i każdy mógł je wziąć. Idea polegała na tym, że masz symbolicznego kwiatka, ale możesz też zasiać prawdziwe – w ten sposób rośnie twoja pewność siebie. Kod QR odsyłał do wideo „THEY TOLD YOU, YOU LIVE IN AN EQUAL WORLD”, które zrobiłam wraz z córką I przyjaciółmi. Trwa 60 sekund – bardzo prosty przekaz o tym, że świat nie jest taki sam dla wszystkich jego mieszkańców. Akcja odbiła się echem, dużo osób ją udostępniało, a kwiatki rozeszły się w ciągu jednego dnia.
Twoje prace opierają się na kształtach i kolorach, które nie są zbyt skomplikowane. Co powiedziałabyś osobie, która na twoje prace zareagowałaby, mówiąc „sam potrafię tak namalować”?
„Ale tego nie zrobiłeś!”. Nie namalowałeś tego. Jeden z moich ulubionych artystów Damien Hirst zdobył sławę, malując kropki. Do dziś ma asystentów, którzy te kropki malują. Nic skomplikowanego – 16 kropek na białym tle. Ja po prostu czuję taką potrzebę, znalazłam swoje miejsce, działam w dobrym celu. Czuję, że to, co robię jest ważne i potrzebne – takie komentarze też często słyszę. Poza tym jestem wolną osobą, żyjącą w wolnym świecie i mam prawo robić to, co chcę. Jeśli ty też chcesz malować, to idź i po prostu zacznij to robić!
/rozmawiała: Kasia Lendzion/