Iness Rychlik to młoda polska artystka zajmująca się tworzeniem autoportretów oraz bohaterka naszego K MAG-owego cyklu „Wasze prace". Od 2012 roku jest związana z Wielką Brytanią, a jej fotografie wystawiane są w Stanach Zjednoczonych oraz Europie – od Londynu do Rzymu.
Już 18 września po raz pierwszy będziemy mogli zobaczyć prace artystki w Polsce. Wyjątkowa wystawa Iness Rychlik pt. „Intymność" odbędzie się podczas V edycji Festiwalu Otwarte Mieszkania w Krakowie, w prywatnej, XVIII-wiecznej kamienicy. Artystka przedstawi fotografie nacechowane symbolizmem, snujące niepokojące historie o bliskości, zgubnych relacjach, osamotnieniu, a także szkodliwości utartych ról płciowych.
Wychodzę z założenia, że najtrudniej jest zdefiniować samego siebie, więc zapytam... Kim tak właściwie jest Iness Rychlik?
Jestem dziewczyną z małego miasta, która w młodziutkim wieku uciekła w świat sztuki i nigdy z niego nie wróciła. Moja droga twórcza nie jest jednak klarowną linią, odrysowaną jak od metalowej linijki. Blask lampy i zrobienie pierwszego zdjęcia aparatem na kliszę to jedno z moich najwcześniejszych wspomnień, choć w szkole podstawowej bardziej interesowałam się kamerą wideo mojego dziadka. Uwielbiałam filmować rodzinne obiady oraz zabawy lalkami Barbie.
Iness Rychlik, fot. David Eustace
W czasach nastoletnich narodziła się we mnie wielka miłość do XIX-wiecznych brytyjskich powieści oraz ich adaptacji filmowych. Zobligowałam moje dwie młodsze siostry do przebierania się w nadszarpnięte zębem czasu babcine suknie i rozstawiałam je na modły wiktoriańskich bohaterek. Fotografia usunęła się w cień, gdy wielka fascynacja sztuką operatorską w dziełach historycznych zaprowadziła mnie aż na studia filmowe w Edynburgu. Na ostatnim roku studiów napisałam scenariusz i wyreżyserowałam dramat kostiumowy „The Dark Box", osadzony w XIX-wiecznym Londynie. Jest to opowieść o młodej, stłamszonej kobiecie, która od nieszczęśliwego małżeństwa ucieka w świat sztuki fotografii. Aby pokryć koszty swojej edukacji oraz tego projektu, w tygodniu pracowałam jako sprzątaczka na dwie zmiany, a weekendami stałam za barem. Nie chciałabym wrócić do tego ciężkiego okresu w moim życiu, jednak nominacja do Złotej Kijanki oraz ukończenie studiów z wyróżnieniem zrekompensowało moje wysiłki. Obecnie mieszkam i tworzę w Londynie, a od ponad trzech lat koncentruję się na fotograficznych autoportretach.
Dlaczego właśnie autoportrety?
Autoportrety są w mojej naturze – cenię sobie niezależność i nie chcę polegać na innych osobach, szczególnie jeśli nie łączy nas bliska więź. Przy bardziej wymagających pomysłach pomaga mi niezastąpiony partner, jednak sam proces twórczy jest dla mnie intymną sferą życia, do której nie dopuszczam nieznajomych. Cierpię ponadto na rzadką chorobę skóry i nadwrażliwość na dotyk czy temperaturę umożliwia mi tworzenie wzorów na ciele bez permanentnych konsekwencji. Jako nastolatka wolałam ukrywać te „okropne" zaczerwienienia, ale z czasem nauczyłam się postrzegać swoje ciało jako żywe płótno.
Czy od początku odwoływałaś się do motywów bólu i nagości?
Wręcz przeciwnie – niegdyś uciekałam od negatywnych emocji poprzez konstrukcję bajkowych światów. Kilka lat temu zaczęłam wychodzić im naprzeciw, szukając piękna we własnych lękach i słabościach. Odczuwam ponadto potrzebę celebrowania kobiecego ciała jako potężnego narzędzia artystycznego wyrazu. Nie istnieję dla przyjemności męskiego odbiorcy, któremu zawadzają moje feministyczne poglądy. Pragnę przede wszystkim opowiadać historie, a często przewijającym się motywem jest osamotnienie, zgubna miłość oraz szkodliwość utartych ról płciowych. A jeśli konkretna praca ukazuje przewagę mężczyzny, robię to w sposób świadomy i krytyczny.
W swoich dziełach nie boisz się poruszać tematów społecznych. Autoportret „Granice Subtelności" wprost odnosi się do zakazu aborcji i przedmiotowego traktowania kobiet w Polsce.
Moje prace są pełne metafor i świadomych niedopowiedzeń, jednak w tym wypadku zależało mi na klarownym wyrażeniu swoich poglądów. W swojej sztuce od dawna poruszam temat nierówności płciowej, a sytuacja w Polsce ogromnie mną wstrząsnęła. Trudno opisać uczucie jakiego doznałam, gdy ta fotografia zaczęła pojawiać się na transparentach.
Jesteś absolwentką wydziału filmowego Screen Academy Scotland w Edynburgu, a twoje portrety przypominają kadry filmowe. Czy studia pomogły ci w odnalezieniu własnej estetyki?
Choć znamiona dramatów historycznych towarzyszą mi od lat nastoletnich, dzięki studiom rozwinęłam akademickie skrzydła, co miało pośredni wpływ na moją estetykę. Przede wszystkim jednak nauczyłam się dostrzegać wszystkie elementy sceny filmowej, a nie tylko światło czy kompozycję. W Polsce uczyliśmy się o środkach wyrazu w literaturze, ale na temat kinematografii podręczniki milczały jak zaklęte. W Edynburgu zaczęłam szczególnie doceniać pracę scenografów, którzy z kilku udawanych ścian potrafią stworzyć wiarygodną przestrzeń, która może nam wiele powiedzieć o bohaterce historii. Tuż po ukończeniu studiów pracowałam jako asystentka legendarnego scenografa Davida Rogera przy filmie „Żegnaj Christopher Robin", a jego dbałość o szczegóły wywarła na mnie ogromne wrażenie. Dzięki tym doświadczeniom zaczęłam zwracać uwagę na najmniejsze detale – w moich fotografiach każdy element jest dopracowany i ma swoją symbolikę. Sama czesto robię swoje rekwizyty, czego świetnym przykładem jest choćby pułapka z „Korony Kopciuszka".
Twoje prace wystawiane były między innymi w Paryżu, Rzymie, Londynie, Nowym Jorku czy Szwajcarii. Już niedługo, bo 18 września w Krakowie, odbędzie się twoja pierwsza solowa wystawa. Jak się z tym czujesz?
Jestem przeszczęśliwa i czuję ogromną wdzięczność wobec całego zespołu Festiwalu Otwarte Mieszkania – grupy wielkich pasjonatów, którzy od dziesięciu miesięcy niestrudzenie pracowali nad tym, aby wystawa doszła do skutku. Nie mogę doczekać się także rozmowy na żywo z Kamilem Śliwińskim, autorem fantastycznej inicjatywy Polish Masters of Art, zajmującej się popularyzacją polskiej sztuki w kraju i poza jego granicami.
Dlaczego zatytułowałaś swoją wystawę „Intymność"?
Myślę, że tytuł „Intymność" pięknie łączy moje fotografie z ideą Festiwalu, opierającą się na zapraszaniu znajomych do swoich prywatnych przestrzeni i budowaniu postawy wzajemnego zaufania. Często dostaję wiadomości z osobistymi historiami kobiet, które odnalazły się w moich fotografiach. Jest to szczególnie wzruszające doświadczenie.

1/14


Iness Rychlik „Granice Subtelności"

Iness Rychlik „Płótno"

Iness Rychlik „Crescendo"

Iness Rychlik „Miłość i Oddanie"

Iness Rychlik „Stracona Niewinność"

Iness Rychlik „Podarunek"

Iness Rychlik „Ekspozycja"

Iness Rychlik „Cel"

Iness Rychlik „Waga Twoich Słów"

Iness Rychlik „Lalkarz"

Iness Rychlik „Korona Kopciuszka"

Iness Rychlik „Zemsta"

Iness Rychlik „Przekrój"

Iness Rychlik „Noc Poślubna"