Advertisement

Skandaliczna kradzież w Luwrze – scena jak z filmu, która wydarzyła się naprawdę?

21-10-2025
Skandaliczna kradzież w Luwrze – scena jak z filmu, która wydarzyła się naprawdę?
Wszystko zaczęło się jak w filmie. Nie jak w „Kodzie Da Vinci”, ale jak w „Ocean’s 8”, czyli tam, gdzie grupa kobiet w sukniach od Givenchy i z uśmiechem godnym Diora, kradnie diamentowy naszyjnik z Met Gali. Wtedy fikcja była błyszcząca i bezpieczna. Teraz stała się rzeczywistością. Z Luwru, jednego z najpilniej strzeżonych muzeów świata, zniknęły królewskie klejnoty – biżuteria, którą nosiły cesarzowe i królowe Francji. Brzmi jak sequel hollywoodzkiego hitu, ale tym razem scenariusz napisało życie, a złodzieje zagrali rolę idealnie: szybciej niż kamery, sprytniej niż ochrona i z precyzją, której nie powstydziłaby się Sandra Bullock.
Niedzielny poranek, 19 października 2025 roku. Paryż jeszcze nie zdążył się w pełni obudzić po sobotniej nocy. O 9:30 kilku mężczyzn w odblaskowych kamizelkach – wyglądających jak zwykli robotnicy – podjechało pod boczną ścianę Luwru, od strony Sekwany. Z samochodu z podnośnikiem koszowym unieśli się na wysokość pierwszego piętra. Chwilę później kamera bezpieczeństwa zarejestrowała błysk piły tarczowej. W kilkadziesiąt sekund szyba została przecięta, a złodzieje weszli do środka, prosto do Galerie d’Apollon, najpiękniejszej sali muzeum, w której błyszczą francuskie klejnoty koronacyjne.
W ciągu czterech minut rozbili dwie gabloty i zniknęli z ośmioma bezcennymi eksponatami: naszyjnikami, tiarami, diademami – dziełami sztuki, które niegdyś nosiły królowe i cesarzowe Francji. Potem szybka ucieczka na skuterach, zaskoczona ochrona, chaos. Jedna z koron spadła i została zniszczona. Reszta zniknęła bez śladu.
Luwr, który od lat jest symbolem kultury, centrum turystycznego wszechświata i miejscem, gdzie Mona Lisa patrzy na miliony odwiedzających rocznie – okazał się zaskakująco bezbronny. Od lat pracownicy ostrzegali, że ochroniarzy jest za mało, kamery nie obejmują całego terenu, a zabytkowa architektura utrudnia modernizację. Po kradzieży muzeum zamknięto na dwa dni. Wokół Galerie d’Apollon pojawiły się policyjne taśmy, laboratoria kryminalistyczne i błyski fleszy reporterów.
Czy to tylko zuchwały rabunek czy może jednak manifest? Coraz częściej mówi się o nowym typie przestępczości: estetyzowanej, inspirowanej popkulturą. Złodzieje, którzy studiują filmy o rabunkach, kopiują ruchy bohaterów i tworzą własną, realną wersję kina akcji. Wiele krytyków sztuki przyznaje, że to napad na kulturę, ale też jej efekt.
Policja prowadzi intensywne śledztwo. W akcji bierze udział ponad 60 funkcjonariuszy, specjalne jednostki analizują każdy centymetr muzeum, przeglądają setki godzin nagrań. Nie wyklucza się udziału międzynarodowej grupy przestępczej. Eksperci twierdzą, że jeśli biżuteria nie zostanie odzyskana w ciągu 48 godzin, zniknie na zawsze.
W popkulturze rabunki w muzeach to metafory: o pięknie, władzy, marzeniu o dotknięciu niedostępnego. Ale ten napad nie był fikcją. To była prawdziwa scena z filmu, tylko bez dublera, bez efektów specjalnych i – póki co – bez happy endu.
Podobna sytuacja miała już miejsce w Luwrze w 1911 roku, kiedy to jeden z pracowników muzeum, Vincenzo Peruggia, ukradł Monę Lisę. Przechowywał ją przez ponad dwa lata w swoim paryskim mieszkaniu, przekonany, że dzieło powinno wrócić do Włoch. Kradzież wywołała wówczas międzynarodowy skandal – Luwr został zamknięty, a paryska policja przesłuchała setki osób, w tym samego Pabla Picassa. Mona Lisa wróciła do muzeum dopiero w 1913 roku, stając się najsłynniejszym obrazem świata.
Dzisiejszy napad, choć o wiele bardziej zuchwały i technologicznie dopracowany, niesie w sobie podobny ładunek symboliczny – pytanie o granice między sztuką, własnością a mitem. Luwr znów został okradziony nie tylko z klejnotów, ale i z poczucia nietykalności.
Jeśli ktoś lubi takie historie – pełne napięcia, elegancji i precyzyjnie zaplanowanych kradzieży – z pewnością polubi też filmy w stylu „Ocean’s Eleven”, „The Thomas Crown Affair” czy „Lupin” od Netflixa. Bo choć rzeczywistość rzadko bywa tak stylowa jak kino, to ten napad pod Luwrem udowadnia, że czasem życie naprawdę potrafi naśladować sztukę.
tekst: Patrycja Pyza
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement