Advertisement

„To najgorsze, co widziałem” – Prime Video ma true crime, który wygrywa rankingi

Autor: Agnieszka Sielańczyk
06-11-2025
„To najgorsze, co widziałem” – Prime Video ma true crime, który wygrywa rankingi
Serial dokumentalny „No One Saw a Thing” Sundance TV, dostępny na Prime Video, osiągnął najwyższyy wynik na Rotten Tomatoes. Ten sześcioodcinkowy cykl prowokuje pytania o granice moralności na amerykańskiej prowincji, gdzie przemoc stała się aktem zbiorowego milczenia.

Zmowa milczenia

10 lipca 1981 roku w Skidmore w Missouri – miasteczku liczącym ledwie kiluset mieszkańców – Ken Rex McElroy został zastrzelony na głównej ulicy. Sprawców widziało od trzydziestu do czterdziestu osób. Nikt nie widział nic. Oficjalnie.
fot. Sundance Now
McElroy przez dekady terroryzował lokalną społeczność: groźby, pobicia, podpalenia, gwałty. Prawnik Richard Gene McFadin wyciągał go z opresji ponad dwadzieścia razy, wykorzystując luki w prawie i opieszałość sądów małych miast. Kiedy w 1980 roku postrzelił starszego sklepikarza Bo Bowenkampa, a sąd znów odroczył wyrok, mieszkańcy Skidmore powiedzieli dość. Dzień po zebraniu strażników McElroy nie żył – zabity w swoim chevrolecie przy barze D&G Tavern.
FBI przesłuchiwało świadków. Prokuratura usiłowała rozbić mur milczenia. Bezskutecznie. Sprawa pozostała nierozwiązana, choć wszyscy wiedzieli, co się wydarzyło.

Czym różni się od typowego true crime?

Sundance TV wyemitowało serial w sierpniu 2019 roku; Prime Video udostępniło go później na swojej platformie. Różnica między „No One Saw a Thing” a standardowym formatem gatunku polega na rezygnacji z jednoznacznego wartościowania. Simone nie szuka sensacji – buduje portret społeczności uwikłanej w przemoc strukturalną, gdzie prawo zawiodło na tyle, że ludzie wzięli je w swoje ręce.
Pierwszy odcinek koncentruje się na McElroyu jako postaci: świadkowie opisują lata zastraszania, nieskuteczne interwencje policji, przypadki, w których ofiary wycofywały zeznania ze strachu. Kolejne odcinki dekonstruują mit sprawiedliwości ludowej – okazuje się, że po śmierci McElroya Skidmore nie stało się sielanką. Następne przypadki przemocy, niewytłumaczone zaginięcia (w tym Branson Perry'ego w 2001 roku), atmosfera podejrzliwości między sąsiadami. Serial konkluduje: kiedy wspólnota decyduje się na samosąd, przekracza granicę, po której trudno wrócić do normalności.
Najbardziej niepokojące jest to, że rozumiesz, dlaczego to zrobili. I równocześnie wiesz, że to złe. Serial nie pozwala ci się wygodnie usadowić po żadnej ze stron, piszą po seansie użytkownicy platformy.
Psycholog zajmujący się kulturą medialną dr Michael Levine, cytowany przez magazyn The Guardian, wyjaśnia ten efekt:
„Dokumenty true crime często dają widzom komfort dystansu moralnego – zło jest jasno określone, sprawiedliwość ostatecznie zwycięża. Serial odbiera ten komfort. Stawia pytania bez odpowiedzi i zmusza do konfrontacji z własnymi przekonaniami o sprawiedliwości”.
Seria skrytykowała rodzina McElroya – szczególnie wdowa po zamordowanym, która miała piętnaście lat, gdy za niego wyszła (wcześniej była przez niego molestowana). Trena oskarżyła twórców o jednostronność. W wywiadzie dla stacji KCTV5 powiedziała:
„Pokazali go jako potwora. Był człowiekiem. Złym człowiekiem, ale ludzie w Skidmore też nie byli świętymi”.
Serial nie idealizuje ani ofiar, ani mieszkańców – pokazuje również ich przemoc, hipokryzję i rasizm (wątek Roberta Fry'a, czarnoskórego emeryta zamordowanego w 2000 roku w okolicznościach, które miejscowi usiłowali zatuszować).
fot. Sundance Now
Serial unika typowej dla true crime dramaturgii – brak przerysowanej rekonstrukcji, brak thrillera. Zamiast tego: długie ujęcia twarzy rozmówców, cisza między zdaniami, archiwalne nagrania z procesu McElroya, na których adwokat McFadin z niezachwianym spokojem podważa zeznania ofiar.
Montażystka Maya Daisy zestawiła materiał tak, że sprzeczności między relacjami wychodzą na jaw naturalnie – widzowie sami zauważają rozbieżności, nikt im nie podpowiada. W jednym z wywiadów dla „IndieWire” Simone powiedział:
„Chciałem, żeby ludzie czuli się jak sędziowie, którzy muszą wydać werdykt na podstawie niepełnych i sprzecznych informacji. Taka jest prawda true crime – rzadko jest jednoznaczna”.
„No One Saw a Thing” można obejrzeć na Prime Video w Polsce (dostępny w subskrypcji). Serial ma sześć odcinków po około pięćdziesiąt minut każdy. Po premierze nie ogłoszono kontynuacji, co wydaje się zamierzone. Simone stworzył opowieść, której otwarte zakończenie jest elementem przekazu.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement