To nie była choreografia ani efekt specjalny. Von Trier kazał Charlotte Gainsbourg odegrać procedurę medyczną z anatomiczną precyzją. Sterylne igły, brak znieczulenia, jęki bólu. Potem cięcie do przekroju rentgenowskiego, gdzie widz obserwuje, jak płód jest gwałtownie wyciągany z macicy. Powrót do pokoju – krwawa masa między nogami Joe, która jeszcze oddycha.
„To najgorsze, co kiedykolwiek widziałem na dużym ekranie”, napisał jeden z krytyków, który był świadkiem premiery.
Nie chodziło o jakość filmu, a o fakt, że von Trier sfilmował coś, co normalnie pozostaje poza kadrem – nie tylko fizycznie, ale moralnie, społecznie i politycznie.
Trudna historia Joe
„Nimfomanka” opowiada historię Joe – kobiety uzależnionej od seksu, którą pobitą znajduje na ulicy Seligman. Zabiera ją do swojego mieszkania, gdzie przez osiem rozdziałów Joe relacjonuje mu swoje życie erotyczne od narodzin do pięćdziesiątki.
Młodsza Joe to Stacy Martin, starsza to Charlotte Gainsbourg. Obsada pełna gwiazd: Shia LaBeouf z absurdalnym brytyjskim akcentem, Uma Thurman w roli oszalałej z zazdrości żony, Willem Dafoe, Christian Slater, Jamie Bell jako sadystyczny dominant. Film jest rozmową – albo raczej wyznaniem. Joe opowiada, Seligman komentuje, porównując jej doświadczenia do wędkarstwa muchowego, muzyki barokowej, teorii Fibonacciego. To Lars von Trier w najczystszej postaci: intelektualny, prowokacyjny, a momentami świadomie pretensjonalny.
Prawdziwy seks czy cyfrowa iluzja?
Kiedy von Trier ogłosił, że kręci film o nimfomanii, świat oczekiwał skandalu. Shia LaBeouf – młody aktor próbujący uciec od wizerunku gwiazdy mainstreamowego kina – rzekomo wysłał reżyserowi nagranie ze swoją ówczesną dziewczyną w akcie.
„Film jest tym, czym myślicie, że jest”, powiedział w wywiadzie.
Okazało się jednak, że to była pół-prawda. Von Trier zastosował technikę cyfrową – genitalia aktorów pornograficznych nałożone są na ciała prawdziwych aktorów. Technologia podobna do tej, której używa się w filmach science fiction. Efekt? Wystarczająco przekonujący, żeby cała machina promocyjna mogła mówić o „niesymulowanym seksie”, ale bezpiecznym prawnie i etycznie.
Scena aborcji była inna. Tutaj nie było dublerów, nie było CGI. Gainsbourg odegrała ją sama – procedura medyczna krok po kroku, zgodnie z podręcznikiem, który Joe poznała na studiach medycznych. Von Trier wyciął tę scenę z wersji, która trwała cztery godziny. Powód? Cenzura na całym świecie.
„Scena aborcji została wycięta z powodu zasad cenzury na całym świecie”, wyjaśniał Stellan Skarsgård, odtwórca roli Seligmana.
Wenecja triumfuje, Turcja protestuje
Gdy w 2014 roku pojawiły się wieści, że Lars von Trier szykuje pełną wersję reżyserską swojego filmu, pięć i pół godziny zamiast czterech, rozpoczęła się prawdziwa rywalizacja festiwali. Cannes nie miało szans: reżyser wciąż był tam persona non grata po skandalu z 2011 roku, gdy publicznie wypowiedział się o „sympatii do nazizmu”.
Berlin zdołał pokazać wydłużoną wersję pierwszej części, ale to Wenecja zgarnęła najcenniejszą nagrodę — pełną, nieocenzurowaną całość obu tomów, z kontrowersyjną sceną aborcji ukazaną w całej jej brutalnej szczerość:
„Jeśli festiwale miałyby być konkursem, Wenecja wygrywa. Pokazanie pięcioipółgodzinnej bomby atomowej, jaką jest pełny 'Nymphomaniac”, to dowód programowej odwagi”, pisał Peter Debruge z Variety.
Podczas gdy Wenecja święciła triumf, Turcja budowała barykady. W marcu 2014 roku ośmioosobowa komisja – z przedstawicielami ministerstw kultury, spraw wewnętrznych i edukacji, plus psycholog i socjolog – obejrzała film i zagłosowała 6 do 2 za całkowitym zakazem dystrybucji kinowej.
„Film należy do kategorii pornografii”, ogłosił Cem Erkul, dyrektor generalny tureckiego dyrektoriatu ds. kina.
Sytuacja nie dotyczyła zresztą wyłącznie Turcji. Film ostatecznie został pokazany na festiwalu filmowym w Stambule, ale nigdy nie trafił do normalnych kin. Premiera w Stambule odbyła się w atmosferze protestów ulicznych przeciwko cenzurze internetowej. Gdy widzowie oglądali „Nimfomankę”, na ulicy policja rozpędzała demonstrantów gazem łzawiącym. Media rządowe nazwały protestujących „lobby pornograficznym”.
Film Larsa von Triera zebrał w większości pozytywne, choć skrajnie podzielone recenzje. Pierwsza część dostała 76% na Rotten Tomatoes, druga 59%. Krytycy chwalili intelektualne ambicje, świetne aktorstwo i czarny humor, ale wielu uznało dzieło za pretensjonalne i emocjonalnie chłodne. Jeden z recenzentów napisał:
„To nie pornografia. Pornografia ma pobudzać. A nikt nie masturbuje się w kinie podczas tego filmu.
Peter Debruge z Variety dodał:
„Seks jest tu piękny i nawet pobudzający, ale zasługiwał na mądrzejszy film”.
Von Trier, oskarżany o mizoginię, tym razem oddał głos kobiecie, Joe. Film bada tabu kobiecego pożądania, jednak męski narrator Seligman nieustannie próbuje je racjonalizować, aż do momentu, w którym odsłania własne pragnienia.
Dla jednych to arcydzieło, dla innych nuda i pretensja. Film nie jest pornografią – to opowieść o uzależnieniu, o szukaniu sensu w ciele i o jego braku. „Zrobiłem film o życiu”, tłumaczył reżyser.
W USA obraz ukazał się bez ratingu MPAA – zbyt odważny na NC-17, zbyt artystyczny na X. W Turcji został zakazany, w Rumunii zakaz cofnięto po protestach. To film wymagający gotowości na konfrontację. Jednego z widzów scena aborcji doprowadziła do omdlenia. Von Trier osiągnął cel: stworzył dzieło, które atakuje ciało i umysł. I z całą pewnością zostaje w pamięci na długo. Film dostępny jest na platformie CDA i smart tv.