Coals: "Czasem robimy piosenki, które potem stają się w naszej świadomości memami" [wywiad]
Autor: Monika Kurek
13-03-2020
![Coals: "Czasem robimy piosenki, które potem stają się w naszej świadomości memami" [wywiad]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/5e6230993f8f2d298b9f6548/Coals2.png)
![Coals: "Czasem robimy piosenki, które potem stają się w naszej świadomości memami" [wywiad]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/5e6230993f8f2d298b9f6548/Coals2.png)
Przeczytaj takze
Mówiono o nich: dzieci lat 90., następcy The Dumplings, powiew Skandynawii. Kacha Kowalczyk i Łukasz Rozmysłowski tworzą duet Coals od 2014 roku. Nagrali longplay "Tamagotchi", który został ciepło przyjęty przez publiczność i krytyków, a także dwie EP-ki "Homework" i "Klan", na którą zaprosili do współpracy Schaftera, Roberta Piernikowskiego, Bellę Ćwir, Kubiego Producenta i Diankę. 6 marca miała miejsce digitalowa premiera drugiego albumu Coals "docusoap". Wydawnictwo promują single "Sleepwalker" i "pearls". Z tej okazji porozmawialiśmy z Kowalczyk i Rozmysłowskim o autoironii, wadach życia w trasie, fanatyzmie i kreowaniu wizerunku przez publiczność.
Od razu zaiskrzyło między Wami muzycznie?
Łukasz: Zrobiliśmy jeden kawałek, a później drugi, bo pierwszy chyba wyszedł. Teraz się go wstydzimy. Puściliśmy znajomym i chyba im się podobało. Tak właśnie powstał zespół – przez internet, przez przypadek.
Jak to było na początku? Studio?
Łukasz: Wszystko robimy u mnie w mieszkaniu przy komputerze, bo mam w sypialni domowe studio. Teraz Kasia też ma mikrofon i dyfuzor akustyczny, więc mamy dwa domowe studia i tak nagrywamy.
Dużo sprzętu potrzeba, żeby budować takie domowe studio?
Łukasz: Nie, kompletnie. Jeśli chodzi o elektroniczną muzykę, wystarczy komputer.
Kasia: I jakaś minimalna wiedza.
W ostatnim projekcie postawiliście na lata 90. Czego możemy spodziewać się teraz?
Łukasz: Lata dwutysięczne, 10 lat do przodu. Znowu wyszedł misz-masz między retro, a takim modernistycznym podejściem do muzyki. Jest dużo processingu, choć przemyciliśmy też trochę klasycznego podejścia np. w „Oberku”.
Kasia: Dalej jest retromania, ale nie brakuje fascynacji współczesnością, co można usłyszeć chociażby na kawałku „Sleepwalker”. Są takie piosenki, gdzie jest dużo processingu, dziwnych zagrywek brzmieniowych. Chciałam, żeby ta płyta była marzycielskim R&B. Ostatecznie wydaje mi się, że zrobiliśmy coś bardzo niespójnego, ale z opinii wynika inaczej.
Naprawdę tytuł płyty zainspirowały paradokumenty?
Kasia: Lubię śledzić te historię, ponieważ są prymitywne ale bliskie codzienności. Jest w nich wszystko. Paradokumenty są skrajnie przerysowane. Czasem zdarza się, że robimy jakieś piosenki, podobają nam się, są zapisem jakichś doświadczeń, ale później wydają się przedatowane i stają się w mojej świadomości memami. Potem Łukasz i nasz gitarzysta żartują sobie z piosenek opowiadających o czymś depresyjnym, bo są już dla nas strasznie zabawne. Tak jest z paradokumentami i naszym zespołem.
Łukasz: Paradokumenty opowiadają wiele historii na raz. Jest jedna historia, która ma mnóstwo dziwacznych odnóg. Moja babcia na przykład podchodzi do tego bardzo emocjonalnie i się w to wkręca.
Jakieś konkretne tytuły?
Kasia i Łukasz: „Dlaczego ja?”, „Ukryta prawda”, „Lombard”, „Zdrady”, „Sędzia Anna Maria Wesołowska”.
mat. pras. PIAS
Czy te inspiracje będą widoczne podczas koncertów? Będą śmieszki? Będzie ironia?
Kasia: Wydaje mi się, że te nasze koncerty nie są do końca poważne. Zawsze dzieje się coś spontanicznego. Pewnego razu Łukasz zaczął grać motyw z McDonald's, albo...
Łukasz: Zapowiedziałem ostatnio solowy koncert naszego gitarzysty i musiał sam zagrać na gitarze.
Kasia: Opinie są skrajne. Niektórym ludziom to odpowiada i jest śmiesznie, ale też słyszę opinię, że są wybici z klimatu, ponieważ idą na koncert dla przeżycia duchowego.
Nie jest trochę tak, że odbiorcy odbierają Was poważniej, niż byście chcieli?
Kasia: Mi się wydaje, że tak było na początku naszego zespołu. Czasem rozmawiając z ludźmi po koncercie czułam się niezręcznie, bo ktoś przyszywał mi łatkę – był pewien, że jestem bardzo melancholijna, że wie o mnie wszystko. Teraz już nie zdarzają mi się takie sytuacje.
Często w kontekście Waszej twórczości pojawiają się hasła takie jak nostalgia, melancholia smutek, Lana Del Rey...
Kasia: Akurat Lany Del Rey też nie odbieram do końca na poważnie. Wydaje mi się, że ona bardzo bawi się swoim wizerunkiem.
Jaką rolę w Waszej twórczości odgrywa estetyka?
Łukasz: Dla mnie to jest na równi ważne: 50/50 strona wizualna i dźwiękowa.
I na co zwracacie uwagę?
Kasia: Dużo czasu spędzamy nad estetyką. Ja bardzo interesuje się fotografią i dużo przemycam inspiracji z Instagrama i magazynów pokroju Paper Magazine czy Dazed.
Łukasz: To dla nas ważne, żeby strona wizualna pasowała do dźwiękowej i miała większy sens. Świetnym przykładem jest Rosalía, którą wszyscy uwielbiają właśnie za stronę wizualną i viralowe teledyski.
Często to publika buduje wizerunek.
Kasia: I to też nie jest nic złego. Zdarzyło nam się rozmawiać z muzykami, którzy medialnie ukazują się wyłącznie od strony melancholijnej, a w rzeczywistości są bardzo zwariowani. Kiedy pytam, czemu nie chcą tego pokazać, okazuje się, że się krepują. Boją się, że to zaburzy ich strefę komfortu.
Łukasz: Ten dystans widać również na naszych mediach społecznościowych, gdzie jest dużo memów, kotków. Ludzie to podłapują i chyba im się podoba. Nie pokazujemy się całkiem na serio, bo to tacy nie jesteśmy, co widać też na koncertach.
Zaraz trasa koncertowa. Jak odnajdujecie w życiu w trasie?
Łukasz: Ciężko. Lubię grać koncerty, ale jak wszystko jest dobrze zaplanowane. Jestem domatorem, choć wiadomo, czasem zdarzy nam się gdzieś pójść.
Kasia: Niektórzy muzycy widzą w trasach koncertowych szansę na zabawienie się – świętują to, że zagrali koncert. My podchodzimy do tego na zasadzie pracy i po koncercie idziemy spać. Nie jesteśmy zbyt imprezowi.
A w jakim wieku jest Wasz fanbase? Bywają bardzo wylewni?
Kasia: 16-25.
Łukasz: Ustawia się taka kolejka i zazwyczaj podchodzący ludzie są bardzo otwarci i chcą porozmawiać, a ci kolejni są już trochę źli, że tyle czasu stoją. Czasem też podchodzi strasznie speszony, trzęsą mu się ręce i pyta o zdjęcie. Zdarzają się też takie sytuacje, że ktoś jest pijany, ściska nas na siłę, całuje.
Cześć ludzi przychodzi zrobić zdjęcie na Instagram, a nie porozmawiać.
Kasia: A jak ma twój kuzyn, Kubi Producent? Zaczepiają go ludzie?
Łukasz: Nie wiem, nie pytałem go. Przed przyjazdem do Warszawy byłem w Gdańsku z moją dziewczyną na imprezie Walentynkowej, na której grał Shafter. Bardzo dużo ludzie czekało potem na niego pod sceną i nagle jakieś dziewczyny wybiegły, piszcząc, bo dostały płytę z jego podpisem.
Kasia: Ja ciągle zastanawiam się, z czego wynika taki fanatyzm, posiadanie idoli. Wiele osób mnie fascynuje, ale jak przychodzę na koncert, to nie mam potrzeby poznać danego artysty czy z nim porozmawiać. Nawet jak byłam nastolatką, nie zdarzało mi się pisać do kogoś wiadomości czy komentować.
Wyruszacie też na Europę?
Kasia: Finalnie wydaliśmy płytę anglojęzyczną, choć po EP-ce "Klan" zastanawialiśmy się nad polskojęzycznym albumem. Na tę chwilę będziemy na pewno grać koncerty w Europie Wschodniej: na Węgrzech, Słowacji, Słowenii, w Czechach, krajach Bałtyckich, Niemczech i krajach Beneluksu.
Pomimo dostępu do Internetu i wydałoby się, kariery na wyciągnięcie reki, wciąż mało osób próbuje. Wam to wyszło jakoś naturalnie – nagrywamy po angielsku, to spróbujemy.
Kasia: Tak, bo nasz menedżer przejawiał fascynacje karierami zagranicznymi, jeździł na showcase'y i jakoś się w to wkręciliśmy. Wtedy bardzo wspierał nas Instytut Adama Mickiewicza, graliśmy na KEXP, Off Festivalu, więc to był dla nas przełomowy moment. Wydaje mi się, że zespoły nie próbują, bo to jest bardzo ryzykowne dla muzyków z Europy Wschodniej. Ja ciągle robię takie researche, czy oprócz Tommy'ego Cash czy Luny komuś z Europy Wschodniej udało się zrobić karierę.
Łukasz: Był taki zespół z Łotwy, Brainstorm, który wygrał Eurowizję. Skandynawia też sobie świetnie radzi. Cash czy Luna to są kariery internetowe. Oni nie wybili się na tym, że koncertowali po świecie, promowali muzykę, tylko...
Kasia: To były virale. Monika Brodka u nas próbuje, jest też zespół Trupa Trupa czy Hania Rani.
Polecane

Artysta pokazuje gwiazdy i postaci popkultury jako świętych

5 najgłupszych reakcji na koronawirusa

Najlepsze zdjęcia krajobrazowe świata zapierają dech w piersiach. Polacy z wyróżnieniem

PornHub wypuszcza pierwsze nie-porno i chce inwestować w sztukę

Większość plastiku z oceanów należy do 10 firm? Nestlé, Coca-Cola i Pepsi pozwane
Polecane

Artysta pokazuje gwiazdy i postaci popkultury jako świętych

5 najgłupszych reakcji na koronawirusa

Najlepsze zdjęcia krajobrazowe świata zapierają dech w piersiach. Polacy z wyróżnieniem

PornHub wypuszcza pierwsze nie-porno i chce inwestować w sztukę





