Symbolem buntu może stać się niemal wszystko. Może to być cały ciąg faktów, znaków i skojarzeń, które składają się na historię, opowieść, a w końcu legendę. Znamy ludzi-symbole, pieśni-symbole, manifesty, symboliczne zdarzenia, nawet filmy, zdjęcia, książki i gesty. Francuzi zburzyli Bastylię i w jej miejsce zbudowali współczesną historię swojego kraju, Polak pokazał znak „V” na zakończenie epoki socjalizmu, jeszcze wcześniej Niemiec przybił do drzwi katedry zbiór postulatów, prowokując religijny przewrót. Reżyserzy nowej fali pokazywali buntowników codzienności, a bitnicy przy pomocy literatury sprzeciwiali się wytworom kultury masowej, które potem przetwarzał i wyśmiewał także Andy Warhol. Protesty lubią symbolikę, ponieważ to ona stanowi podstawę języka znanego tylko wtajemniczonym. Rozprzestrzeniający się z prędkością światła prosty znak buduje porozumienie i jednoczy w walce o nowe lub po prostu inne.
Bunt za pomocą popkultury
Popkultura chłonie symbole buntu, nieraz oszlifowuje je z historycznego znaczenia, dzięki czemu stają się powszechne. Dlatego moda tak bardzo lubi czerpać z subkultur; punkowe inspiracje widoczne są w wielu dzisiejszych kolekcjach, a zdjęcia „przebitych” biżuteryjnymi agrafkami policzków z pokazów Alexandra McQueena wiszą niemal na każdym blogu modowym. Paradoksalnie symbol kontestacji społecznych norm i establishmentu stał się towarem luksusowym. Agrafka to nie tylko ozdoba służąca do łączenia rozdartych łachów, ale także znak solidarności. Agrafka spaja to, co pęknięte. W ostatnich miesiącach powróciła za sprawą kampanii społecznościowej #safetypin jako wyraz niezgody na rasistowską i ksenofobiczną retorykę narastającą po wygranej Donalda Trumpa w USA i Brexicie. Amerykanie i Brytyjczycy przypinają agrafki, dając do zrozumienia „innym”, że nie stanowią dla nich zagrożenia. Pomysł ten wywodzi się jeszcze z Holandii czasów drugiej wojny światowej. Kiedy ruch oporu ugiął się pod naporem armii nazistowskiej, Holendrzy zaczęli przypinać agrafki jako symbol nadziei i wolności.

Wolność można znaleźć też na ulicy, jej symbolem są między innymi podwinięte nogawki spodni. Moda ta wywodzi się z subkultur skate i skate punk z lat 80. i 90. – z podwiniętymi nogawkami łatwiej jeździ się na desce, z kolei deskorolka to przedmiot-symbol nieskrępowanej młodzieńczości, buntowniczości, chłopięcego erotyzmu, potrzeby wolności i przestrzeni, jak w „Buszującym w zbożu” czy „Źdźbłach trawy”, a w końcu w filmie „The smell of us” Larry’ego Clarka. Podobne konotacje ma moda na dresy – scally lads z brytyjskich przedmieść wyrośli z niezgody na beznadzieję kapitalizmu ery Margaret Thatcher, podobnie jak chłopcy z rosyjskich blokowisk wciąż nie mogą się odnaleźć w postsowieckiej rzeczywistości.
Niemniej rewolucja jest naga. „Wolność wiodąca lud na barykady” Eugène’a Delacroixa ma obnażone piersi, podobnie jak bojowniczki wywodzącej się z Ukrainy ultrafeministycznej grupy „Femen”. Dziewczyny z nagości uczyniły swój znak rozpoznawczy. Hasłami wymalowanymi na piersiach, krzykiem i spektakularnymi akcjami walczą o prawa kobiet na całym świecie. Nie boją się wyskoczyć przed Angelą Merkel czy Władimirem Putinem, potrafią przechytrzyć agentów ochrony. Jedna z dziewczyn ukradła puchar UEFA przed Euro 2012 w Kijowie, inna upozorowała samobójstwo na ołtarzu katedry Notre Dame albo obnażyła się podczas wywiadu w arabskiej telewizji Al-Jazeera; wdarły się również do Watykanu z transparentem mówiącym „Wierzymy w geja”. Aktywistki działają radykalnie, ale ich bronią jest jedynie naturalna nagość, ich piersi symbolizują granaty, kobiety sprzeciwiają się autorytarnym rządom, religii, nierównościom i wojnie. Ukraińska i rosyjska milicja nie obchodzi się z nimi łagodnie, bywają wleczone po chodnikach, bite i zastraszane. Igrają ze śmiercią, odkąd wypowiedziały wojnę opresyjnemu islamowi. Tunezyjska policja z trudem ocaliła przed publicznym linczem dziewiętnastoletnią wówczas Aminę Tyler, próbującą napisać „Femen” na murze islamskiego sanktuarium. Ostatecznie została oskarżona o zbezczeszczenie miejsca kultu i terroryzm. Na niebezpieczeństwo w swoim kraju narażają się także „Hwages” – młode feministki z Arabii Saudyjskiej, które postanowiły walczyć za pomocą muzyki. Nagrały teledysk, w którym niczym zwyczajne nastolatki z Zachodu bawią się, jeżdżą na rowerach i deskorolkach, grają w kosza, tańczą i śpiewają. Od zachodnich dziewczyn odróżniają je twarze przysłonięte czarnymi nikabami i śledzący je, złowrogo spoglądający mężczyźni. Kobiety protestują przeciwko prawom ograniczającym ich swobodę, zakazowi podróży bez męskiego opiekuna, niemożności prowadzenia samochodu, samodzielnemu decydowaniu, jak mają żyć.
Feministki pokazują, że wolność kobiet równa jest wolności mężczyzn, również w Polsce. W 2016 roku cały świat obiegły wiadomości o Czarnym Proteście na rzecz ochrony praw kobiet. W krótkim czasie akcję poparło wiele znanych osób, a pod hasztagiem #czarnyprotest pojawiły się tysiące zdjęć ludzi ubranych na czarno. Prawo do aborcji stało się fundamentalnym postulatem wobec polityki rządu chcącego wprowadzić restrykcyjne ustawy. Nie tylko kolor czarny stał się symbolem ruchu, ale także druciany wieszak, który w barbarzyński sposób bywał wykorzystywany do usunięcia zagrażającej życiu kobiety ciąży. Wieszaki zaczęto masowo wysyłać do Kancelarii Premier Rządu, a postulaty Czarnego Protestu wciąż są aktualne, przeciwstawiają się populizmowi i łamaniu praw człowieka. Podobnie jak wieszaki, symbolami buntu mogą stać się przedmioty całkiem niewinne, a czasem przypadkowe.
Kiedy w 2014 roku studenci wyszli na ulice Hongkongu, protestując przeciwko niedemokratycznym zmianom w wyborach do władz lokalnego rządu, wzięli ze sobą parasolki, ponieważ miało padać. Deszczu nie było, ale w walkach z policją utworzony z nich szpaler stanowił ochronę przed gazem pieprzowym. W ten sposób parasolka stała się symbolem „Umbrella Movement” – ruchu, który walczy o demokrację w Hongkongu. Bywają również rewolucje kwiatowe; w 2003 roku w Gruzji opozycjoniści wdarli się do parlamentu, trzymając w dłoniach róże. Zdarzenie to doprowadziło do upadku prezydenta Eduarda Szewardnadze i zastąpienia go przez sprzyjającego reformom Michaiła Saakaszwilego. W całym kraju doszło wcześniej do masowych protestów ludności przeciw rządowi, który ogłosił sfałszowane wyniki wyborów parlamentarnych.
Flagi i sztandary
Flagi i sztandary to nieodłączny atrybut wszelkich protestów i pochodów sprzeciwu. Anarchiści tradycyjnie noszą czarną banderę, komuniści czerwoną. Dzisiaj na wielu manifestacjach widać tęczową flagę. Oznacza ona walkę nie tylko o równouprawnienie osób LGBT, ale także o wolność wszystkich ludzi bez względu na płeć, rasę czy religię. Zaprojektowana w 1978 roku przez Gilberta Bakera wyrażała dumę z bycia osobą nieheteronormatywną. Poza tym, że każdy kolor ma swoje znaczenie, tęcza nawiązuje do piosenki „Over the rainbow” Judy Garland, która w momencie, gdy Madonna dopiero przyszła na świat, już była gejowską ikoną. Piosenka znana z „Czarownika z krainy Oz” mówi o pragnieniu lepszego życia. Słowa małej Dorotki „Oh, why can’t I?” stanowią cichy, ale narastający bunt przeciwko niesprawiedliwości. Po zamachu na Harveya Milka w San Francisco w 1978 roku organizatorzy protestów zaczęli masowo produkować tęczowe flagi, które od tego momentu stały się rozpoznawalne na całym świecie. Stanowią część rewolucji gender, mającej na celu wyzwolenie z przesądów narosłych kulturowo wokół płci. Zresztą nie tylko o postrzeganie tożsamości chodzi. Niedawno naprzeciw słynnego byka z Wall Street na Manhattanie stanęła „Nieustraszona dziewczynka” – rzeźba z brązu przedstawiająca dziewczynkę w buńczucznej pozie. Wykonana przez Kirsten Visbal z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet ma przypominać o potrzebie zwiększenia różnorodności na stanowiskach zarządczych w wielkich firmach. Przypomina również o nadrzędnej roli człowieka wobec mechanizmów liberalnego kapitalizmu. Rzeźba ma być jedynie tymczasową instalacją, ale pod internetową petycją za jej pozostawieniem podpisały się już tysiące osób. Swoją drogą, czy ta dziewczynka to nie Dorotka z wcześniej wspomnianego filmu?
Rola mediów społecznościowych
Ważną rolę w zjednoczeniu przeciwko niesprawiedliwości odgrywają media społecznościowe. Globalny dostęp do internetu pozwala na szybką wymianę informacji ponad granicami, a wiralowe zdjęcia i hasztagi stają się ulotnymi, ale znaczącymi symbolami buntów i protestów. Telefony komórkowe były nieformalnymi bohaterami Arabskiej Wiosny; dziennikarze i miejscowi dzielili się doniesieniami o przełomowych wydarzeniach w krajach odciętych od międzynarodowej telewizji i prasy. Wtedy jeszcze nikt nie sądził, że po wolnościowych demonstracjach nastąpi wojna w Syrii i dramat tysięcy uchodźców. Ludzie, którzy zmuszeni byli opuścić ruiny swoich domów, często przeprawiając się przez Morze Śródziemne na byle jakich tratwach, nie mogli zabrać ze sobą żadnych rzeczy. Jedynie mieszczący się w kieszeni spodni telefon komórkowy – stąd pokazywane w mediach zdjęcia młodych ludzi wpatrzonych w komórki. Niektórych oburzało, że uchodźcy trzymają w rękach tak zbyteczną rzecz jak telefon; nie rozumieli, że telefon był dla nich jedynym szybkim sposobem na porozumienie się z bliskimi, którzy zostali w kraju albo zagubili się w trakcie ucieczki.
Symbol to medium, dzięki któremu osoby znające jego znaczenie mogą łatwo i szybko się porozumieć. Znaki te świadczą o przynależności, zgodzie i zrozumieniu. Każdy czas i każde wydarzenie ma własną symbolikę, nieraz wtórną. Jednak największą wartością jest tutaj idea wspólnoty.