Advertisement

Aktywiści: adwokatka, reżyserzy, ilustratorka, pracownica seksualna i inni. Poznajcie te osoby

Autor: KB
24-05-2024
Aktywiści: adwokatka, reżyserzy, ilustratorka, pracownica seksualna i inni. Poznajcie te osoby
Ona jest adwokatką, on reżyserem, jeszcze kto inny ilustratorką czy pracownicą seksualną. Każde z nich codziennie dokłada cegiełkę, aby żyło nam się lepiej. Całemu społeczeństwu. Do działania nie potrzeba zaplecza, ponieważ aktywistą może być każdy i codziennie. Przekonajcie się o tym, poznając naszych bohaterów.
Materiał pochodzi z najnowszego numeru K MAG 118 Sexual Healing 2024.

Sylwia Gregorczyk-Abram – adwokatka, współtwórczyni inicjatywy Wolne Sądy

fot. Małgorzata Majewska
Kim jesteś, czym się zajmujesz?
Jestem adwokatką, aktywistką i obrończynią praw człowieka. W 2017 roku wspólnie z przyjaciółmi prawnikami założyliśmy Fundację Wolne Sądy, której misją jest ochrona niezawisłości sędziów i niezależności sądów przede wszystkim poprzez edukację obywatelską oraz prowadzenie strategicznych postępowań sądowych. Aktywnie angażuję się także w obronę praw kobiet, wspierając szereg organizacji pozarządowych. Przed sądami i trybunałami reprezentuję mniejszości narodowe i seksualne oraz ofiary przemocy. Występuję przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej i Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w kluczowych postępowaniach dotyczących niezależności sądów oraz innych systemowych naruszeń praw człowieka. Jestem także pomysłodawczynią i realizatorką obywatelskiej akcji „Tydzień Konstytucyjny” – projektu edukacyjnego przeprowadzanego regularnie w szkołach w całej Polsce, mającego na celu podnoszenie znajomości Konstytucji oraz praw człowieka wśród dzieci i młodzieży.
W jaki sposób możemy wcielić aktywizm do swojej codzienności? Gdzie i jak zacząć? Jak docierać do osób, które trudno przekonać?
Najważniejsze jest uwierzyć, że każda, nawet najmniejsza działalność ma znaczenie, o ile konsekwentnie ją powtarzamy. Każdego z nas coś uwiera w otaczającym świecie, każdy z nas nosi w sobie niezgodę na pewnedziałania albo zaniechania władzy. Ja to nazywam wewnętrznym „wnerwem”, który staram się w sobie pielęgnować i poszukiwać działań, które pozwolą mi skierować energię oraz aktywność właśnie w tym kierunku. Zmiana świata to nie tylko wielkie akcje ogólnopolskie, to także – a może przede wszystkim – konsekwentna praca na rzecz społeczności szkolnej, lokalnej bądź na rzecz mniejszości. Na efekty trzeba czasem czekać, ale zawsze warto. Niełatwo rozmawiać ze sobą w tak silnie spolaryzowanym społeczeństwie. Dla mnie kluczowe są otwartość, cierpliwość i wyzbycie się języka pogardy. Nie śmieszą mnie i nigdy nie śmieszyły przysłowiowe żarty o Januszach i Grażynach. To, jakim językiem rozmawiamy, jest ważne. Metodą, którą staram się stosować, jest „Most Respectful Interpretation”, czyli założenie tylko najlepszych, najbardziej korzystnych intencji swojego rozmówcy. Zastanowienie się, jaka jest najkorzystniejsza interpretacja tego, co próbuje mi przekazać.
Z czego jesteś najbardziej dumna w swojej pracy i działaniach aktywistycznych?
Z tego, że po ponad czterech latach poświęconych na opiekę nad moim dzieckiem, które z uwagi na chorobę wymagało więcej uwagi, udało mi się wrócić do pracy i rozwinąć karierę zawodową. To nie było łatwe, ale jestem z siebie dumna, że dałam radę, choć bywały momenty, że myślałam, że w moim zawodowym życiu już nic się nie wydarzy, że to po prostu koniec. Warto dać sobie czas, warto czasem odpuścić i być dla siebie dobrą. Z kolei moim największym sukcesem aktywistycznym bez wątpienia jest stworzenie Fundacji Wolne Sądy, organizacji, której udało się zdobyć zaufanie społeczeństwa i uwierzyć w nasze działania hamujące destrukcję wymiaru sprawiedliwości. Szczególnie ważne są dla mnie przełomowe wyroki, jak chociażby ten wydany przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie sędziego Igora Tulei, i inne, które teraz rysują pewnego rodzaju mapę drogową pokazującą, jak odbudować praworządność. Przełomowym rozstrzygnięciem, szczególnie mi bliskim, jest postanowienie sądu, które zakazało „Gazecie Polskiej” publikacji skandalicznych naklejek „Strefa wolna od LGBT”. Uważam, że była to niezwykle istotna i symboliczna dla społeczności LGBTQ+ decyzja, także dlatego, że sąd, który przecież reprezentuje jedną z władz, jednoznacznie stanął po stronie ich godności, postawił twardo granice i powiedział: „Nie wolno”.
Gdybyś miała wskazać najtrudniejszy przypadek w swojej karierze, co by to było?
Najtrudniejsze są zawsze sprawy dotyczące molestowania seksualnego dzieci. W przypadku spraw, które prowadziłam, ofiarami były dziewczynki. Po pierwsze dlatego, że to duży ciężar emocjonalny i duża odpowiedzialność. Chodzi nie tylko o rezultat procesowy, ale też o świadomość, że od tego, czy doprowadzę do ukarania sprawcy, będzie zależało ich dorosłe życie. Nie ma wątpliwości, że każde dziecko zapamiętuje tak trudne doświadczenia. Zależało mi, aby te dziewczynki, kiedy dorosną, wiedziały, że ktoś im uwierzył i stanął po ich stronie, że nazwał zło złem, przyznał, że są ofiarami. I że była jedna uparta adwokatka, która swoimi działaniami doprowadziła do wyroków skazujących. Z perspektywy ofiary to bardzo ważne, jeśli nie najważniejsze. Po drugie, takie sprawy nie są też łatwe dowodowo. Często instytucje – w jednym przypadku była to szkoła bagatelizująca sytuację – próbują zamiatać sprawę pod dywan. Bo przecież to dziecko, pewnie sobie wymyśliło, przecież to niemożliwe, żeby ukochany nauczyciel skrzywdził dziecko. Prawda? Dopiero jak się okazuje, że ten nauczyciel podczas wycieczek potajemnie fotografował ich części intymne, kiedy spały, przychodzi moment otrzeźwienia. Czasem może być za późno, bo sprawca może zatrzeć wszystkie dowody. Po trzecie samo przesłuchanie dziecka to też wyzwanie. Odbywa się w szczególnych warunkach, w tak zwanymprzyjaznym pokoju, który ma zmniejszyć traumę związaną z odtwarzaniem tych przeżyć. Trzeba dbać o to, aby pytania ponownie nie krzywdziły dziecka i jednocześnie zmierzały do ustalenia przebiegu wydarzeń. Często obrońca – i tak było w moich sprawach – domaga się ponownego przesłuchania. Wtedy robi się absolutnie wszystko, aby to nie miało miejsca.

Renata Orłowska – aktywistka Osób z Niepełnosprawnością, edukatorka seksualna

fot. Juliana Molner
Kim jesteś, czym się zajmujesz?
Jestem kobietą, która każdego dnia budzi się z przekonaniem, że świat można zmieniać na lepsze – krok po kroku, czyn po czynie. Mam w sobie dużo pozytywnej energii i odwagi, a te cechy pozwalają mi zbierać kłody i budować z nich tratwę. Zawodowo spełniam się jako nauczycielka akademicka i pedagożka, prowadzę szkolenia, warsztaty oraz prelekcje głównie na tematy granic psychicznych oraz społecznych, przeciwdziałania przemocy, asystencji osobistej oraz szeroko rozumianej różnorodności. Moja pasja i zaangażowanie znalazły swoje miejsce w Fundacji SEXEDPL, gdzie pełnię rolę ekspertki.
W jaki sposób możemy wcielić aktywizm do swojej codzienności? Gdzie i jak zacząć? Jak docierać do osób, które trudno przekonać?
W dobie tak rozwiniętej komunikacji można robić aktywizm, gdzie tylko się chce. Komunikujemy się za pomocą internetu, social mediów, zbieramy podpisy pod apelami online, organizujemy zbiórki pieniężne na portalach internetowych, prowadzimy spotkania grup aktywistycznych, organizujemy wydarzenia w sieci. Oczywiście nie zapominamy o działaniach offline, bo spotkania na żywo są bardzo przyjemne i ważne, ale są osoby które na przykład ze względu na wykluczenie z powodu barier architektonicznych bądź komunikacyjnych nie są w stanie w pełni uczestniczyć w spotkaniach na żywo. Ważne, żeby działać w zgodzie ze swoimi wartościami i w tych działaniach nie zapominać o sobie, bo wypalenie aktywistyczne jest bardzo częste.
Z czego jesteś najbardziej dumna w swojej pracy i działaniach aktywistycznych?
Jestem dumna z tego, że jestem zmianą. Działam na wielu płaszczyznach i mój aktywizm przynosi realną zmianę. Czuję, że mam wpływ na to, jak są postrzegane osoby z niepełnosprawnością, mówię głośno o bardzo niewygodnych tematach, na przykład o istniejącej od wielu lat przemocy domowej wobec osób z niepełnosprawnościami, o barierach mentalnych i architektonicznych, o braku edukacji seksualnej czy o konieczności wprowadzenia asystencji seksualnej. Tematów, w których działam, jest bardzo dużo, działań również, ale i reakcji na działania jest mnóstwo.
Gdzie ludzie niemający do czynienia z osobami z niepełnosprawnością mogą szukać wiedzy, pomocy, wsparcia w zakresie ich sytuacji? Jak zwiększacie ich widoczność?
Wszędzie. Jest mnóstwo organizacji pozarządowych, aktywistów, edukatorów, książek, poradników. Ja jestem skoncentrowana na działaniu intersekcjonalnym. Uważam, że właśnie podczas wspólnego działania możemy nauczyć się współpracy i zrobić więcej dla naszego wspólnego dobra. Wykluczanie mniejszości z udziału w proponowanych działaniach jest obrzydliwe, a niestety nadal się dzieje i to pod płaszczykiem „niewiedzy”. Co najważniejsze, grupy mniejszościowe, które dla siebie walczą o zrozumienie i szacunek, same dyskryminują na przykład osoby z niepełnosprawnościami. Jak zwiększamy swoją widoczność? Żyjemy pełnią życia i staramy się swoimi czynami pokazywać, że jesteśmy czymś więcej niż niepełnosprawnością. Walczę z takim podejściem i tu mój ukłon w stronę SEXEDPL, w którym jestem przede wszystkim ekspertką, a nie osobą z niepełnosprawnością ocieplającą wizerunek fundacji.

Joanna Ślesicka – reżyserka filmu pornograficznego „Summer with Maria”

fot. Mateusz Skwarczek
Kim jesteś, czym się zajmujesz?
Jestem reżyserką filmową, którą interesują ludzie – ich wybory, popędy, postawy. Cena, jaką za nie płacą. To zainteresowanie jest bezkompromisowe i nie do powstrzymania.
W jaki sposób możemy wcielić aktywizm do swojej codzienności?
Codzienny aktywizm pojmuję w taki sposób, że dla świętego spokoju nie przymykam oka na mikroagresję czy dyskryminację w komentarzach puszczanych mimochodem. Poza tym dobrze wiem, jakie wartości wyznaję, i bardzo jasno je komunikuję w środowisku pracy, które w moim przypadku jest wyjątkowo nieuregulowane i płynne.
Gdzie i jak zacząć?
Moim zdaniem od pracy nad sobą. Według mnie tylko gdy masz wewnętrzną klarowność, możesz z sukcesem działać na zewnątrz.
Jak docierać do osób, które trudno przekonać?
Wewnętrzną spójnością i odwagą w pokazywaniu siebie. Ludzie, którzy są spójni w tym, co mówią, myślą i robią, są magnetyczni. Nawet jeśli są z „innego świata”, myślą, żyją i działają inaczej niż ty – gdy dostrzegasz spójność, zatrzymujesz się przy niej i chwilę zastanawiasz się nad tym innym set-upem.
Z czego jesteś najbardziej dumna w swojej pracy i działaniach aktywistycznych?
Jestem dumna z tego, że w swoich autorskich projektach opowiadam szczere i nieoczywiste historie kobiet. Że się nie wycofuję, nawet jeżeli coś mogłoby być uznane za kontrowersyjne. Że wciąż prowadzi mnie ciekawość, że mam wyporność, żeby przyjąć trudną prawdę, i też nie wydaję łatwych osądów.
Dlaczego wybrałaś stworzenie porno?
Film dla Eriki Lust [twórczyni platformy XConfessions z etyczną pornografią – przyp. red.], zrobiłam z dwóch powodów. Pierwszy jest zawodowy. Branża porno to nie jest świat łatwo dostępny, jeżeli chce się go poznać od kuchni. Dzięki propozycji od Eriki spotkałam wiele performerek kina dla dorosłych, castingowałam je, poznałam ich motywacje oraz historie. Przeszłam też bardzo konkretne szkolenie bhp, aby móc zrealizować ten film. Mam nieporównywalny insight, by opowiedzieć fabularną historię o seksualności, granicach i samostanowieniu. Ponadto po tym, jak poprowadziłam ekipę w realizacji niesymulowanej sceny seksu, gdzie wszystko poszło sprawnie oraz bezpiecznie, jakiego wyzwania miałabym się bać jako reżyserka? Drugi powód jest bardziej osobisty i aktywistyczny: bardzo zależało mi na autentycznym pokazaniu drogi do kobiecej przyjemności. Potrzebne są do tego zatrzymanie, głębokie wejście w ciało i czas. To wciąż za rzadko podnoszony temat.
O czym opowiada twój film „Summer with Maria”?
„Summer with Maria” opowiada o dwóch kobietach, które nieoczekiwanie spędzają razem kilka upalnych dni. Emily przyjeżdża na wakacje do domku, którego właścicielką jest Maria. Emily właśnie zostawił chłopak, jest zagubiona, nie może sobie znaleźć miejsca. Maria, śmiała i bezceremonialna, krąży wokół niej. Stopniowo napięcie między kobietami przeradza się w pożądanie.
Jaki jest jego odbiór?
Film odniósł sukces w swojej branży. Ma wysoką oglądalność i dobre oceny na platformie Eriki Lust. Prowadzi też intensywne życie festiwalowe – w marcu można było go zobaczyć na festiwalu w Porto, w kwietniu w Wiedniu, a w maju trafi na festiwale w Atenach, Londynie i Ontario. Bardzo czekam na odbiór filmu w Stanach Zjednoczonych. Co do reakcji rodzimej branży filmowej czy moich bliskich – nawet jeżeli ktoś miał wątpliwości i obawiał się tego filmu, po obejrzeniu go zmieniał zdanie.

Dark Fairy – domina, działa aktywistycznie na rzecz osób pracujących seksualnie, współtwórczyni Fetish Chateau, największego studia BDSM w Polsce

Kim jesteś, czym się zajmujesz?
Mam na imię Dominika, profesjonalnie zajmuję się dominacją oraz produkcją filmów dla dorosłych w klimacie kobiecej dominacji. Prywatnie jestem mamą, partnerką i aktywistką. Aktywizm to nie tylko wystąpienia publiczne czy wykorzystywanie platform takich jak social media do edukowania i tłumaczenia pewnych zjawisk – to również codzienne, małe działania, jak edukowanie się samemu, aby później w rozmowach z rodziną, przyjaciółmi czy współpracownikami móc je prowadzić merytorycznie. Początek to już coś tak prostego, jak używanie inkluzywnego języka. Jest to mała duża zmiana, która ma ogromne znaczenie. Słowa kreują naszą rzeczywistość oraz to, jak ją postrzegamy.
W jaki sposób możemy wcielić aktywizm do swojej codzienności? Gdzie i jak zacząć? Jak docierać do osób, które trudno przekonać?
To może być bardzo trudne, ludzie mają tę dziwną przypadłość, że potrzebują czuć się lepsi od innych, a grupa społeczna, jaką są osoby pracujące seksualnie, jest łatwym celem poprzez wszelkie konotacje społeczne i bycie „w szarej strefie” społeczności od wieków. Jeśli miałabym doradzić, co można robić, byłaby to spokojna i merytoryczna rozmowa – do części naszych rozmówców dotrzemy, ale, niestety, nie do każdego. Bardzo mnie cieszy, że pojawia się coraz więcej artykułów i akcji społecznych starających się edukować w tym zakresie poprzez informacje o naszej rzeczywiści – tej prawdziwej, a nie wykreowanej na potrzeby popkultury czy dobrze sprzedającego się skandalu, robiącej z nas ofiary i odbierającej nam podmiotowość. Wspaniałe jest dopuszczanie nas do głosu, aby rozmowy o nas nie odbywały się bez nas.
Z czego jesteś najbardziej dumna w swojej pracy i działaniach aktywistycznych?
Tym, co sprawia, że nie czuję wstydu (wręcz odwrotnie) z powodu pracy, jaką wykonuję, jest świadomość, jak ważne to jest dla ludzi. Dla wielu brzmi to absurdalnie, bo przecież co może być istotnego w pracy seksualnej? Przecież to „napędzanie upadku moralnego”. Nic bardziej mylnego. Za konceptem poczucia wstydu oraz tabu z powodu naszej seksualności często stoją osoby, które kiedy nikt nie patrzy, postępują dokładnie odwrotnie do głoszonych przez siebie idei. To tylko kolejne narzędzie do kontroli. Rozmawiam z moimi klientami i osobami obserwującymi mnie na social mediach; te rozmowy pokazują, jak dużą potrzebę życia w zgodzie ze sobą mamy. Jak wiele pytań i wątpliwości, poczucia winy w sobie nosimy. Kiedy słyszę, że to, co i jak robię bądź mówię, pomaga innym w odkrywaniu siebie, wybaczaniu sobie i poszukiwaniu zrozumienia, czuję ogromną satysfakcję. Bardzo mnie cieszy, że zwiększa się świadomość własnej seksualności, to zdejmuje ogromny ciężar. Czuję się wyróżniona, że mogę być tego częścią. Wiele osób pracujących seksualnie nie ma tego komfortu, aby nie kryć się ze swoją pracą, co jest spowodowane ostracyzmem społecznym. Ja miałam szczęście, że nie musiałam się ukrywać, i uważam za swój obowiązek wykorzystanie własnej przestrzeni, aby dokładać „cegiełkę” w odczarowywaniu naszego wizerunku jako osób pracujących.
Jak oceniasz zainteresowanie BDSM i innymi praktykami seksualnymi w Polsce/Warszawie? Czy ludzie są na nie otwarci czy wciąż jest to wstydliwe zainteresowanie?
Zainteresowanie BDSM w Polsce jest coraz większe, zmianę widać szczególnie w ostatnim czasie. Jeszcze pięć lat temu wszelkie tego typu publiczne imprezy czy eventy były pierwszymi pod wieloma względami. Dziś odbywają się cykliczne wydarzenia, powstaje coraz więcej play roomów i typowych studiów BDSM. Polskie dominy są coraz popularniejsze również za granicą, a media coraz częściej interesują się tą tematyką, tworząc materiały publicystyczne z naszym udziałem. Również w rozmowach z seksuologami i psychologami przestano określać BDSM dewiacją, wykreślenie tej grupy zachowań z listy zaburzeń seksualnych przez WHO kilka lat temu też z pewnością pomogło przełamać taki sposób postrzegania zjawiska. Z rozmów z moimi klientami dowiaduję się, że niektórzy dopiero ostatnio odkrywają lub bardziej otwierają się na tego typu doświadczenia. Wciąż jest wiele do opowiedzenia, edukowania i odkrywania, ale przyszłość wygląda coraz bardziej obiecująco, a zmiana dokonuje się tu i teraz z naszym udziałem.

Aleksandra Herzyk – ilustratorka

Kim jesteś, czym się zajmujesz?
Jestem ilustratorką i rysowniczką komiksów. W internecie mówię o sprawach społecznych i tworzę krótkie komiksowe paski. Czasem piszę do Noizz.pl oraz Krytyki Politycznej. Interesuję się historią, stworzyłam komiks przygodowy „Wolność albo Śmierć”, którego fabuła toczy się w czasach rewolucji francuskiej. Wraz z Patrycją Wieczorkiewicz napisałam książkę „Przegryw” – pierwszy reportaż o polskich incelach.
W jaki sposób możemy wcielić aktywizm do swojej codzienności? Gdzie i jak zacząć? Jak docierać do osób, które trudno przekonać?
Najlepiej zacząć poprzez zaangażowanie się w działania jakiejś skutecznej organizacji. Zawsze miałam problem z nazywaniem siebie „aktywistką”, bo nie jestem najlepsza w organizowaniu wydarzeń oraz pracy w grupie (jestem też piwniczakiem). Za to czasem robię grafiki i rysunki dla organizacji, które wspieram.
Z czego jesteś najbardziej dumna w swojej pracy i działaniach aktywistycznych?
Z komiksu „Kiedyś będzie pięknie” stworzonego wspólnie z Kasią Klas, o mniejszości LGBTQ+ i kierowanego do nastolatków.
Co myślisz o akcjach takich jak na przykład oblewanie obrazów czy innych dzieł wizualnych zupą?
Szczerze powiedziawszy, patrzę na nie bardziej jak na efektowny performans (nieszkodliwy, biorąc pod uwagę, że Van Gogh był za szybą) niż aktywizm. Wątpię w ich efektywność oraz to, że są obliczone na wywołanie jakiegoś istotnego wpływu.

Janek Dybus – reżyser

fot. Noemi Markwas
Kim jesteś, czym się zajmujesz?
Jestem dwudziestosiedmioletnim reżyserem i scenarzystą reprezentowanym przez Papaya Roster. Zaczynałem od teledysków i filmów krótkometrażowych, a obecnie skupiam się na reklamach i pełnych metrażach. Zrealizowałem dwa sezony autorskiego miniserialu „Wilk” na Canal+, a kilka miesięcy temu premierę miał mój pierwszy pełnometrażowy film dokumentalny – „KUBA” o Kubie Błaszczykowskim na Amazon Prime wyprodukowany przez Papaya Films. Na początku zeszłego roku zacząłem współpracę z Sexed, z czego zrodził się między innymi nominowany do brytyjskiej shots Awards EMEA projekt promujący linię alarmową SEXEDPL.
W jaki sposób możemy wcielić aktywizm do swojej codzienności? Gdzie i jak zacząć? Jak docierać do osób, które trudno przekonać?
Najmniejsze gesty często znaczą najwięcej. Pamiętajmy, że aktywizm to czynna niezgoda na obecny stan rzeczy i dążenie do zmiany. Nie zawsze musimy rzucać się na barykady, żeby zmieniać świat. Trzeba o tym pamiętać, bo niekiedy małe gesty skierowane do przypadkowych ludzi naprawdę mogą zrobić różnicę. W jaki sposób docierać do osób, które myślą inaczej, i przekonać je do naszej perspektywy? W większości przypadków niestety nie obejdzie się bez terapii szokowej. W filmie, który zrealizowaliśmy z Papaya Films i SEXEDPL, nie mówiliśmy do ludzi praktykujących przemoc i agresorów, bo ich nie interesuje nasz przekaz. Jeżeli któryś z tych ludzi zobaczy w naszym filmie traumę ofiar i to zmotywuje go do zmiany swoich krzywdzących zachowań – fantastycznie, ale to niestety odległe marzenie. Dlatego tworząc treści angażujące społecznie, musimy wiedzieć, do kogo mówić. My zdecydowaliśmy się komunikować do osób postronnych, świadków przemocy i pokazać im, że najmniejszy gest może zmienić to, jak potoczy się historia osoby zaatakowanej.
Z czego jesteś najbardziej dumny w swojej pracy i działaniach aktywistycznych?
Działania charytatywne zacząłem już w podstawówce za sprawą wolontariatu. To z tamtego okresu pochodzą najtrudniejsze wspomnienia i chwile, które mnie ukształtowały. Aktywna pomoc i bezpośredni kontakt z osobami z niepełnosprawnością potrzebującymi po prostu osoby, z którą mogą porozmawiać, to momenty, o których nigdy nie zapomnę. To one kształtowały moją wrażliwość. Dziś jako reżyser kampanii społecznych mam poczucie, że moje działania mają zdecydowanie większe przełożenie i mogą wpływać na całe społeczeństwo. Widać to choćby po statystykach połączeń do numeru zaufania, które zwiększyły się po naszej kampanii. To daje ogromną satysfakcję.
Kogo zaangażowałbyś do swojego wymarzonego filmu? O czym by opowiadał?
Mam oczywiście w szufladzie wiele pomysłów, ale na razie zachowam je dla siebie. Na pewno zależy mi na tym, żeby tworzyć historię jak najbliżej bohatera i ludzkich uczuć, a następnie obudowywać je formą gatunkową. Jeżeli chodzi o aktora czy aktorkę, których chciałbym zaangażować, oraz referencję stylu, byłaby to kreacja Paula Mescala w „Aftersun”.

TOTU – twórcy aplikacji do mapowania ciała

Weronika Ogiegło, Damian Kozar, Oliwia Michniewska, Marta Jagoda-Błaszczak, fot. Agnieszka Rychlewska
Kim jesteście, czym się zajmujecie?
TOTU to kolektyw stworzony przez Damiana, Martę, Oliwię i Weronikę. Osoby działające w różnych obszarach, o różnych kompetencjach, które stworzyły interdyscyplinarny zespół, łączący działania artystyczne, projektowe i technologiczne. Lubimy pracować razem jako zespół, każdy z nas ma inne mocne strony. Łączy nas entuzjazm do działań, które poruszają tematy edukacji seksualnej w spojeniu ze sztuką i technologią. Wspólnie stworzyliśmy aplikację cyfrową TOTU, która umożliwia wizualne mapowanie ciała przy pomocy symboli i grafik. W efekcie powstają indywidualne i kreatywne kolaże przedstawiające mapy ciała. Aplikacja TOTU ułatwia znalezienie odpowiedzi na pytania: Co lubię? Jaki dotyk sprawia mi przyjemność? Co jest dla mnie ważne? Co jest dla mnie trudne? Gdzie chcę, a gdzie nie chcę dotyku? W ramach naszej działalności projektujemy też interaktywne przestrzenie ułatwiające dialog na temat seksualności i cielesności. Przestrzenie, które tworzymy, mają trzy zadania: ułatwiają rozpoczęcie rozmowy na temat seksualności i szeroko pojętej cielesności, wspomagają autorefleksję na te tematy i sprzyjają przyswajaniu wiedzy dotyczącej edukacji seksualnej.
W jaki sposób możemy wcielić aktywizm do swojej codzienności? Gdzie i jak zacząć? Jak docierać do osób, które trudno przekonać?
Aktywizm to bardzo drobne, systematyczne działania. Czasem myślimy, że jak nie zrobimy czegoś wielkiego, to nie ma sensu zaczynać. Dla nas natomiast aktywizm to każda rozmowa, w której opowiadamy o projekcie, każdy warsztat przeprowadzony z jedną osobą i dla grupy trzydziestu osób. Aktywizm to podejmowanie akcji i nie pozostawanie w biernym stanie. Wierzymy też, że niezależnie od tego, w czym się specjalizujesz, jaką profesję posiadasz i czym się zajmujesz, możesz przekuć to w działania aktywistyczne. Trzeba pozostać uważnym i otwartym na to, co moglibyśmy zrobić. W swoim działaniu nie staramy się kogokolwiek przekonywać do czegokolwiek. Nasze działania to raczej wymiana poglądów i dialog z szacunkiem dla każdej z osób, niezależnie od jej poglądów. Mamy otwarte głowy i jeśli ktoś jest sceptyczny wobec naszego projektu, zawsze chcemy się dowiedzieć, dlaczego tak jest. Co tej osobie nie odpowiada? Co budzi wątpliwości? Czemu ta osoba myśli inaczej niż my? Dzięki takiemu podejściu osoby chcą słuchać tego, co mamy do powiedzenia, ale jednocześnie my też chcemy słuchać i zrozumieć osoby będące odmiennego zdania.
Z czego jesteście najbardziej dumni w swojej pracy i działaniach aktywistycznych?
Najbardziej dumni jesteśmy z tego, że stworzyliśmy uniwersalne rozwiązanie, oraz z tego, że każdy kolaż powstały w aplikacji jest piękny i unikatowy. Komunikuje czasem wprost, a czasem w abstrakcyjny sposób potrzeby osoby, która go stworzyła. Pokazuje też często stawiane granice przez naszych odbiorców. Niesamowite dla nas jest to, jak ludzie są różni i jak kreatywnie korzystają z grafik, które tworzymy. Zawsze się tym wzruszamy. Jesteśmy dumni z tego, że z narzędzia TOTU i mapowania ciała mogą korzystać wszyscy, że kolaż stał się środkiem wyrazu dla osób często mających trudności z komunikacją werbalną. Pracujemy z grupami wykluczonymi społecznie z dyskusji na temat seksualności: z osobami, które identyfikują się jako niepełnosprawne fizycznie czy intelektualnie oraz z osobami starszymi. Dumni też jesteśmy z tego, że pomimo trudniejszych dni od trzech lat działamy, codziennie realizujemy małe kroki i się nie poddajemy.
Czy tworząc mapy ciała, sami wpadliście na jakieś zaskakujące wnioski?
Na początku wydaje nam się, że wiele o sobie wiemy. To skupienie na zrobieniu kolażu spowodowało, że my i inne osoby używające aplikacji dowiadywaliśmy się coraz więcej o własnej cielesności i seksualności. Ciało się zmienia, tak samo jak nasze potrzeby czy granice. Warto od czasu do czasu zrobić kolaż, żeby zobaczyć, co nowego w moim ciele „słychać”, czy coś się zmieniło. Dostajemy też wiadomości od użytkowników TOTU mówiące, że kolaż i mapy ciała to podstawa w drodze do budowania samoświadomości, a przecież wiedza o sobie jest pierwszym ważnym krokiem w edukacji seksualnej. Żadna przeczytana książka nie pomoże, jeśli nie będziemy mieć wiedzy o sobie, swoich potrzebach i granicach, które chcemy stawiać. W trakcie projektowania rozwiązania, którym jest TOTU, szukaliśmy informacji na temat seksualności człowieka i po jakimś czasie okazało się, że ludzie są tak różnorodni, że warto szukać wiedzy w sobie. Tak właśnie powstał projekt TOTU, który ma na celu zwrócenie naszej uwagi na samych siebie, własne ciało i jego potrzeby.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement