Spoko, też tak mamy. I jakby tego było, podzielimy się z wami naszymi odkryciami w nowym, K MAG-owym cyklu muzycznym „Ale siada”! Po bryskiej oraz Marie przyszedł czas na Jakuba Skorupę, który w piątek 11 marca wydał swój długo wyczekiwany debiutancki album „Zeszyt pierwszy". Sprawdźcie, jak poradził sobie z naszym kwestionariuszem.
Wjeżdżając „Pociągami towarowymi" na polski rynek muzyczny
Słyszeliście już „Pociągi towarowe", „Wypowiedzenie z korpo" lub „Barbórkę"? Mało brakowało, żeby te piosenki nigdy nie powstały! Gdy Jakub Skorupa miał ponad dwadzieścia lat, skończył kulturoznawstwo na specjalizacji amerykańskiej i odstawił muzykę na boczny tor. Chciał skupić się na pracy zawodowej. Był copywriterem w agencji marketingowej, nalewał piwo na biesiadach górniczych, a nawet założył ze znajomymi własną działalność gospodarczą! Potem zajął się produkcją filmów korporacyjnych i w ramach tego zajęcia zjeździł dziesiątki różnych firm. Był wówczas świadkiem wielu nieprzyjemnych sytuacji, a swoimi obserwacjami podzielił się w piosence „Koledzy", która znalazła się na albumie „Zeszyt pierwszy".
Wówczas również odkrył animację, która bardzo szybko stała się jedną z jego pasji. Rok 2018 roku zastał go w Londynie, gdzie pracował w ogromnej korporacji zajmującej się postprodukcją filmową. To było spełnienie marzeń, ale... wciąż czegoś mu brakowało. Kupił więc zeszyt, gitarę i pisał piosenki podczas przerw w pracy. Po roku wrócił do Polski, bo uświadomił sobie, że jego życie bez muzyki nie ma sensu i że muzyka zawsze będzie u niego na pierwszym miejscu. Bez względu na to, czy przynosi mu jakiekolwiek zyski!
Jest zaangażowany we wszystkie etapy swojej twórczości i traktuje stronę wizualną jako kolejną warstwę swojej muzyki. Jest autorem lub współautorem części kolaży na krążku „Zeszyt pierwszy" i samodzielnie zmontował klipy do utworów „Pociągi towarowe" oraz „Pamiętnik z okresu dojrzewania". Zależy mu na tym, aby wszystko było bardzo spójne i bliskie sercu, w związku z czym w większości projektów wspierają go jego koledzy z zespołu. Świetnym przykładem jest basista Karol, który wyprodukował wszystkie pozostałe klipy, w tym również fenomenalną „Barbórkę".
Jakub często jest kojarzony ze Śląskiem, ale trudno mu stwierdzić czy czuje się Ślązakiem. Jego rodzice przyjechali na Śląsk w latach 70. i zdecydowali się zostać. Nie jest więc narodowości śląskiej i nie posługuje się dialektem, ale tutaj się urodził oraz wychował. Ma za to wielu znajomych, którzy są z pochodzenia Ślązakami i ciągle dowiaduje się na temat Śląska czegoś nowego. Chociaż jego miejsce zamieszkania często przewija się w jego piosenkach, to Jakub uważa, że opowiadane przez niego historie są uniwersalne. Właśnie dlatego w klipie do "Barbórki" możemy zobaczyć zobaczyć libację nauczycieli, a nie np. górników.
Kilka pytań do...
Debiutancka płyta Jakuby Skorupy „Zeszyt pierwszy" śmiga już w serwisach streamingowych, a my zadaliśmy mu kilka niecierpiących zwłoki pytań. Zobaczcie, jak poradził sobie w naszym krzyżowym ogniu pytań!
Opisz swoją muzykę w 3 słowach
Bardzo osobista opowieść.
Jajko czy kura? Co jest pierwsze: melodia czy tekst?
Często jest tak, że równocześnie przychodzą mi do głowy fragmenty tekstu oraz jakaś podstawową melodia. Zazwyczaj jednak tekst pojawia się jako pierwszy, bo w mojej muzyce najważniejsze są historie. Strona liryczna jest dla mnie najbardziej istotna w tym, co robię.
Jaka była pierwsza piosenka, którą napisałaś?
Moja pierwsza piosenka powstała, gdy miałem 7 lub 8 lat. Byłem wtedy małym brzdącem chodzącym do szkoły podstawowej. Nie mam zielonego pojęcia o czym była. Pamiętam tylko, że zainspirował mnie utwór zaprezentowany w jakimś programie telewizyjnym. Potem schowałam tę kartkę do tornistra i… więcej jej nie widziałem (śmiech). Drugie podejście zrobiłem w gimnazjum. Należałem wtedy do zespołu i mój nauczyciel gry na gitarze stwierdził, że ktoś musi pisać teksty, więc równie dobrze mogę to być ja. Zawsze chciałem to robić, więc zacząłem pracować nad moimi historiami. Teraz jest to moje ulubione zajęcia.
Wymarzony feat: polski i zagraniczny
Nie mam. Może to dlatego że patrzę na moją muzykę w bardzo osobisty sposób i nagrywam ją głównie dlatego, że mam taką wewnętrzną potrzebę. O ile chciałbym współpracować z różnymi artystami, tak jak współpracowałem z Patrickiem the Panem przy utworze „Joga”, to nie mogę powiedzieć, że o tym marzę. Jestem po prostu ciekawy, co przyniesienie mi życie, bo pewnie będziemy robić tego typu projekty. Chciałbym je robić i jestem na nie otwarty. Natomiast jeśli chodzi o moje artystyczne potrzeby, to raczej zastanawiam się nad tym, co jest we mnie i czym mogę się podzielić.
W jakim miejscu i gdzie odbyłby się twój wymarzony koncert? Puść wodze fantazji
Chciałbym zagrać na dużej pustyni, takiej jak Dolina Śmierci w Stanach Zjednoczonych. Tego typu miejsca robią na mnie ogromne wrażenie, ponieważ w żaden sposób nie da się ich ogarnąć umysłem. My ludzie, jesteśmy jedynie malutkimi mrówkami, które prędzej czy później stąd znikną. Planeta sobie bez nas poradzi. Myślę, że moim wymarzonym miejscem mogłaby być jakakolwiek duża przestrzeń, w której dostrzegalne są siły natury. Na przykład klif, z widać bezkres oceanu.
3 kawałki, od których nie możesz się ostatnio oderwać
Ostatnio prawie w ogóle nie słucham muzyki przez to, co się dzieje w Ukrainie. Totalnie mnie to zmiażdżyło i do tej pory nie mogę uwierzyć, że świat, w którym żyjemy może być aż tak brutalny. Wcześniej jednak było kilka takich rzeczy. Słucham nałogowo zespołu Glass Animals. Jest też Jack White, który wydaje w tym roku roku dwa albumy. Wróciłem ponadto do lat dwutysięcznych oraz zespołu MGMT i piosenki „Time to Pretend”. To piosenka, która w ostatnich tygodniach bardzo często wybrzmiewała w moich słuchawkach.
Masz możliwość spędzenia dnia ze swoim idolem (żyjącym lub nieżyjącym). Kogo wybierasz i dlaczego?
Idol to bardzo duże słowo i nie wiem czy jest ono w tym wypadku adekwatne. Na pewno jednak bardzo chciałbym spędzić dzień z Kurtem Cobainem. Pospacerować z nim po mieście i dowiedzieć się, jakim był człowiekiem. Bardzo cenię sobie jego twórczość, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo był zagubiony.
Jaką supermoc chciałabyś posiadać? Dlaczego?
Często chciałbym mieć łatwość w odzyskiwaniu równowagi wewnętrznej oraz poczucia, że wszystko jest okej. Chiałbym po prostu szybciej dochodzić do siebie w niektórych sytuacjach. To bardzo trudne i wydaje mi się, że gdyby każdy posiadał supermoc autorefleksji oraz szczerej rozmowy z samym sobą, to świat byłby lepszym miejscem. Każdemu życzę takiej supermocy.
Co najbardziej w sobie lubisz i czego najbardziej w sobie nie lubisz?
Lubię w sobie to, że potrafię przewrócić swoje życie do góry nogami, czego efektem jest wydanie debiutanckiej płyty parę lat po trzydziestce. Mogłem przecież rzucić muzykę w kąt i nigdy do niej wrócić. Lubię też to, że nauczyłem się dbać o istotne elementy swojego życia. A czego nie lubię… No, jest sporo rzeczy, które są w jakiś sposób dla mnie destrukcyjne albo powodują, że ludzie nie zawsze czują się przy mnie dobrze. Czasem zdarza się też, że coś gdzieś we mnie zostaje i wybucham bez przyczyny, sprawiając komuś przykrość. Nie robię tego celowo i bardzo tego w sobie nie lubię.
Nie samą muzyką człowiek żyje, czyli pozamuzyczne pasje. Jakie są twoje?
Od kilku lat zajmuje się zawodowo grafiką animowaną i w tym wypadku również moja droga była dość długa. Zacząłem się jej uczyć, gdy miałem grubo ponad dwadzieścia lat. Jeżdżę też na surfskate, czyli deskorolce, na której można imitować ruchy deski surfingowej, bo mają lepszą skrętność niż zwykła deskorolka czy longboard. Nie trzeba się odpychać, tylko wprawia się ją w ruch ciałem. Czekam już z niecierpliwością na wiosnę, gdy będzie można pojeździć sobie na słoneczku (śmiech).
Kolejną taką rzeczą jest jazda na rowerze, którą lubiłem już od dziecka. Moją ogromną zajawką jest podróżowanie, więc kiedy zaczął się lockdown, ja i moja dziewczyna bardzo dużo jeździliśmy na rowerach, zwiedzając okolicę. Pokłosiem tych podróży były różne rozkminy na temat mojego miejsca zamieszkania, czyli Gliwic, a także piosenka „Pociągi towarowe”. To właśnie dzięki temu zacząłem zagłębiać się w historię tego miejsca oraz zastanawiać się, co ono dla mnie znaczy i jak na mnie wpływa.
Jeżeli chodzi o podróże, to zawsze bardzo interesowały mnie Stany Zjednoczone i mam nadzieję, że uda mi się tam wrócić. Tak naprawdę jednak lubię jeździć wszędzie, bo dla mnie sens podróżowania tkwi w poznawaniu innych kultur oraz poszerzeniu swoich horyzontów. Bardzo lubię miejsca, które znajdują się nad morzem lub oceanem. Lubię usiąść sobie na plaży i posłuchać szumu morza. Bardzo mnie to uspokaja.
Co cię najbardziej wkurza?
Wkurza mnie, gdy ktoś nie potrafi przyznać się do błędu. Nie lubię także braku szczerości. Obie te rzeczy są dla mnie bardzo istotne i bardzo mnie denerwuje, jeżeli ktoś tak się zachowuje.
Facebook, TikTok czy Instagram? Dlaczego?
Kilka miesięcy przed wydaniem „Pociągów towarowych” usunąłem wszystkie moje konta w social mediach. Potem stwierdziłem, że mogą mi się one jednak przydać i moi znajomi mieli ze mnie niezły ubaw. Trochę zmusiła mnie do tego sytuacja (śmiech) Jeśli miałbym wybierać, to wskazałbym Instagram, ponieważ jest mi tam najłatwiej filtrować docierające do mnie treści.
Wybiera...
Monika Kurek, czyli dziennikarka K MAG-a od 2019 roku. Jako nastolatka prowadziła fankluby polskich popowych artystek. Jest maniaczką kina indie rodem z Sundance, popkultury z lat dwutysięcznych, psów corgi oraz kryminałów Joanny Chmielewskiej.