Ale siada!: Tony Yoru. Głos jak dzwon i terapeutyczne kawałki, które trafiają do samej duszy
Autor: Monika Kurek
08-08-2022


Był metalowcem, ale ostatecznie postawił na śpiew. W zeszłym roku zadebiutował świetnym krążkiem „Zorze” i dziś przygotowuje się do wydania drugiego albumu. Po singlach „Złe Nawyki” i „Serce bije” przyszedł czas na utwór „Tragedia współczesna”, który ukaże się już 10 sierpnia.
Coraz więcej osób sięga po kawałki usłyszane na TikToku czy nuty artystów znalezionych na wirtualnych playlistach. Włączasz taki kawałek i myślisz sobie: „Kurde, ale siada!”. Spoko, też tak mamy. I jakby tego było, podzielimy się z wami naszymi odkryciami w K MAG-owym cyklu muzycznym „Ale siada”! Po bryskiej, Marie, Jakubie Skorupie, Karolinie Stanisławczyk, Rubensie, Zalii, duecie Martin Lange, Jannie, Dawidzie Tyszkowskim, Ani Leon i Ugornej przyszedł czas na Tony'ego Yoru.
Poszukując siebie
Tony Yoru, a właściwie Antoni Olech, artyzm ma we krwi. Jego tata jest szklarzem, mama jest z wykształcenia graficzką. Oboje są także artystami z zamiłowania. Siostra kiedyś malowała, a dziś jest fotografką i kręci klipy. On sam długo szukał swojej drogi. Tata próbował zarazic go pasją do rysowania, ale bezskutecznie. Pierwsze lekcje upłynęły pod znakiem rysowania krzesła, które finalnie tata narysował za niego. „Moje jabłko do dzisiaj wisi w pokoju mamy” – śmieje się.
Chodził do muzycznego przedszkola, gdzie uczył się grać na pianinie. Sęk w tym, że wówczas nie w głowie była mu nauka, bo wolał psoty i figle. „Wszystkie dzieci umiały już pisać, a ja miałem to w dupie. Chciałem się bawić. Skończyło się na tym, że inni się bawili, a ja uczyłem się literek. Miałem wtedy straszne problemy” – mówi Tony. Nie lubił się uczyć, ale zawsze ciągnęło go do muzyki. Gdy był w podstawówce, to przyjechał kolega z Anglii, który odkrył przed nim świat rapu. Młody Tony kupił mnóstwo rapowych płyt, aby mu zaimponować, lecz gdy kolega przyjechał po raz kolejny, to nie słuchał już rapu tylko metalu.
Ostatecznie Tony nie pokazał mu tych płyt i pod wpływem nowej zajawki kolegi sam zaczął słuchać metalu. Pod jego wpływem poprosił także tatę, aby zapisał go na lekcje gry na gitarze elektronicznej. Na dłuższą metę jednak się nie zaprzyjaźnili i jego przygoda z gitarą trwałą około roku. Zawsze także bardzo chciał nauczyć grać się na saksofonie. Zrobił nawet numer z saksofonem, ale był bardzo kiczowaty. „Wjechał ‘Baywatch’” – wzrusza ramionami Tony.
W wieku 13 lat siostra przyłapała go na podśpiewywaniu Nirvany. Powiedziała mu, że dobrze śpiewa, więc pomyślał sobie: „Czemu nie?”. Przeniósł się do gimnazjum, w którym był zespół coverowy Crossover i tak się zaczęło… Bycie w zespole rockowo-metalowym, lekcje śpiewu. Dużo się działo i próbował różnych rzeczy. Był trenerem wokalnym i przez pięć lat uczył ludzi krzyczeć. Najpierw w Laboratorium Mowy i Śpiewu, a potem w Szkole Muzyki Nowoczesnej we Wrocławiu.
Miał własny zespół metalowy, ale nie mogli się dogadać, co wykańczało go psychicznie. Był zniechęcony i przestał czerpać radość z robienia muzyki. Zwłaszcza, że nie słuchał już nawet metalu. Zamiast tego wrócił do rapu i alternatywy elektronicznej. W końcu rzucił metal, kupił sobie klawisze i zaczął robić bity. „Mama się popłakała, jak usłyszała, że w końcu śpiewam normalnie” – wspomina z rozbawieniem Tony. Przyznaje, że ma ogromne szczęście, ponieważ rodzice zawsze wspierali go w jego eksperymentach. „Ale od kiedy robię ‘normalną’ muzykę, to wspierają mnie bardziej” –żartuje.
Jak się szybko okazało, to było to. Muzyka znów wprawiała go w ekscytację i chciało mu się robić. Właśnie dlatego odezwał się do producenta Tomka Kunysza i zaproponował mu współpracę. Wybór nie był przypadkowy, bo Tomek uczył się u niego śpiewać. Szybko złapali flow i zrobili razem krążek Tony’ego „Zorzę”. Nadal zresztą pracują razem nad jego nowymi utworami.
W międzyczasie Tony poszedł na Politechnikę, gdzie przez pół roku studiował transport. Zrobił to głównie ze względu na rodziców. Prawda jest taka, że jest humanistą i w liceum ledwo zdał chemię. Na studiach wydawał 400 złotych na korepetycje i wciąż nic nie umiał. Finalnie nie poszedł na sesję i powiedział mamie, że się poddaje. Potem poszedł na dziennikarstwo i komunikację społeczną na SWPS. Było tam dużo zajęć związanych z marketingiem i stwierdził, że pomoże mu to wypromowaniu zespołu. W czasie studiów poszedł na staż do agencji marketingowej, w której pracuje do dziś jako strateg. Choć wiedza marketingowa rzeczywiście bardzo mu się przydaje, to dużo łatwiej jest mu wymyślić coś dla kogoś aniżeli dla siebie samego. Wiąże się to z wieloma wyzwaniami i często trudno jest mu się przełamać. Zawsze bardzo dużo go to kosztuje.
Co jeszcze warto wiedzieć o Tonym Yoru? Jego ulubiony raper to J.Cole, jara się drum and bass oraz grime i lubi The Weeknda. Kiedyś bardzo interesował się ekologią i klimatem. Był czas, gdy stresowało go to do tego stopnia, że sprzedał samochód. „Zawsze byłem pesymistą i póki co wszystkie moje przewidywania się sprawdzają” – stwierdza.
Płacze na „Władcy Pierścieni” i zawsze uwielbiał fantasy, ponieważ marzył o tym, aby uciec do innego świata. Uwielbia dramaty, filmy obyczajowe i koreańskie kino. Lubi oglądać rzeczy, które go dołują. Fascynuje go brutalizm i klimaty blade runnerowe, cyber punkowe, postapokaliptyczne. Jego zdaniem świetnie oddają one ludzką naturę i podziały społeczne. Uważa, że fantasy mirroruje naszą rzeczywistość, a fikcja w końcu staje się rzeczywistością. Tak było na przykład w przypadku Stanisława Lema. Innym dobrym przykładem jest „Wiedźmin”, którego jest psychofanem. Tony podkreśla, że Sapkowski opisał ludzką naturę oraz przemiany, jakie przechodziło wówczas polskie społeczeństwo. Jak dodaje, bardzo inspirują go rzeczy, które zwracają uwagę na ciemniejszą stronę ludzkiej duszy. I co więcej, będzie to dobrze widoczne na jego nadchodzącym albumie!
Kilka pytań do...
Tony nie tylko wciąż wymiata jako strateg marketingowy, ale także przygotowuje się do wydania swojego drugiego krążka. Mimo to, znalazł czas, aby przyjechać do Warszawy i odwiedzić naszą redakcję.
Opisz swoją muzykę w 3 słowach
Klimatyczna, emocjonalna i alternatywna.
Jajko czy kura? Co jest pierwsze: melodia czy tekst?
Melodia. Zazwyczaj to wygląda tak, że dostaję bit, wymyślam do niego melodię i piszę pod nią tekst. Tematyka tekstu zależy od tego, w jakim stanie psychicznym obecnie się znajduję. Wiadomo, bywa różnie. Ludzie często nazywają moje kawałki „smutasem depresyjnym”, ale ja tak tego nie nazywam. Nie odczuwam tego w ten sposób. Być może dlatego, że piszę o sobie. Nie wiem, jak ja to nazywam, ale nie lubię stawiać się w roli smutasa. Pisanie jest dla mnie terapią.
Jaka była pierwsza piosenka, którą napisałeś?
Moją pierwszą piosenką był kawałek metalowy i byłem wtedy w gimnazjum. Nie pamiętam tytułu, ale śpiewałem o tym, że nie można ufać ludziom z telewizji. To było bardzo antysystemowe (śmiech). Niestety nigdy jej nie nagrałem.
Wymarzony feat: polski i zagraniczny
Jeśli zagraniczny, to Joji. Dostałem już wcześniej pytanie o wymarzony polski featuring i powiedziałem, że nie mam takiego (śmiech) Teraz jednak spróbuję odpowiedzieć… Chciałbym zrobić coś z Podsiadło!
W jakim miejscu i gdzie odbyłby się twój wymarzony koncert? Puść wodze fantazji.
Mój problem jest taki, że nie marzę (śmiech). No dobra, a tak na serio, to chciałbym zagrać w jakimś mega hardcorowym miejscu. Na przykład na Biegunie! Ktoś, ale nie pamiętam kto, zagrał na platformie pływającej wśród lodowców.
3 kawałki, od których nie możesz się ostatnio oderwać
„Glimpse of us” Joji, „070 Shake” Guilty Conscience i „Can't Be Wrong” Maverick Sabre.
Masz możliwość spędzenia dnia ze swoim idolem (żyjącym lub nieżyjącym). Kogo wybierasz i dlaczego?
Chciałbym spędzić dzień z Jojim, bo to właśnie on zainspirował mnie do robienia metalu. Oglądałem go, gdy był jeszcze Filthy Frankiem, czyli patoyotuberem. Myślę, że był w podobnej sytuacji, co ja. Jego dotychczasowy tryb życia zaczął go niszczyć i czuł, że musi coś zmienić. Miałem bardzo podobnie. Joji zainspirował mnie do tego, aby w końcu zrobić coś swojego.
Jaką supermoc chciałbyś posiadać? Dlaczego?
Chciałbym umieć latać, bo wtedy nie musiałbym się bać, gdy stoję na skraju jakiejś przepaści. Nie mam lęku wysokości, ale przepaści mnie przerażają. No i mógłbym odlecieć, gdybym nie chciał z kimś rozmawiać. Poza tym nienawidzę środków transportu, które zazwyczaj są pełne niespodzianek. Zawsze, jak muszę gdzieś dojechać to… (śmiech).
Co najbardziej w sobie lubisz i czego najbardziej w sobie nie lubisz?
Najbardziej nie lubię w sobie tego, że ciągle się o wszystko martwię. Często blokuje mnie to przed podjęciem różnych ważnych decyzji. Lubię w sobie to, że się nie poddaję i że cały czas cisnę, choć czasami nie mam siły.
Nie samą muzyką człowiek żyje, czyli pozamuzyczne pasje. Jakie są twoje?
Kiedyś mógłbym odpowiedzieć na to pytanie, ale teraz została już tylko muzyka (śmiech). Nie no, żartuję. Kiedy nie robię muzyki, to uprawiam sport. Biegam, chodzę na siłownię. Wcześniej przez 9 lat grałem w tenisa. To była moja ogromna pasja. Lubię poczytać fantasy, obejrzeć dobry film. Kiedyś byłem strasznym nerdem, zbierałem figurki z „Władcy Pierścienia” i „Warhammera”. Nie jeździłem na żadne konwenty, nie wiedziałem, że takie rzeczy istnieją (śmiech). W ogóle mało interesowałem się światem Miałem swój świat.
Co cię najbardziej wkurza?
Dużo rzeczy mnie denerwuje. Wkurza mnie, gdy ludzie są zamknięci na to, co dzieje się wokół nich i nie potrafią empatyzować z innymi. Nie cierpię, kiedy ktoś uważa, że wie o drugiej osobie wszystko i nawet nie próbuje wejść w jej buty. Wydaje mu się, że wie wszystko o świecie, a tak naprawdę nie wie zupełnie nic. W przypadku osób starszych jest to dość zrozumiałe. Jeśli całe życie miałeś jakieś przekonania i nagle ktoś przychodzi oraz próbuje zburzyć wizję świata, w którym się wychowałeś, to normalne, że próbujesz się przed tym bronić. Rozumiem to, ale wciąż mnie to denerwuje. Ja wychodzę z założenia, że nie wiem nic, ale chciałbym się dowiedzieć.
Facebook, TikTok czy Instagram? Dlaczego?
Jestem mało socialowy. Facebook już prawie dla mnie nie istnieje, bo nie ma tam niczego ciekawego. Jeśli chodzi o TikToka, to wychodzę z założenia, że został on założony przez ludzi starych. Głupie rzeczy były w Internecie od zawsze, a TikTok po prostu serwuje je w takiej, a nie innej formie. Nie różni się to za bardzo od tego, co było wcześniej, ale na pewno jest dużo bardziej uzależniające. Kiedy scrollujesz feed na TikToku i wyskakują ci kolejne filmiki, to uwalnia się dopamina. Wiem po sobie. Oglądam np. jak jakiś typ robi sztylety z kamienia i nie mogę przestać (śmiech). Najwięcej czasu spędzam na Instagramie, choć używam go głównie do celów artystycznych. Korzystam z niego, aby podzielić się moją muzyką oraz tym, co mam w bani.
Wybiera...

Monika Kurek, czyli dziennikarka K MAG-a od 2019 roku. Jako nastolatka prowadziła fankluby polskich popowych artystek. Jest maniaczką kina indie rodem z Sundance, popkultury z lat dwutysięcznych, psów corgi oraz kryminałów Joanny Chmielewskiej.
Polecane

Ale siada!: Ugorna. Siła jest kobietą. Głos jak dzwon i inspirująca HERstoria

Ale siada!: Ania Leon. Mroczna estetyka i hipnotyzujący wokal. Oto twarz polskiego dark popu

Do zobaczenia, czyli polecamy filmy jak „Dom Gucci” na platformach streamingowych

Ex-blogerka modowa gra na bębnach w TVP na viralowym nagraniu. Zajmuje się „leczeniem dźwiękiem"

Założyciel Ekipy vs. autorka viralowego „Jestem w Stegnie na plaży”. O co chodzi w dramie?

Jane Fonda szczerze o liftingu twarzy. „Przestałam, bo nie chciałam wyglądać na zdeformowaną”
Polecane

Ale siada!: Ugorna. Siła jest kobietą. Głos jak dzwon i inspirująca HERstoria

Ale siada!: Ania Leon. Mroczna estetyka i hipnotyzujący wokal. Oto twarz polskiego dark popu

Do zobaczenia, czyli polecamy filmy jak „Dom Gucci” na platformach streamingowych

Ex-blogerka modowa gra na bębnach w TVP na viralowym nagraniu. Zajmuje się „leczeniem dźwiękiem"

Założyciel Ekipy vs. autorka viralowego „Jestem w Stegnie na plaży”. O co chodzi w dramie?


