Model, producent, architekt krajobrazu, w przeszłości zawodnik sportów jeździeckich. Pierwszy książę polskiej edycji „Prince Charming” – gejowskiego show randkowego.
Co dobrego ostatnio dla siebie zrobiłeś?
Któregoś dnia dzwoni mój znajomy i pyta: „Jacek, czy nie pomógłbyś mi trenować mojego konia? Nazywa się Wicher”. Artur, właściciel konia, nie miał pojęcia, jak bardzo czekałem na ten telefon. Wróciłem do jazdy konno. To powrót do pasji, za którą tęskniłem, a przez prawie trzynaście lat była moją codziennością.
Jak wyraża się pojęcie „take care” w twoim życiu?
„Take care” w ostatnim czasie nabrało zupełnie nowego znaczenia i wskoczyło na inny poziom. Moim zdaniem jako społeczeństwo, ale też pojedyncza jednostka, my, Polacy, zdaliśmy egzamin celująco z pojęcia „take care” i bycia człowiekiem. Taka empatia, współczucie i chęć dbania o drugiego człowieka chyba nigdy nie były równie namacalne i zauważalne. Ostatni czas pokazuje, co naprawdę znaczny słowo „dbać”, bo dotyczy wszystkich aspektu życia każdego z nas.
Pamiętasz moment, w którym nauczyłeś się dbać o siebie?
Chyba nadal się tego uczę. Dbanie o kogoś wychodzi mi znacznie łatwiej – może dlatego, że tak zostałem wychowany. Moi rodzice zawsze stawiali mnie i mojego brata na pierwszym miejscu, dbali o siebie nawzajem, często zapominając zadbać o siebie samych. Ja natomiast jestem zdania, że aby dbać o kogoś, musisz najpierw pomyśleć o sobie, być szczęśliwy tu, gdzie jesteś, i akceptować to, kim jesteś. Inaczej albo za szybko się wypalisz, albo po prostu opadniesz z sił i to ty będziesz potrzebować pomocy.
Zamknij oczy i pomyśl o najprzyjemniejszej rzeczy na świecie. A teraz nam o tym opowiedz.
WOLNOŚĆ… Często zamykam oczy i przenoszę się do dwóch miejsc bardzo bliskich mojemu sercu. Choć jedno z nich było dla mnie zupełnie nowe, w pierwszej sekundzie po wyjściu z samolotu poczułem się jak u siebie. To jest tak, jakby duża część mnie utożsamiała się z tym miejscem i kiedy w końcu tam dotarłem, poczułem się jak w domu. To uczucie wolności, którego chyba nigdy nie zapomnę i będzie mi bardzo ciężko znaleźć odpowiednie słowa, by je opisać. Pierwsze miejsce to Kapsztad, miasto w Południowej Afryce, które jak się później dowiedziałem, było piątym na świecie i pierwszym w Afryce miejscem, które zalegalizowało małżeństwa homoseksualne. RPA jest również pierwszym krajem na świecie, który zawarł przepis w swojej konstytucji, że orientacja seksualna jest jedną z kategorii chronionych przed dyskryminacją. W Kapsztadzie spędziłem trzy miesiące. To trzy miesiące cudownych wschodów i zachodów słońca na Lions Head, porannych wspinaczek, joggingu brzegiem oceanu, pływania z pingwinami, niezapomnianym galopie na koniu po śnieżnobiałym piasku, gdzie w oddali rysowały się monumentalne góry. To trzy miesiące totalnej wolności – mentalnej i fizycznej, bo tam bycie gejem jest tak normalne jak bycie hetero, a dwóch mężczyzn trzymających się za ręce nikogo nie dziwiło. To miejsce, gdzie widok dwóch tatusiów z dzieckiem sprawił, że chyba nigdy bardziej nie chciałem być sobą.
Drugim miejscem jest Madryt. Madryt znałem i zawsze lubiłem, ale moment, kiedy Madryt stał się mi bardzo bliski, nastąpił, gdy spędziłem w nim parę beztroskich letnich miesięcy. Te wieczorne spotkania ze znajomymi, wąskie uliczki nagrzane słońcem, w których często się gubiłem, cervesa i tapas na każdym rogu oraz ludzie, którzy otworzyli swoje domy i serca młodemu chłopakowi Polski. W Madrycie do tej pory mam mnóstwo przyjaciół, których staram się chociaż raz w roku odwiedzić. To chyba otwartość i brak oceniania ludzi sprawił, że zakochałem się w tym mieście i często wracam wspomnieniami do tych dusznych wieczorów z przyjaciółmi, które zamieniały się w poranki i wtedy zdawałem sobie sprawę, że nic mi więcej w życiu na ten moment nie potrzeba.
Piosenki, które zmieniły twoje życie i są dla ciebie jak comfort food?
W sumie to będzie jedna piosenka. Hiszpania, nagranie finałowego odcinka programu „Prince Charming”. Dwóch kandydatów i decyzja, z którą muszę się zmierzyć: wybrać jednego z nich, czy nie wybrać żadnego? I tak, jadę busem do willi, gdzie za chwilę przebiorę się w smoking i stanę przed dwoma chłopakami, którym muszę powiedzieć coś sensownego. Bitwa myśli, panika i zaraz pustka w głowie. Gdy wielokrotnie było się oszukanym i zdradzonym, obawa przed kolejną porażką jest ogromna, a tym większa, że za parę miesięcy zobaczy to cała Polska. I wtedy w radiu leci piosenka „Only You” Yazoo. W tym momencie moje życie zmieniło się na lepsze.