2020 rok pożegnałeś środkowym palcem. Jak pożegnasz 2021?
Paradoksalnie bardzo dobrze czuję się w miejscu, w którym jestem, a jednocześnie świat dookoła mnie szokuje. Może to naiwne lub jestem idealistą, ale nie spodziewałem się, że czas pandemii i kryzysu zostanie w cyniczny sposób wykorzystany na atakowanie praw człowieka oraz natury. Gdy już wydawało się, że doszliśmy do granicy, ona wciąż się przesuwa, więc…
Jesteś artystycznym idealistą? Wierzysz, że sztuka może się uchronić przed komercjalizacją?
Ludzie, którzy zajmują się jakąkolwiek formą twórczości, zawsze będą wrażliwcami. Oczywiście, w pewnym momencie każdy z nas zderza się z zerojedynkowym światem Internetu, gdzie przekaz zostaje uproszczony, jest pozbawiony form grzecznościowych, sprawia, że wszystko wydaje się czarno-białe. Internet ma ogromny wpływ na to, jak tworzymy i odbieramy sztukę, świat, a nawet jak się do siebie zwracamy. Trudno przed tym uciec. Wychowałem się w latach 90-tych, kiedy dominował nonkonformizm, dlatego sławę zdobyły takie zespoły jak Nirvana czy Beastie Boys. Dzisiaj to algorytmy pozycjonują muzykę i sztukę na skalę dotąd nieznaną. Mam nadzieję, że prędzej niż później zorientujemy się, że często jesteśmy nabijani w butelkę.
Sam też z tego korzystasz. Weźmy na przykład twój kawałek „Mój kraj znika”, który w niesamowicie szybkim tempie rozprzestrzenił się właśnie za sprawą Internetu.
Bo to niezaprzeczalnie świetne narzędzie, które bardzo szybko się skomercjalizowało. Jest równie doskonałym narzędziem do wciskania kitu przez korporacje. To także miejsce, gdzie sam język radykalizuje się bardzo szybko na niespotykaną do tej spory skalę. Pozostaje pytanie, co dalej, skoro algorytmami można tak łatwo manipulować.
Co z aktywizmem w social mediach? Można słyszeć głosy, że to wygodne, bo niewiele wymaga od autora, a w efekcie i tak nic nie daje.
Każdy aktywizm jest dobry. Choć bywa, że jest żenująco śmieszny, na przykład gdy ktoś wspiera ekologię za pomocą zdjęcia w skórzanej kurtce. To drażni, bo eksponuje pewne kłamstwo. Rodzi się pytanie, czy taka osoba robi to dla siebie, czy faktycznie kieruje nią troska.
Także rozprzestrzenianie się idei i światopoglądówqdobie Internetu jest prostsze niż kiedykolwiek w historii. Co nas czeka?
O rany, nie wiem. Mogę tylko dywagować, ale tempo rozprzestrzeniania się teorii spiskowych jest przerażające. 10 lat temu nie pomyślałbym, że ktoś jeszcze może wierzyć, że Ziemia jest płaska. Znaczenie ma też brak realnej wymiany światopoglądowej, algorytmy zamykają nas w bańkach. Rządzą skróty myślowe, kontrowersyjne cytaty, a świat jest bardziej skomplikowany niż taka czarno-biała komiksowa forma. Bardzo łatwo jest odhumanizować jakąś część społeczeństwa i wmówić komuś, że ta grupa czyha na bezpieczeństwo innych. Moje pokolenie ma doświadczenie życia na podwórku. Spotykaliśmy tam przeróżnych ludzi, od studentów po dresiarzy i rodziny patologiczne. Rozmawiali ze sobą biedni i bogatsi. To uczyło pokory i empatii. Co, jeśli nie zaczniemy się spotykać i rozmawiać z ludźmi niekoniecznie bliskimi nam ideologicznie? Staniemy się radykałami zamkniętymi w swoich bańkach, a na dość infantylnej polaryzacji kręci się ogromne pieniądze. I oczywiście zysk czysto polityczny. Konflikt jest naturą demokracji, ale nie przewidzieliśmy chyba takiego chaosu informacyjnego i takiej radykalizacji postaw.
Czy demokracja i kapitalizm się sprawdziły?
Demokracjama swoje wady, szczególnie w społeczeństwach słabo wyedukowanych. Archaiczny system szkolnictwa i niedocieranie z nowoczesnym nauczaniem do mniejszych miejscowości to ogromne zaniedbania, których skutki będą sięciągnąć latami. Dla wszelakich populistów to oczywiście dobra wiadomość – łatwiej manipulować i zastraszać. Sam okres kapitalizmu to czas Europy bez wojen, wielu z nas zarabia lepiej, ma co jeść. Natomiast nadchodzi czas pewnych pokoleniowych rozliczeń. Moje pokolenie idealizowało ideę wolnego rynku, często pozostając ślepe na rosnące nierówności i hegemonię sektorabankowego. Na ekonomii, przyznaję,znam się słabo, natomiast czekam, aż markowe buty, ciuchy, samochody i gadżety nie będą dla nas ślepym i głupim fetyszem. Jeżdżąc po różnych krajach, z koncertami czy na łowy płyt winylowych, widzę, że ten kapitalizm, który tam ma dłuższąhistorię, zmienia się. Stał się bardziej empatyczny, coraz większym obciachem jest paradowanie z wielkim logo marki modowej. My wciąż leczymy rany niedostatku.
Nie myślałeś o tym, żeby wyjechać?
Dużo podróżuję, ale zazwyczaj lubiłem tu wracać. Uwielbiam jeździć w Bieszczady, na Roztocze. Może dlatego tak się przejmuję tym, co się teraz dzieję, bo mi ciągle zależy. Trudno być dzisiaj optymistą, miewam momenty zwątpienia. Gdyby parę lat temu ktoś mi powiedział, że telewizja publiczna wyemituje rządową konferencję prasową, na której przedstawia się zoofilię, by dowieść, że wszyscy na Wschodzie to terroryści i analfabeci, pomyślałbym, że to niemożliwe. Oglądam te infantylne, skrajnie niebezpieczne obrazki, które rezonują w społeczeństwie. Komentarze i błoto, jakie płynie pod obrazami uchodźców, jest przerażające. Nieraz wątpię, czy uda nam się jeszcze porozumieć. Zarówno ja, jak i sporo moich znajomych zastanawia się, czy nasze dzieci nie wyjadą z kraju. To smutne, bo może wyemigrować ogromna ilość ludzi wrażliwych i inteligentnych, którzy mogliby zmieniać kraj. Na razie dryfujemy coraz szybciej i odważniej w stronę katolicko-nacjonalistycznej samotnej i bardzo lękliwejwysepki. Z drugiej strony jestem świadomy, żecały świat ma coraz więcej problemów. Niedawno oglądałem dokument o powrocie faszystów na terenie Niemiec, są nawet w policji i wojsku. W Niemczech wizerunek Hitlera jest zakazany, ale w Internecie zaczyna znowu funkcjonować na różnych forach. Trudno powiedzieć, że to pocieszające, ale ta sama fala przelewa się przez całą Europę.
To słowo zostało totalnie wyprane ze znaczenia, przejęte. Szkoda. Przede wszystkim należałoby zapytać, co właściwie teraz oznacza. Czuję, że tu są moje korzenie, czuję związek z językiem i słowiańskością.
„Ballady i protesty”, Fisz Emade Tworzywo, Mystic Production
Spotykasz się z krytyką? Jak na nią reagujesz?
Oczywiście, że tak. Nie reaguję, bo mam świadomość, że jestem wyraźny. Nigdy nie chciałem przypodobać się każdemu. To zresztą działa w dwie strony. Czytanie niepochlebnych rzeczy na swój temat nie zmieni tego, że nadal będę robił to, co robię, ale zagłaskanie również niczemu dobremu nie służy. Uwielbiam grać koncerty, to dla mnie prawdziwy sprawdzian.
Jest coś, co cię przeraża?
Ignorancja. Ci, którzy najmniej wiedzą, najgłośniej krzyczą. Sprawdza się też stara maksyma, że kłamstwo powtarzane wiele razy, staje się prawdą. A co jeśli za kolejne 10 lat Bąkiewicz zostanie prezydentem? Dzisiaj to może się wydawać śmieszne, ale już dawno z przekonaniem twierdziliśmy, że pewne rzeczy nie mają prawa się wydarzyć.
Czujesz się głosem społeczeństwa?
Przede wszystkim robię to, co sam chciałbym mieć na półce i czego mi brakuje w muzyce, a tęsknię za opowieściami, za muzyka autorską. Nie mówię tylko o muzyce alternatywnej, ale także popowej. Kiedyś wykonawcy popowi potrafili przemycać istotne kwestie, takie jak problem AIDS w Afryce. Nie nazwałbym siebie głosem społeczeństwa, ale jako tekściarz nie wyobrażam sobie, by nie mówić do kogoś. Ważne jest dla mnie, by moje teksty rezonowały, bo jestem bardzo świadomy, co mówię i chce powiedzieć, stając na scenie.
Idąc w ślad za jednym z kawałków na „Balladach i protestach”, masz dla nas jakieś dobre wieści?
Ten utwór jest dość przewrotny. Mówi o tym, że w pewnym wieku zdajesz sobie sprawę, że świat nie jest utopią, a raju nie będzie. Że to, co się dzieje, jest wpisane w nasz charakter, tęsknoty, ale też noszone w sobie traumy. To pieśń o tym, że nie ma bezstresowego życia, ale nie ma sensu się na to obrażać. Co nie znaczy, że nie można być marzycielem. Mam nadzieję, że ciągle ich potrzebujemy. Liczę na mądrą zmianę pokoleniową, na zmianę wojennego i agresywnego języka, bo problemy, przed którymi staniemy, to zagrożenia globalne. Poradzimy sobie z nimi tylko jeślinauczymy się komunikować ze światem. Nacjonalizmy nie mają racji bytu na dłuższą metę.