Tym razem grupa naukowców z Imperial College London zbadała skuteczność psylocybiny, czyli substancji psychoaktywnej zawartej w grzybkach halucynogennych, w leczeniu depresji. Wyniki zaskakują.
W badaniach brało udział 59 osób, w wieku od 18 do 80 lat, cierpiących na średnią lub silną depresję. Podzielono ich na dwie grupy, do których przydział był losowy. Jedna grupa jako główny środek dostawała psylocybinę, druga natomiast ogólnie przyjęty antydepresant – escitalopram. Jak podano w raporcie opublikowanym w „The New England Journal of Medicine", poziom depresji mierzono za pomocą kryteriów opierających się na ujednoliconej, dwudziestosiedmiostopniowej skali QIDS-SR-16. Na początku, w grupie, która dostawała psylocybinę, średni wynik wynosił 14.5, natomiast w grupie dostającej escitalopram – 16.4. Po sześciu tygodniach eksperymentu, w grupie pierwszej wskaźnik wynosił około 8, natomiast w drugiej – około 6.
„– Na podstawie zmian w skali depresji QIDS-SR-16 w tygodniu szóstym, ten eksperyment nie wykazał większej różnicy w efekcie antydepresyjnym pomiędzy psylocybiną, a escitalopramem w wybranej grupie pacjentów”, napisali autorzy raportu pod redakcją doktora Robina Carharta-Harrisa,czyli założyciela Centrum badań nad psychodelikami na londyńskim uniwersytecie Imperial College London.
Wtórne wyniki zasadniczo sugerowały wyższość psylocybiny nad escitalopramem – pacjenci, którzy dostawali antydepresant częściej zgłaszali efekty uboczne, takie jak nerwowość czy zaburzenie funkcji seksualnych, natomiast ci z grupy „psylocybinowej" częściej znajdowali w sobie umiejętność płaczu, wyrażania emocji oraz odczuwania współczucia.
Jednak, jak podano, w analizie tych wyników brakowało korelacji, której można by użyć przy kilku porównaniach. Grupa badaczy zasugerowała, że potrzebne są badania dłuższe i na większą skalę, aby porównać psylocybinę z innymi przyjętymi antydepresantami. Sam jednak fakt, że takie badania powstają, sugeruje zmianę, jaka zaszła w myśleniu akademickim.