Miał wtedy cztery lata. W końcu udało mu się zrealizować swoje marzenie, a produkcja zadebiutowała podczas festiwalu filmowego Berlinale. W "Gundzie" nie ma dialogów, dramatycznych zwrotów akcji ani nawet muzyki. Jest za to bardzo ważne przesłanie na temat roli człowieka we współczesnym świecie.
Tytułowa Gunda to świnka mieszkająca w stodole zbudowanej na potrzebę filmu. Ekipa filmowa odwiedziła ją od razu po narodzinach, a potem wracali jeszcze trzy razy. Reżyser od razu wiedział, że to ona będzie gwiazdą jego dokumentu. Pod koniec stajemy się do niej przywiązani, ponieważ jesteśmy już częścią jej rodziny.
Zamiast muzyki widzowie mogą usłyszeć dźwięki, które znamy ze środowiska naturalnego jak np. szum wiatru czy śpiew ptaków. To właśnie natura jest najmocniejszą stroną "Gundy". Według reżysera zbyt wiele produkcji skupia się pokazaniu rzezi, co niestety nie wywołuje w ludzi oczekiwanej reakcji. Wciąż nie rozumieją. Właśnie dlatego "Gunda" próbuje zupełnie innego podejścia. Obraz pokazuje zwierzęta w środowisku naturalnym, a Kosakovskij stara się przemówić do ludzi bez manipulowania nimi. Kurczaki przykładowo znajdują się na zewnątrz po raz pierwszy w swoim krótkim życiu.
Jak można się domyślić, aktor z radością objął pieczę nad projektem i został producentem wykonawczym "Gundy". Był zachwycony dokumentem.
I rzeczywiście, po Berlinale wszystko powinno pójść z górki. Zwłaszcza, że prawa do "Gundy" nabył amerykański dystrybutor "Neon", który ma na koncie wiele znakomitych, niezależnych produkcji takich jak "Parasite", "Portret kobiety w ogniu", "Ingrid Goes West", "Assasination Nation", "Vox Lux", "Apollo 11", "Ja, Tonya" czy wspomniane "Nasze miejsce na Ziemi".
Zobaczcie zwiastun "Gundy":