- Program jest finansowany z budżetu miasta, szkół nic nie kosztuje, udostępniają mi tylko salę oraz ustalamy grafik zajęć. W jednej ze szkół, w której program był realizowany, usłyszałam jednak coś kuriozalnego. Rodzice chcieli, żebym dalej prowadziła zajęcia, ale odpłatnie i nie pod nazwą "Zdrovve love", bo uznali, że tak będzie bezpieczniej. Byli tak zastraszeni. Z drugiej strony dostaję telefony od rodziców i uczniów, którzy chcą, żebym prowadziła zajęcia w ich szkołach i są zdziwieni, dlaczego ich nie ma, dlaczego szkoła ich o tym nie informuje - mówi Michalska.