W 1941 roku dołączyła do polsko-francuskiego oddziału F2, gdzie przyjęła pseudonim Caro. Jej pierwsze zadanie? Zdobycie radia, aby móc wysłuchać historycznej przemowy Charlesa de Gaulle'a. Później działała jako kurierka, która przekazywała informacje pomiędzy członkami organizacji. Zdobywała też wiadomości o manewrach wojsk niemieckich, które były potem przekazywane brytyjskiemu i polskiemu wywiadowi. W 1944 roku Catherine otrzymała zaszyfrowaną wiadomość, żeby udać się do Paryża, gdzie czekał na nią Christian. Znalazła u niego schronienie, a paryskie mieszkanie brata zamieniło się w miejsce spotkań członków francuskiego ruchu oporu. Nad rodziną Diorów po raz kolejny zebrały się czarne chmury. Catherine w tym samym roku została zdradzona i aresztowana. Caro dwa dni była torturowana przez Gestapo. Pomimo tego nie zdradziła imion innych członków, czym ocaliła im życie. Niedługo potem znalazła się w ostatnim pociągu, który jechał do obozu koncentracyjnego, zaledwie 10 dni przed wyswobodzeniem Paryża spod panowania nazistów.
Duch oporu nie opuścił Catherine nawet w nieludzkich warunkach panujących w obozie Ravensbrück. Sabotowała machinerię, kiedy oddelegowano ją do pracy przy produkcji materiałów wybuchowych w militarnym więzieniu Torgau. Nasuwa się pytanie: jak nie stracić nadziei w takim miejscu? Kobiety, które przetrwały Ravensbrück mówiły, że ich sposobem na zachowanie swojego człowieczeństwa było rysowanie siebie nawzajem z bujnymi włosami i o pełnych kształtach. To właśnie piękno miało później pozwolić Catherine poradzić sobie z traumatycznymi przeżyciami. Po uwolnieniu obozu przez wojska amerykańskie, kobieta powróciła do Paryża, gdzie czekał na nią zatroskany Christian.
To tu wróciła do miłości z dzieciństwa, którą zaraziła się od matki, czyli do kwiatów. Catherine codziennie wstawało o 4 rano, żeby z samego rana udać się na targ z roślinami. W byciu florystką znalazła ukojenie, jakiego potrzebowała. Równocześnie Christian przygotowywał się do estetycznej rewolucji. Nastąpiła ona w 1947 roku, kiedy wstrząsnął całym światem mody, prezentując słynny „New Look”. Dopasowana garsonka z talią osy, szeroka spódnica aż do ziemi i kapelusz z szerokim rondem, kontrastowały z nędzą powojennego Paryża. Sylwetka, która na nowo zniewalała kobiety, które musiały do niej nosić gorsety, a do założenia kreacji potrzebowały pomocy służącej, spotkała się z krytyką w niektórych środowiskach. Jednak Christian, patrząc na Catherine, która ponownie przystosowywała się do życia, chciał sprezentować kobietom element wyrafinowanej elegancji. W tym samym roku wypuścił na rynek zapach Miss Dior, który zadedykował swojej niezwykłej siostrze. Od tej pory, Catherine stała się nieoficjalną muzą nowego domu mody Dior. W każdej kolekcji można znaleźć element, który Christian stworzył z myślą o niej. Przyjrzyjmy się chociażby sukience balowej z 1949 roku, którą z czułością pokryto setką małych kwiatów. Ekstrawagancja? Na pewno może być to jedna z interpretacji. Jednak do tej historii bardziej pasuje ta o nadziei na lepszą przyszłość.
Po wojnie Catherine związała się z Hervé des Charbonneries, który nigdy nie stracił nadziei, że jeszcze zobaczy swoją ukochaną. Po śmierci Christiana, zaledwie 10 lat po prezentacji jego pierwszej kolekcji, Catherine postanowiła, że resztę swojego życia poświęci na zachowanie dziedzictwa, jakie zostawił po sobie wielki projektant. Aż do jej śmieci w 2008 roku pełniła funkcję honorowego prezydenta Muzeum Christiana Diora w rodzinnym domu Granville. Pomimo tego, że ta historia na przestrzeni dziejów została w dużym stopniu zapomniana, obecność kobiety nadal można dostrzec w dzisiejszych kolekcjach domu mody Christiana Diora. Chociażby Maria Grazia Churi, obecna dyrektor kreatywna, zadedykowała kolekcję na wiosnę-lato 2020 Catherine i jej nieposkromionej miłości do kwiatów. Opowieść o tym niezwykłym rodzeństwie stanowi doskonały przykład tego, że z najmroczniejszych doświadczeń może wykiełkować piękno.
/tekst : Zuzanna Lepczak/