Na początku grudnia ukazał się szósty, długo wyczekiwany krążek LP „Churches", który promowały świetnie przyjęte single takie jak „The One That You Love", „One Last Time", „Goodbye" czy „Angels". Natomiast już na początku 2022 roku artystka wyruszy w międzynarodową trasę koncertową, obejmującą również Polskę. LP będzie można usłyszeć na żywo w Warszawie (22 luty), Wrocławiu (25 lutego) oraz Gdańsku (26 lutego). Co najbardziej podoba jej się w naszym kraju? Jaki ma stosunek do tego, w jaki sposób w naszym kraju są traktowane osoby LGBTQ+? Jaka historia stoi za tytułem „Churches"? Na planie którego klipu bawiła się najlepiej? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w naszym wywiadzie!
Całkowicie się zgadzam. Chcę, aby każdy kto ma taką możliwość, choć raz przesłuchał tej płyty od początku do końca. Myślę, że warto.
Dlaczego zdecydowałaś się nazwać swój album „Churches"?
Uwielbiam to słowo. Myślę o nim w kontekście tego, że każdy z nas ma swój własny kościół. To, co jest dla niego święte, to, co kocha, to, co miłuje. To, co otwiera go na połączenie z siłą wyższą. To, co sprawia, że jest najlepszą wersją samego siebie. Tak jak śpiewam w piosence: „Mój kościół jest miłością”, „Mój kościół jest tobą”. Naprawdę kocham ludzi i chcę, aby łączyła nas miłość. Szczerze mówiąc, myślę, że leży to w naturze każdego z nas.

Byłam kiedyś na wycieczce w Rosji i zwiedzaliśmy te wszystkie piękne, prawosławne kościoły. Mogliśmy wejść do środka, ale kobiety musiały zakryć głowy. Nie planowałam odmówić, ale jakoś nie potrafiłam się do tego zmusić. Uważam to za strasznie przestarzałe i po prostu nie mogę tego przestrzegać. Wychowywałam się w tradycji kościoła rzymskokatolickiego i wiem, że nie przebieram w słowach (śmiech). Codziennie oglądamy wiadomości i czasami dzieją się dobre rzeczy, a czasami złe. I to w porządku. Nie umniejszam temu, ale to nie dla mnie. Zwłaszcza, że ktoś taki jak ja spłonąłby na stosie przed jednym z tych pięknych kościołów.
Jest takie prawdopodobieństwo.
Jestem tego pewna, ale nie złości mnie to. Chcę się rozwijać, iść dalej. Mam bardzo poważny związek z Bogiem, nie jest to jednak niczyja sprawa. Nikt nie ma prawa go kwestionować. Nikt nie ma również prawa twierdzić, że wie, na czym on polega. Próbuję powiedzieć, że szanuję wybory innych ludzi. Jestem osobą żyjącą w myśl hasła „żyć i daj żyć innym”. Zawsze intrygowało mnie jak takie piękne miejsce jak kościół – miejsce kultu – może tworzyć takie podziały.
Jak wyglądał twój proces twórczy w przypadku tego krążka?
To po prostu coś, czym zajmuje się, kiedy jestem pozostawiona sama sobie. Zawsze czegoś szukam i ciągle piszę kolejne piosenki. Nawet kiedy zdarza mi się coś usłyszeć, myślę sobie: „Kurwa, chcę napisać piosenkę”. Tak działa mój mózg. Nie postrzegam tego jako obowiązku. Zresztą już zaczęłam planować, co znajdzie się na wersji Deluxe (jeżeli takowa się ukaże), kolejnej EP-ce czy kolejnym albumie. Prace nad „Churches” rozpoczęły się jakieś dwa lata temu, a pandemia dała mi odrobinę więcej czasu na jego ukończenie. Troszeczkę więcej czasu.
Wkrótce ruszasz w trasę. Jaki kraj chesz odwiedzić najbardziej?
Musisz o to pytać? (śmiech) Polskę!
To podchwytliwe! Nie chciałam niczego sugerować.
Oczywiście, że Polskę. Żartujesz sobie ze mnie? Nie mogę się doczekać, żeby wrócić do Polski i zobaczyć moich przyjaciół. Jestem bardzo podekscytowana, że będę mogła ich zobaczyć. Polska zawsze była dla mnie bardzo życzliwa.
Co podoba ci się najbardziej?
To bardzo piękny kraj. Kiedy jestem w Polsce, czuję się jakbym występowała w filmie Humphreya Bogarta czy coś takiego. Jedzenie i restauracje również są naprawdę dobre. No i ludzie są tacy mili. Po prostu sobie czillują. Lubię siedzieć na zewnątrz, pić wino. Lubię spróbować codziennego życia w danym kraju. Zawsze to lubiłam. Najważniejsi są jednak ludzie. Nawet, gdy opowiadam historię o kościołach w Rosji, to wszystko sprowadza się do ludzi. Wszyscy byli przekochani i było naprawdę fajnie. Zresztą w ten sposób naprawdę poznajesz dany kraj. Poprzez spędzanie w nim czasu.
Jeżeli już rozmawiamy o Polsce, to myślę, że warto wspomnieć o tym, jak w naszym kraju traktowane są osoby LGBTQ+. Widziałam, że wiele osób nazywa cię „queerową ikoną". Masz więc może jakaś radę?
Myślę, że dobrze jest spróbować znaleźć i utrzymać społeczność. Jakkolwiek to możliwe. Siła tkwi w liczbach. To trudna sytuacja i nie chcę, aby komuś stała się krzywda. Zawsze uważałam, że w chwilach zwątpienia warto jest polegać na społeczności, trzymać się razem, mówić do rzeczy i pokojowo zasygnalizować, że nigdzie się nie wybierasz. Mamy w Ameryce pewien slogan, ale wcale nie rozwiązuje on problemu. Nie posiadam tych odpowiedzi. Ludzie krzyczą: „Jesteśmy tutaj, jesteśmy LGBTQ+, przywyknij do tego". A to po prostu coś, co działo się od zawsze. Kobiety z mężczyznami, mężczyźni z mężczyznami i kobiety z kobietami.
A jak wspominasz swoje lata nastoletnie? Miałaś trudności z określeniem tego, kim jesteś?
Kręciłam się w kółko i nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy. Byłam wcześniej z mężczyzną i nie było źle (śmiech). Mężczyźni nie są tacy źli. Mówi się, że jesteście źli, ale wcale nie jesteście tacy źli… (śmiech). Każdy z nas ma prawo robić to, na co ma ochotę. To ludzkie prawo. Kiedy byłam nastolatką, nie wiedziałam, co się dzieje. To było dezorientujące i przerażające. Nie byłam pewna. Wtedy wyglądało to w moim kraju nieco inaczej, ale wiem, że w twoim wciąż jest to problem. Teraz dzieci moich znajomych w wieku 10 czy 11 lat mówią: „Jestem biseksualna”, „Jestem gejem”, a ja myślę sobie: „Hej, jeszcze nawet nie weszliście w okres dojrzewania, nie macie pojęcia, co jest grane”. Ale jasne, w porządku. To duża zmiana i mam w sobie dużo współczucia wobec ludzi, którzy się z tym zmagają.
Tak jak mówię, musisz stać się częścią społecznością. Kiedy byłam w Nowym Jorku, poznałam nowych ludzi i poszłam na moją pierwszą Paradę Równości. Wtedy po raz pierwszy poczułam, że nie jestem sama. To naprawdę dobre uczucie. Masz pełne prawo być tym kim jesteś. Kiedykolwiek i gdziekolwiek. Nikt nie ma prawa ci mówić, co masz robić ze swoim ciałem. To twoje ciało. Znajdź ludzi, którzy to rozumieją. Niektórzy po prostu kurczowo trzymają się tego, co było wczoraj. Tyle, że wczoraj już przeminęło. Wczoraj to wczoraj i zaraz zamieni się w przedwczoraj. To jak próba odkręcenia czegoś, co już się wydarzyło. To tylko niekończąca się walka o władzę.
Ostatnio wzięłaś również udział w kampanii „FREE YOUR ME" walczącej ze stereotypami na temat zdrowia psychicznego. Dlaczego?
To nasza największa bolączka. To także kolejny powód, dla którego warto znaleźć swoją społeczność oraz wyciągnąć rękę do innych. Populacja świata jest tak duża, że dosłownie wchodzimy sobie na głowę. Niszczymy naszą planetę. Uważam, że to ważne, aby znaleźć ludzi, z którymi możesz porozmawiać i którzy mogą ci pomóc, bo jedną z głównych przyczyn problemów ze zdrowiem psychicznych jest izolacja. Obecnie ludzie ledwo potrafią ze sobą rozmawiać. Było w moim życiu kilka momentów, gdy cierpiałam na depresję i nie miałam siły nawet podnieść głowy. To okropne uczucie przypominające ciszę. Zdrowie psychiczne to coś, na co zawsze dobrze jest zwracać uwagę.
Zgadzam się. Wróćmy jednak do nieco przyjemniejszych tematów. W ramach promocji tego krążką nakręciłaś już kilka klipów. Na planie którego bawiłaś się najlepiej?
„One Last Time”, bo byli tam wszyscy moi znajomi Ja i James czulimy się jak niegdyś Zelda i Francis Fitzgerald. Ta rezydencja była absurdalna! Czułam się, jakbym rzeczywiście żyła tamtym życiem. Gdzie podziała się moja piękna rezydencja i wspaniała żona? (śmiech). Świętnie się bawiłam podczas nagrywania scen imprezy z moimi przyjaciółmi. To było niczym życie w świecie fantazji i naprawdę świetnie się bawiłam!
Piszesz teksty nie tylko dla siebie, ale także dla innych. Czy jest na tym albumie jakaś piosenka, z której jesteś szczególnie dumna?
Nie sądzę, abym była z którejś szczególnie dumna. Jestem dumna ze wszystkich piosenek na tym albumie, ponieważ są na zupełnie nowym poziomie. Nie wiem, co myślą inni, ale uważam, że tym razem przeszłam samą siebie, „Churches” to całkiem odlotowy album. Utwór „My body” jest dość ciekawy. To naprawdę fajny kawałek i bardzo szybko mi się go pisało.
W godzinę lub dwie. To całkiem szybko. Pisanie tekstów zajmuje mi coraz mniej czasu. Kiedy mam już pomysł i wiem, co chcę przekazać, to samo napisanie tekstu jest niczym uderzenie błyskawicy. Ubieranie w słowa tego, co chcę powiedzieć jest trochę jak układanie puzzli. Muszę dopasować słowa do melodii, ponieważ zazwyczaj najpierw pracuję nad melodię. Wydaje mi się, że po prostu wiedziałam, jakie tematy chcę poruszyć na tym albumie.
„Churches” to twój szósty album. Jaką radę, z perspektywy czasu, dałabyś młodziutkiej LP stawiającej pierwsze kroki w branży muzycznej?
Przejmuj się mniej i zrób sobie ten tatuaż w kształcie statku. Po prostu rób dalej to, co robisz. Na przestrzeni tych wszystkich lat spotkałam wielu ludzi, od których mogłam się czegoś nauczyć. Nawet na samym początku, za czasów Myspace’a, gdy ludzie podchodzili do mnie, aby mi coś powiedzieć. Czasem, gdy ktoś mówi ci coś miłego, jest to wiele trudniejsze niż konfrontacja z internetowym trollem. Powiedzenie komuś czegoś miłego wymaga dużo wysiłku. Wiele osób zdobywa się na to, żeby do kogoś podejść i powiedzieć: „Wow, jesteś niesamowita. Kocham to, co robisz. Kocham twoje piosenki. Uwielbiam twój głos”. To dla mnie naprawdę wielka rzecz i traktuję to bardzo poważnie. To właśnie ich słowa sprawiły, że jestem tu gdzie jestem i to właśnie one pomogły mi robić dalej to, co robię.
Premiera albumu LP „Churches" odbyła się 3 grudnia i jest on dostępny w wybranych sklepach muzycznych oraz serwisach streamingowych.